It was February fourteen, Valentine's Day,
The roses came, but they took you away,
Tattooed on my arm is a charm to disarm all the harm,
Gotta keep myself calm but the truth is you're gone,
And I'll never get to show you these songs...
Byliście kiedyś w mega krępującej sytuacji? W sytuacji, która sprawiała, że mieliście ochotę zniknąć z powierzchni naszej planety? Czuliście się kiedyś tak niezręcznie, że paliły Was policzki od rumieńców?
Pewnie nie. Za to ja niestety tak.
- Julie? - Usłyszałam zszokowany głos Niall'a. Spojrzałam w jego stronę. Stał tuż przy drzwiach, widać dopiero co wszedł.
- Dlaczego płaczesz? Co się stało? - Łzy lały się po moich policzkach. Widząc je blondyn szybko podszedł bliżej. Wytrzeszczył oczy kiedy zdał sobie sprawę z tego co mam w ręku.
- I dlaczego do cholery masz zdjęcia Harry'ego i Alex?! - Nie wiedziałam co zrobić, najchętniej zapadłabym się w tym momencie pod ziemię...
Oddychaj dziewczyno, oddychaj. I powiedz coś wreszcie, bo milczenie tylko bardziej pogarsza twoją sytuację!
- Eeeee... - Nie wiedziałam jak wytłumaczyć Niall'owi całe to zajście. Było mi cholernie głupio, w końcu trzymałam w dłoni prywatną rzecz Harry'ego.
- Mów, albo pójdę po lokersa! - Krzyknął zbulwersowany blondyn. Jego złość narastała z każdą sekundą. Nie wytrzymał i wyrwał mi zdjęcie z rąk.
- Posłuchaj mnie, Niall...
- Gadaj. - Warknął i przeczesał palcami włosy. Wziął parę głębokich wdechów i dzięki temu trochę się uspokoił. Ja jednak nadal nie wiedziałam jak wybrnąć z tej okropnej sytuacji.
- Bo ten no, Harry'emu dzwonił telefon, no i ja chciałam mu go zanieść, ale z kieszeni płaszcza wypadło to zdjęcie... - Głos trząsł mi się z nerwów. Próbowałam nad tym zapanować, ale kiepsko mi szło.
- No i czemu płakałaś jak na nie patrzyłaś? - Chłopak zmrużył oczy i przyjrzał mi się podejrzliwie. Bałam się, że o to zapyta...
- Kim ty do cholery jesteś, Julie? Co to miało być? - Zasypał mnie kolejnymi, coraz gorszymi pytaniami, przez co miałam już totalny mętlik w głowie. Palnęłam pierwsze, co przyszło mi do głowy.
- Niall, słuchaj, ja po prostu jestem wrażliwa. Zobaczyłam to zdjęcie i się wzruszyłam. No bo sam zobacz, jak razem ładnie wyglądali. - Wstałam i podeszłam do niego bliżej. Pokazałam palcem na fotografię, blondyn natychmiast na nią spojrzał.
- Straszna tragedia spotkała i tą dziewczynę i Harry'ego. Bardzo mi przykro, ponieważ widać, że się naprawdę kochali... - Gadałam jak najęta, a Nialler o dziwo mi nie przerywał. - Ja już tak mam, że jak widzę coś takiego to łzy same mi ciekną. - Żeby zaakcentować swoją wypowiedź, przejechałam dłonią po swoim policzku i starłam resztki słonego płynu.
Blondas milczał. Rumieńce pokazujące jego emocje zniknęły. Wciąż wpatrywał się ze smutkiem w fotografię trzymaną w ręku. Dopiero po paru sekundach ocknął się i wbił we mnie swój pusty wzrok.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem Julie. Zrozum, jak cię zobaczyłem z tą fotką to po prostu się wściekłem. W sumie nie wiem czemu, może po prostu tak bardzo tęsknię za Alex... Pewnie Harry ci nie mówił, ale ona miała z nami wszystkimi bardzo dobry kontakt. Kochałem ją jak młodszą siostrzyczkę. I teraz kiedy odeszła... Strasznie trudno mi się z tym pogodzić. A zezłościłem się dlatego, że widząc to zdjęcie wspomnienia wróciły. To ja je robiłem... Jeszcze pomyślałem, że grzebiesz Hazzie w rzeczach. Ehh, naprawdę strasznie mi głupio i przepraszam! - Kiedy to wszystko mówił, widziałam łzy kłębiące się w jego ślicznych, niebieskich tęczówkach. Było mi przykro, że tak cierpi i nie zdaje sobie sprawy z tego, kto przed nim stoi. Chciałam rzucić mu się na szyję i powiedzieć, że jego siostrzyczka wcale nie odeszła. Ale nie mogłam...
- Nie ma sprawy Niall, rozumiem. - Posłałam mu delikatny uśmiech i żeby trochę poprawić mu humor, poczochrałam mu te miękkie farbowane włosy. Podziałało, zaśmiał się cicho i odwdzięczył się pięknym za nadobne. Złe nastroje minęły nam obojgu.
- Dobra, chowaj to zdjęcie i wołaj chłopaków. Koniec przerwy. - Zarządziłam, po czym usłyszałam cichy jęk protestu. Udałam, że nic nie słyszę i zasiadłam do fortepianu. Niall natomiast posłusznie podreptał po resztę zespołu.
[...]
- Hey Julie, tak sobie pomyślałem, że może wpadłabyś do mnie na kawę? Jakoś muszę się odwdzięczyć za to przenocowanie. - Usłyszałam za sobą głęboki głos Harry'ego i od razu dostałam palpitacji serca. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w jego stronę.
- Wiesz, nie chcę być sam w tym wielkim, pustym mieszkaniu. - Mruknął i spuścił wzrok. Automatycznie posmutniałam. W końcu to moja wina, że go zostawiłam... Że umarłam.
- Chętnie odwiedzę to twoje wielkie mieszkanie. - Odparłam mając nadzieję, że załapie o co mi chodzi. Udało się, szatyn już po chwili chichotał cicho.
- Ej, nie chciałem żeby to zabrzmiało tak, jakbym szpanował! - Wykrzyknął ze śmiechem.
- Jasne, jasne Styles, już się nie tłumacz. - Szturchnęłam go lekko w ramię i wstałam z krzesła. Ubrałam płaszcz i byłam gotowa.
- Na co czekamy? - Spytałam chłopaka, który nie ruszył się nawet na krok. Patrzył się na mnie jakby ktoś go zahipnotyzował. Przez chwilę myślałam, że czegoś się domyślił.
- Ym, przepraszam. Zamyśliłem się. - Powiedział po chwili sam zdziwiony swoim zachowaniem. Zarzucił na siebie czarny płaszcz i powędrował do drzwi, które jak prawdziwy gentleman mi otworzył.
- Idziemy. - Zakomenderował z lekkim uśmiechem, od którego jak zawsze zrobiło mi się słabo.
- Tak jest, kapitanie Harry! - Mruknęłam cicho przez co zostałam obdarowana lekkim kopniakiem.
[...]
- Dobra, to tu. - Pokazał palcem na kilkunastopiętrowy apartamentowiec, w którym tak często bywałam. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie poprzedniego życia - jego ostatni okres był taki piękny...
- Które piętro? - Spytałam dla niepoznaki i czekałam na odpowiedź.
- Ostatnie. - Powiedział dumnie Styles i wszedł do środka. Poczekaliśmy chwilę na windę i wjechaliśmy ją na najwyższy level budynku. Przez cały ten czas Harry żywo opowiadał o tym jak dobrze mu się tu mieszka. Wiedziałam już wcześniej, że bardzo mu się tu podoba, ale grałam głupią. Nie miałam wyjścia.
- To mieszkanie jest wspaniałe, mówię ci. Sama zaraz zobaczysz. Ale... - Urwał i po oczach poznałam, że się zasmucił. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Teraz mnie ono trochę przytłacza. Wiesz, mam z nim dużo wspomnień. - Mruknął i odwrócił wzrok. Postanowiłam nie ciągnąć dłużej tematu.
Winda się otworzyła, razem powędrowaliśmy do apartamentu. Szłam za szatynem udając, że totalnie nie wiem gdzie znajduje się jego część piętra. Nagle Harry stanął jak wryty. Prawie na niego wpadłam.
- Hazz, co się... - Urwałam, bowiem przed nami ujrzałam swoją mamę. Łzy momentalnie pojawiły się w moich oczach. Tak bardzo chciałam się do niej przytulić. Powiedzieć, że jej córka nie odeszła, że wciąż tu jest. Mało brakowało, a podeszłabym do niej i wyznałabym, że bardzo ją kocham. Ledwo się powstrzymałam...
- Dzień dobry, pani Evans. - Powiedział speszony Harry. Obrzuciłam mamę uważnym spojrzeniem. Wyglądała jak ostatnie nieszczęście. Ubrana na czarno, nieumalowana. Pod oczami miała sińce, do tego policzki miała blade jak trup. Pomyśleć, że to wszystko przeze mnie... Nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Czy mogę w czymś pomóc? - Spytał po cichu. Kiedy zobaczył, że kobieta wpatruje się we mnie z wściekłością zmarszczył brwi, nie wiedział co robić. Szykowała się niezła awantura.
- Nie wierzę! - Wrzasnęła mama i podbiegła do Harry'ego. Wybałuszyłam oczy widząc jak zaczyna go szarpać. Nie poznawałam najbliższej mi osoby. Była w takiej rozpaczy, jakiej jeszcze nigdy nie widziałam.
- Jak możesz gówniarzu?! Jak możesz?! Jak ci nie wstyd! Alex umarła kilka dni temu!!! - Darła się, a z jej oczu ciekły strumienie łez. Nie mogłam na to patrzeć.
- A ty co, już dziwki sobie sprowadzasz?! Właśnie pokazałeś jak kochałeś moją córkę! - Momentalnie oczy bardziej mi się zaszkliły. Gdyby wiedziała, kim jestem... Gdyby wiedziała...
- Niech pani jej nie obraża! I przy okazji mnie! - Odkrzyknął Harry i odepchnął mamę od siebie. Oboje płakali.
- To nie tak, jak pani myśli. To moja koleżanka z pracy! - Tłumaczył się, jednak mama cały czas kręciła przecząco głową.
- Nie wierzę ci. Przyszłam po rzeczy mojej córki, ale nie mam zamiaru przebywać z tą lalą ani minuty dłużej! Przyjdę innego dnia! - Wrzasnęła i pobiegła do windy.
Kiedy zniknęła, rozpłakałam się na dobre. Nie mogłam znieść tych obelg, nie od własnej matki. Oczywiście próbowałam przetłumaczyć sobie, że ona nie wiedziała o kim mówi, ale mimo to było mi bardzo przykro.
- Julie, przepraszam... - Szepnął załamany chłopak i przygarnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka. On nie był mi dłużny. Oboje potrzebowaliśmy, żeby po prostu ktoś nas przytulił. Potrzebowaliśmy czułości i bliskości.
- Chodź, nie będziemy tak stać na korytarzu. - Mruknął mi do ucha i pociągnął w stronę drzwi wejściowych.
___________
50 obserwatorów! WOW! Dziękuję bardzo! :)
Przepraszam, że tak długo zwlekałam z napisaniem tego rozdziału, ale naprawdę nie miałam czasu. Dojeżdżam do szkoły, mam dużo zajęć... Naprawdę nie miałam kiedy zasiąść do pisania.
Uprzedzam, że rozdziały będą pojawiały się teraz rzadko. Postaram się jednak, by w zamian za to były długie. Nie tak jak ten.
Ale kochani... Proszę, naprawdę bardzo proszę o jedno...
KOMENTUJCIE!
50 obserwatorów - 21 komentarzy. Coś chyba jest nie tak... :c