środa, 26 lutego 2014

Chapter Sixteenth


And I never meant to cause you trouble,
I never meant to do you wrong,
And I, well if I ever caused you trouble,
And oh no, I never meant to do you harm.



- David? Do cholery, widzę cię tu za 10 sekund! - Krzyknęłam, kiedy zamknęłam na klucz drzwi od mieszkania. Zapaliłam światło i zamarłam. 
- Jezu, nie strasz mnie. - Powiedziałam i powoli wypuściłam powietrze z ust. Anioł uśmiechnął się szeroko i powędrował do salonu, gdzie rozłożył się wygodnie na kanapie. W tej pozycji strasznie przypominał Harry'ego sprzed paru dni. Na samą myśl o nim uśmiechnęłam się lekko pod nosem. 
- No i gdzie podziękowania? - Zapytał wyraźnie zbulwersowany. Wybałuszyłam zdziwiona oczy i usiadłam obok. 
- Za co niby? Oszalałeś! Nie powiedziałeś mi, że to zrobisz. Nie miałam zielonego pojęcia, co mówić i jak postępować! - Fuknęłam i odrzuciłam wściekła włosy na plecy.
- To on nie poskładał tego do kupy? Serio? Niczego nie zrozumiał? - Pokręciłam głową na boki i odparłam.
- Twierdzi, że ześwirował, albo Alex.. ja potrzebuję pomocy. Tyle, co zaczaił. - Brunet westchnął ciężko i złapał się za włosy.
- Na Boga, w kim ty się zakochałaś... On jest totalnym idiotą! Dostał wyjaśnienie wszystkiego na tacy. Ja już nie mam do tego chłopaka siły, moja cierpliwość się kończy. - Zmroziłam go wzrokiem, ale ten nie zrozumiał o co mi chodzi.
- Ten idiota ma imię, byłbyś łaskaw go używać. - Wywrócił oczami i wstał z kanapy, zaczął chodzić po całym salonie. Ponieważ nie mówił nic przez całe 10 minut, w końcu wstałam i poszłam po coś do picia. Kiedy wróciłam, anioł stał przy oknie i podziwiał urokliwy krajobraz Londynu. 
- Co mam mu jutro powiedzieć? - Zapytałam i podeszłam do niego bliżej. Spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy i wzruszył ramionami. 
- To już nieważne. Możesz powiedzieć byle co. Musimy zacząć działać inaczej... - Uniosłam brwi ku górze nie wiedząc, co ma na myśli. 
- A tak jaśniej? 
- On jest za głupi, żeby domyślić się kim jesteś. Dlatego trzeba sprawić, żeby po prostu zakochał się w Julie, w młodej kompozytorce- amatorce z Londynu. - Uśmiechnął się delikatnie i wrócił do podziwiania widoku zza szyby. - Mimo, iż znacie się cholernie krótko, to on praktycznie od razu znalazł z tobą wspólny język i nawet nie wiem kiedy, ale zdobyłaś jego zaufanie. To trochę tak, jakby jego umysł podświadomie czuł, że jesteś mu bardzo bliska, ale nie chciał pojąć, kogo dusza znajduje się w tym ciele. Jest to jednocześnie plusem i minusem. Dla mojego planu awaryjnego to zdecydowanie pozytyw. 
- Gdybyś wyjawił mi ten plan, to byłabym wdzięczna. - Mruknęłam i upiłam łyk soku, który wlałam do szklanki, kiedy byłam w kuchni. 
- Już od jutra wkraczam do akcji i nie będę się cackał, mamy za mało czasu na powolne działanie. - Oświadczył dumny ze swojego planu, którego nadal mi nie wyjawił, swoją drogą.
- A tak jaśniej? - Warknęłam już całkiem zirytowana. Było późno, ja byłam zmęczona, a on mi nie ułatwiał. 
- Zobaczysz jutro. 
- Chcesz mnie jeszcze bardziej wkurzyć? - Prychnął i pomachał mi ręką na pożegnanie. Po chwili już go nie było. 


Licznik: 18 dni 

- Czy możemy już rozpocząć? Trochę mi się spieszy. W ogóle to gdzie jest Simon? - Marudził dyrektor. Miałam już tego serdecznie dosyć, jednak nie miałam innego wyjścia, musiałam wysłuchać tego jęczenia. 
- Już jestem! - W tym momencie drzwi się otworzyły i do sali wpadł zdyszany Cowell. - Przepraszam, ale miałem ważne spotkanie. - Usiadł w fotelu obok John'a, a ja z nerwów zaczęłam obgryzać lakier w kolorze mięty, który szczątkowo był jeszcze na moich paznokciach. Ten skromny występ to moje być, albo nie być. Modliłam się do Boga, aby żaden z chłopaków nie schrzanił, ja przy okazji również. W końcu to, że jestem osobą od grania nie oznacza, że nie mogę zaliczyć wtopy - jeśli nacisnę niewłaściwy klawisz, to od fałszu Simonowi i Johnowi pękną bębenki, a razem z nimi rozleci się pewnie także moja umowa o pracę. 
- Chłopaki, do roboty. - Powiedziałam, a oni jak na komendę podeszli do swoich krzeseł i zgarnęli z nich mikrofony. Wykonaliśmy prowizoryczną próbę dźwięku, po której zasiadłam przy fortepianie o barwie kości słoniowej. Wzięłam parę głębokich oddechów, aby choć trochę uspokoić bijące w szalonym tempie serce. Bezskutecznie. Spojrzałam na piątkę wariatów, po których w ogóle nie było widać stresu. Oczywiście, oni byli przyzwyczajeni, występ dla dwóch osób to pikuś w porównaniu z ich doświadczeniami. 
- Raz, dwa, trzy... - W tej chwili po sali rozniosły się pierwsze dźwięki piosenki. Słysząc tę znaną melodię odrobinę się uspokoiłam. Miałam wrażenie, że dam sobie radę - zwłaszcza, że przed sobą miałam na wszelki wypadek ułożone nuty. Najważniejsze to skupić się na muzyce. 
- Liam. - Wyszeptałam i w tym momencie chłopak wyśpiewał bezbłędnie swoją zwrotkę. Po minach mężczyzn siedzących w fotelach wywnioskowałam, że zrobił na nich wrażenie. Uśmiechnęłam się pod nosem zadowolona - w końcu najważniejsze jest pierwsze wrażenie, a to było dobre,  a nawet więcej niż dobre. 
Payne skończył, dlatego zagrałam króciutką wstawkę pomiędzy strofą, a solówką Harry'ego, po której miał następować wspólny refren. Gdy kończyłam swoje małe przedstawienie, rzuciłam Styles'owi wymowne spojrzenie, które miało mu przypomnieć o "jego momencie". Szatyn pokiwał szybko głową tak, że jego loczki zabawnie podskoczyły, co odebrało mu nieco lat. Przez chwilę wyglądał jak piętnastoletni chłopczyk z mikrofonem, tyle, że nienaturalnie wysoki i smutny. 
- Iii.. teraz! - Jego głęboki głos idealnie zgrał się z dźwiękami wydawanymi przez fortepian. Oprócz tej szlachetnej barwy i charakterystycznej dla chłopaka chrypki, wyraźnie słychać było ogromny ból, z każdym kolejnym wyśpiewywanym słowem jego ilość się zwiększała. To wszystko zaczęło boleć także mnie. On on tym nie wiedział, ale w tym momencie czułam to samo. 
Aż cieszyłam się, kiedy dołączyli się do niego chłopcy. Razem synchronicznie zaśpiewali refren, wykonali to tak ładnie, że miałam ochotę ich wyściskać. Kątem oka widziałam, że nawet przez twarz Cowell'a przemknął uśmiech. To wróżyło naprawdę wiele dobrego! 
Następny w kolejce był Niall. On również nienagannie wypadł, o Lou także nie można powiedzieć złego słowa. Mimo iż wiedziałam, że mam do czynienia ze zdolniachami, to nie spodziewałam się, że aż z takimi! 
- No dobrze, dobrze, starczy! - Wykrzyknął John i wstał z fotela. Serce mi stanęło. Chłopcy również nie wiedzieli o co chodzi. Niepewnie wstałam z krzesła i stanęłam obok nich. Razem czekaliśmy na dalszy rozwój tej dziwnej sytuacji. 
- A więc tak. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie skończyliście prezentować tego, co przygotowaliście... - Odezwał się Simon, znany powszechnie z tego, że uwielbia wprowadzać dużą dawkę dramaturgii w swe wypowiedzi. 
- Ta piosenka będzie hitem!!! - Wydarł się nagle podekscytowany dyrektor, a mi szczerze ulżyło! Spojrzałam na chłopaków, każdy z nich z ulgą wypuścił powietrze z płuc. 
- Dlatego właśnie pokażecie ją światu jeszcze dziś! Zwołuję konferencję, za godzinę widzimy się w dużej sali! - Wybiegli oboje, a my staliśmy i chyba nie dowierzaliśmy w to wszystko. Kiedy drzwi się zamknęli, cała piątka rzuciła się na mnie i zrobiła ogromnego hug'a. 
- Powietrze, potrzebuję powietrza! - Krzyczałam, a oni śmiejąc się nadal tulili mnie jak debile. Kiedy powiedziałam, że jestem bliska omdlenia opamiętali się i mnie puścili. Dopiero wtedy zobaczyłam, że Harry już od jakiegoś czasu nie stał z nami i nie dzielił się radością. Wyglądał przez okno, jakby nieobecny. 
- Dobra chłopaki! Macie pół godzinki przerwy, idźcie coś zjeść i przygotować się na pytania od tych dziennikarskich żmij. - Zaśmiali się i wyszli, w pomieszczeniu został tylko Styles. Podeszłam do niego niepewnym krokiem i omiotłam spojrzeniem. Zdawał się w ogóle nie kontaktować. 
- Harry? - Szepnęłam i złapałam go za ramię. Nie odwrócił się. Kątem oka zauważyłam spływającą po jego bladym policzku łzę. 
Ten widok sprawił, że serce zaczęło mnie autentycznie boleć. Wiedziałam, że znowu przeżywał chwilę podłamania, spowodowała to prawdopodobnie piosenka. Harry zawsze mocno wczuwał się w to, co śpiewał, zawsze dogłębnie analizował słowa. W tym momencie przypomniał mi się dzień, kiedy to zrobiłam podział wersów. Już wtedy czułam, że te, które dostał szatyn będą strasznie go ranić. To był ogromny błąd. 
Nie wiedząc, co robić, po prostu zostawiłam go samego. 

Godzinę później... 

- Jesteście gotowi? - Spytałam stojących w rządku chłopaków. Uśmiechnęli się i powędrowali na tak zwaną rzeź. Został tylko Harry. 
- W porządku? - Podeszłam do niego bliżej, a ten spojrzał na mnie smutno. Mimo wszystko pokiwał głową na tak. 
- Przecież widzę, że nie. Trochę cię już znam. Nie musisz kłamać. - Odparłam, na co lekko się uśmiechnął. 
- Możesz... Możesz mnie po prostu przytulić? - Spytał nagle cicho, a ja wybałuszyłam oczy. Natychmiast zetknęłam się z nim w szczelnym uścisku. Czując jego ciepło i zapach poczułam się jak kiedyś, było mi naprawdę przyjemnie. Mogłabym trwać tak długo, jednak mieliśmy misję do wykonania i musieliśmy dołączyć do chłopaków.
- Chodź. - Posłałam mu szeroki uśmiech i pierwsza wyszłam na mini scenę. Zasiadłam przy pianinie i omiotłam wzrokiem całe pomieszczenie. Tuż przed nami siedziała masa dziennikarzy z mikrofonami i kamerami. Zaraz za nimi stało skromne grono fanek, które "wygrały życie" i dostały się na tę konferencję. Kątem oka spostrzegłam, że Styles wyszedł i usiadł obok Zayn'a. Autentycznie mi ulżyło. 
- Witam państwa na naszej, przyznam szczerze spontanicznej konferencji i serdecznie dziękuję za przybycie. Wraz z One Direction mamy do przedstawienia wam wszystkim najnowszą piosenkę, która być może stanie się nawet singlem promującym najnowszą płytę tej utalentowanej piątki! - Nawijał jak nakręcony John. Dziennikarze uśmiechali się szeroko, wiedzieli bowiem, że to co właśnie nagrywają będzie jedną z sensacji dnia. 
- Zapraszamy na wysłuchanie, myślę, że później będziemy mieć czas na kilka pytań. - John kiwnął głową w moją stronę na znak, że zaczynamy. Już chciałam uderzyć palcami o klawisze, kiedy zatrzymał mnie głos nikogo innego, jak Harry'ego. Siedział przy statywie z mikrofonem, przez który przemawiał. Każdy spoglądał na niego jak zaczarowany.
- Jeśli mi pozwolicie, chciałbym "Moments" zadedykować jednej osobie. - Urwał na chwilę, a ja siedziałam i czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. - Alex. Wiem, że cały czas jesteś gdzieś tutaj i się mną opiekujesz. Jesteś jak wiatr. Nie widzę cię, ale czuję... I nigdy o tobie nie zapomnę. Chłopaki, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko i razem ze mną zaśpiewacie to dla niej. - Każdy z nich wyszczerzył się w stronę szatyna na znak, że się zgodzili. Ten uśmiechnął się smutno i spuścił na chwilę głowę. Zaraz ją podniósł, bowiem usłyszał oklaski. Zdziwiona spojrzałam na publiczność i okazało się, że wszyscy stoją i biją brawo. Nawet te najgorsze dziennikarskie szuje, które wiele razy oczerniały zespół okazały serce i klaskały. 
- Dobrze, zacznijmy. Mruknęłam cicho i odwróciłam się w stronę pianina. Widząc na klawiszach przezroczyste krople uświadomiłam sobie, że popłakałam się ze wzruszenia. To, co zrobił było niesamowite. On naprawdę mnie kochał. Przekonywałam się o tym na każdym kroku, jednak dopiero teraz w to uwierzyłam. Boże, gdyby wiedział... 
Włącz! :)
Shut the door 
Turn the light off
I wanna be with you
I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try
Heart beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face. 

- Łzy cały czas ciekły po moich policzkach, ale grałam dalej. Nie mogłam niczego zepsuć. Nie mogłam im tego zrobić. 

- If we could only have this life for one more day

If we could only turn back time! 

- Kątem oka widziałam, że tym razem nie było widać już po szatynie tak ogromnego smutku, gdy wyśpiewywał te słowa. Skupiał się na tym, by zaśpiewać to do.. Mnie. To śmieszne, ale taka jest prawda. Udało mu się nawet uśmiechnąć, co podniosło mnie trochę na duchu. 





- You know I'll be

Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today!

- Każdy z chłopaków, bez wyjątku, bardzo wczuł się w słowa, które wypływały z ich ust. Było to widać, słychać i przede wszystkim czuć. Każdy z nich wiedział, że to dla Harry'ego ważne, a ponieważ się przyjaźnili, to pragnęli, aby wyszło to idealnie. Kolejny raz dzisiaj byłam z nich dumna! 

Close the door
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky...

- Spojrzałam na blondyna, który właśnie zakończył swoją solówkę i przez chwilę nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Widziałam w jego niebieskich oczach słone łzy, próbował powstrzymywać je przed wypłynięciem na rumiane policzki. Uśmiechnął się słabo i odwrócił, widocznie nie chciał abym patrzyła na jego emocje, których po prostu nie potrafił ukrywać. 

- Hands are silent
Voice is numb
Try to scream out my lungs
But it makes this harder
And the tears stream down my face.

- Louis również bardzo przeżywał to, co się działo. Być może był to najsmutniejszy i najdojrzalszy zarazem występ w ich karierze. Przeczesał palcami idealnie ułożone włosy i przygryzł wargę. Teraz kolej Hazzy. Znowu. 

- If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time!

- Ostatnie słowa niemal wykrzyczał. Publiczność siedziała i słuchała oczarowana tym występem. Po chwili chłopcy weszli na przedostatni już refren. Ja natomiast starałam się patrzeć w nuty i nie myśleć o Harry'm, jednak łzy, które cały czas stały mi w oczach nie pomagały. Bałam się, że któryś z dziennikarzy zauważy mój wybuch emocji i później to skomentuje, jednak nikt się na mnie nie patrzył. Każdy skupiał się na One Direction. 

- Flashing lights in my mind
Going back to the time
Playing games in the street
Kicking balls with my feet
Dancing on with my toes
Standing close to the edge
There's a part of my clothes
At the end of your bed
As I feel myself fall
Make a joke of it all. 

- Pojedyncze osoby otworzyły tylko szerzej usta. Malik zaśpiewał swoje solo z takim przekonaniem, że najtwardszego krytyka zwaliłoby to z nóg. Zauważyłam, że kiedy było się z chłopakami na próbie, czy gdzieś indziej to zachowywali się jak dzieci mimo swojego wieku. Teraz jednak wiedziałam, że nie tylko Harry w głębi duszy jest dojrzały, tą cechę spokojnie można przypisać każdemu z nich. Wiedząc, że zbliża się ostatni refren zaczęłam grać nieco głośniej i jeśli można to tak nazwać, agresywniej. 

- You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say... 

- Czwórka chłopaków w tym momencie zamilkła, w sali roznosił się już tylko donośny i przepełniony uczuciem głos Styles'a. 

- Before you leave me today!

- Zagrałam jeszcze krótkie zakończenie. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwały fanki swoim piskiem i brawami. Wszyscy znowu zaczęli klaskać. Chłopcy wstali i się ukłonili, co wywołało kolejną falę owacji. Ja w tym czasie wytarłam policzki i spróbowałam doprowadzić się do jakiegoś normalnego stanu. 
- Dziękujemy wszystkim za wysłuchanie, myślimy, że piosenka zarówno managementowi jak i wam przypadła do gustu. Teraz 10 minut na pytania. - Powiedział John do mikrofonu i usiadł w fotelu, a obok niego chłopcy. Dziennikarze od razu zaczęli wykrzykiwać i podnosić ręce, mało brakowało, a chyba byliby w stanie się pobić.
- Pana wysłuchamy na początek. - Dyrektor wskazał palcem na młodego mężczyznę z mikrofonem w ręku. Ten uśmiechnął się i spytał.
- Kiedy konkretnie rozpocznie się trasa Where We Are i jakie rejony świata będzie obejmować? 
- Tour rozpocznie się pod koniec kwietnia. - Powiedział Zayn.
- Odwiedzimy różne rejony Europy, Ameryki Północnej i Południowej, Australię i Nową Zelandię, a także Japonię. - Dokończył Liam. Tym podobnych pytań nie było końca, każdy chciał wiedzieć jak najwięcej, mimo iż wszyscy wiedzieli, że pewne szczegóły są objęte ścisłą tajemnicą. 
- No dobrze, to chyba koniec na dzisiaj... - Odezwał się nagle John i już chciał wstać, kiedy jedna kobieta krzyknęła.
- Mam jeszcze jedno pytanie, do pana Styles'a! - Harry podniósł na nią wzrok i zmarszczył brwi. Niechętnie, ale się zgodził. - Czy poniesie pan jakąkolwiek odpowiedzialność karną za spowodowanie śmiertelnego wypadku, w którym zginęła Alex Evans? - W tym momencie wszyscy zamilkli. Widziałam, że Harry zbladł i jestem pewna, że gdyby nie siedział to nogi by się pod nim ugięły. John poczerwieniał na twarz i odburknął za niego, że to pytanie nie dotyczy ani "Moments" ani trasy, więc to koniec konferencji. Podziękował dziennikarzom i razem z chłopakami wyszedł. Ja pobiegłam tuż za nimi. 

- Julie? - Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam osobę, do której żywiłam niesamowicie wielkie uczucia. Harry nadal blady stał z kamienną twarzą i po prostu się na mnie patrzył. 
- To co zrobiłeś, było piękne. Naprawdę. - Uśmiechnęłam się, lecz on tego nie odwzajemnił.
- Ale gdybym tego nie zrobił, to może tamta kobieta nie zadałaby mi takiego pytania. Jestem idiotą, gdybym siedział cicho to może daliby mi wreszcie święty spokój. - Schował twarz w dłoniach i pokręcił mocno głową. Nie umiałam się oprzeć, przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam.
- To było niesamowite i jestem pewna, że Alex jest z ciebie dumna. - Wyszeptałam mu we włosy i uroniłam jedną łzę. 
- Hm, dziękuję. - Odsunął się lekko i spojrzał mi w oczy. - Myślałaś o tym, co ci wczoraj powiedziałem? - Nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego miałam ochotę wyściskać Lou, który właśnie wpadł do salki, w której byliśmy.
- Idziemy skromnie oblać nasz sukces. Harry, idziesz z nami, ale będziemy cię pilnować. Julie, nasza wspaniała kompozytorko, ty również nam potowarzyszysz! - Wykrzyknął i złapał nas oboje za ręce. W duchu cieszyłam się z tego obrotu sprawy, jednak czując na sobie przenikliwe spojrzenie szatyna o zielonych oczach wiedziałam, że on mojej radości raczej nie podziela. 

_______

Poprosiłam Was o komentarze i nigdy więcej tego nie zrobię. 3/4 napisało, żebym się nie dziwiła, że nikt nie komentuje, bo: 
- rozdziały są dodawane rzadko
- nic się w nich teraz nie dzieje. 

Okej, przyjmuję krytykę i za nią dziękuję. Jednak chciałabym coś wyjaśnić. 
- Kochani, ja nie żyję bloggerem. Wchodzę na niego kiedy tylko mam czas, ale jest go mało. Mówiłam już, że mam dużo zajęć. Nie chcę także zaniedbywać szkoły, bo Wy żądacie częstszych rozdziałów. Podjęłam decyzję, nie będę Was zmuszać do komentowania - pisze ten, kto chce. 
- Mam do Was pytanie. Czy w każdej przeczytanej przez Was książce na każdej jej kartce coś się działo? Czy każdy rozdział był pełen emocji i dramaturgii? Jestem pewna, że nie.
Owszem, nic ciekawego się teraz u mnie na blogu nie dzieje, ale te nudne wg Was rozdziały mają za zadanie wprowadzić w końcową akcję tego opowiadania. Teraz się pewnie zdziwicie, że napisałam coś o końcu. Otóż, stwierdziłam, że nie będę na siłę przedłużać, wszystko co chcę umieścić w tym opowiadaniu mam już rozpisane na kartce i zostały mi maksymalnie 4 rozdziały z epilogiem włącznie.

I od razu mówię, że nie będę ich pisać na siłę szybko, tylko wtedy, kiedy pojawi się wena. Inaczej to nie ma sensu, już się o tym nieraz przekonałam. 

Tyle ode mnie, pewnie znowu posypią się hejty, ale cóż - takie życie bloggera. 

Dziękuję Sandrze za nominację do Liebster Award, w wolnym czasie zrobię zakładkę ''nominacje" na blogu i tam wszystko napiszę. :) 









sobota, 1 lutego 2014

Chapter Fifteenth


As we die, both You and I, 
With my head, in my hands
I sit and cry. 



- Możemy porozmawiać? To naprawdę ważne. 
Odwróciłam się na pięcie i stanęłam twarzą w twarz ze Styles'em. Do moich nozdrzy od razu doszedł zapach niesamowicie przyjemnych perfum, którymi chłopak musiał się rano wypsikać. Jakby mi nie wystarczyło, że stał przede mną w całej swojej okazałości, naprawdę. 
- Tutaj? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Wzruszył ramionami i założył na siebie swój czarny płaszcz. 
- Niekoniecznie. Przejdziemy się? - Pokiwałam głową twierdząco i sama również się ubrałam. Było już późno, a wieczór chłodny, dlatego mocno opatuliłam się szalikiem i założyłam czapkę na głowę. Harry, jak to miał zawsze w zwyczaju, otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Na korytarzu pożegnałam się z siedzącą jeszcze w recepcji Clarą i wyszliśmy na opustoszałą, londyńską ulicę. Studio specjalnie znajdowało się w miejscu, w którym nie kręciły się tłumy. To ułatwiało celebrytom pracę. 
Początkowo szliśmy w ciszy, przed siebie. Nie czułam się skrępowana, nigdy nie musiałam z nim rozmawiać na siłę, cisza między nami nie wydawała się być niezręczna i tym razem. Kiedy znaleźliśmy się na skrzyżowaniu stanęłam i popatrzyłam na pogrążonego w myślach chłopaka. Pociągnął mnie w prawą stronę i powiedział cicho. 
- Niedaleko jest taka mała kawiarnia, żadni fani o niej nie wiedzą, więc będziemy mieć święty spokój. - Uśmiechnęłam się ciepło i dałam się poprowadzić Harry'emu. Doszliśmy w mniej więcej 10 minut. 
- Zapraszam. - Lokaty otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Znaleźliśmy się w przytulnym, małym lokalu, w którym nie było zbyt wielu ludzi. Pomieszczenie urządzone było w starym, angielskim stylu, co od razu mi się spodobało. Lubiłam taki klimat. Zastanawiałam się tylko nad jedną rzeczą - jak to możliwe, że Harry znał to miejsce i ani razu mnie tu wcześniej nie zabrał? Miałam wrażenie, że w czasie naszego związku zdążył pokazać mi wszystko, co tylko mógł. 
- Chodź tam. - Wziął mnie za rękę i nie puścił, dopóki nie znaleźliśmy się przy samym stoliku, co przyprawiło mnie o przyspieszony puls, który nie miał najmniejszego zamiaru się uspokoić. Usiedliśmy w odosobnionym miejscu i poczekaliśmy na kelnerkę, która przybyła do nas w ciągu może pięciu minut. Złożyliśmy zamówienie, na które składały się herbaty i kawałki ciasta dla każdego z nas, a kiedy młoda pracownica odeszła na bezpieczną odległość, postanowiłam rozpocząć wreszcie tą "naprawdę ważną rozmowę". 
- To o czym tak chciałeś pogadać? - Chłopak od razu spojrzał w moją stronę, lecz nadal milczał. W jego zielonych oczach widziałam, że myślał nad każdym słowem, które chciał wypowiedzieć na głos. 
- Możemy najpierw porozmawiać tak na luzie i ten temat odłożyć na potem? Jest bardzo dla mnie ważny, ale też nie wiem jak w ogóle go zacząć... - Powiedział wyraźnie zakłopotany i przeczesał opadające na czoło loki. Szczerze mówiąc, coraz bardziej zaczynałam się bać tego "poważnego tematu".
- Emm, no okej, mi się nigdzie nie spieszy. - Uniósł nieznacznie kąciki ust ku górze, ale to wystarczyło, by uwydatniły się jego słodkie dołeczki w policzkach, które zawsze mnie rozczulały. 
- No więc... - Urwał, bo akurat pojawiła się kelnerka z zamówieniem. - Nasza znajomość jest lekko mówiąc dziwna, nie uważasz? - Kontynuował dopiero, kiedy poszła do drugiego stolika.
- Co masz konkretnie na myśli? - Upiłam łyk ciepłego napoju i zaciągnęłam się jego przyjemnym zapachem, w czasie gdy Harry próbował ułożyć jakoś swoje myśli w słowa.
- No bo, co chwila się widujemy, nawet u ciebie nocowałem... A prawda jest taka, że wiem o tobie tylko tyle, co znalazłem w CV u managera w gabinecie. To dość nietypowa sytuacja, nie uważasz? -  Roześmiałam się,  co sprawiło, że i chłopak trochę się rozpogodził. Miał rację, to rzeczywiście nie było zbyt normalne - ale tak naprawdę to co miałam mu o sobie powiedzieć? Nie pomyślałam wcześniej i nie ułożyłam sobie żadnej "historyjki"... 
- Hahah, to co takiego chciałbyś wiedzieć? - Zapytałam nadal się śmiejąc, chciałam tym ukryć stres, który się we mnie zrodził. 
- No nie wiem, na przykład ile masz lat? To chyba ważna informacja. - Uniosłam brwi do góry i spojrzałam na niego zdziwiona. 
- No co, to tajemnica? Ja wiem, kobiet  o wiek się nie powinno pytać, ale mogłabyś powiedzieć. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Mówiłeś, że czytałeś moje CV. Musiało tam pisać, ile mam lat. - Chłopak zrobił minę, której można by nadać tytuł "ups, ale wtopa". 
- No wiem, ale tam była tylko data, której już i tak nie pamiętam, a wtedy nie chciało mi się liczyć lat... - Złapałam się za głowę i zaniosłam kolejną falą śmiechu. Oj Styles.. 
- Skończę w tym roku 19. - Odparłam i zabrałam się za smacznie wyglądające ciastko, znajdujące się na talerzu przede mną. 
- Tak właśnie podejrzewałem! - Wykrzyknął, a ja spojrzałam na niego z politowaniem. Jasne, jasne, przyznaj się gwiazdeczko, nie chciało ci się ruszyć mózgu i policzyć. Bo przecież to taka trudna matematyka! 
- Jesteś stąd? Planujesz jakieś studia? Masz rodzeństwo? Jesteś w związku czy singielka? - Zasypał mnie pytaniami, a ja czułam, że moje zakłopotanie wzrasta. Thinking, kobieto! 
A.. A co by się stało, gdybym po prostu powiedziała prawdę? Przekonajmy się. Nie mam nic do stracenia.
- Taaak, jestem z Londynu. Zawsze chciałam iść na uniwersytet muzyczny, ale to raczej nie wypali. Jestem samoukiem, amatorką. W ogóle dziwię się, że wasz manager mnie zatrudnił. Mam młodszą siostrę, bardzo ją kocham, jestem z nią strasznie zżyta. I no ten... Ten ostatni temat jest dość trudny. - Powiedziałam i odwróciłam wzrok w stronę lady, przy której stała ta sama młoda kelnerka, która wcześniej nas obsługiwała. Mało nie wyszły jej oczy, kiedy podziwiała Harry'ego. Widząc mój wściekły wzrok od razu wróciła do swojej pracy. 
- Mhm, jakiś kryzys? - Ciągnął ten temat niestety dalej.. Niech to diabli. 
- Można tak powiedzieć. Miałam kogoś, kogo strasznie kochałam, ale wydarzyło się coś, co nas rozdzieliło. Możliwe, że na zawsze. - Lokaty od razu zesztywniał. 
- Przykro mi. Wiem coś o tym. Ale może w twojej sprawie da się coś jeszcze zrobić? Chociaż w twojej. - Wzruszyłam ramionami nie wiedząc, co odpowiedzieć. I w mojej sprawie mogłoby się zmienić, i w jego. W sumie to w naszej. Ale przecież mu tego nie powiem, bo uzna mnie za idiotkę. 
- Ehh, widzę, że samo się do tego zeszło, więc już nie będę niepotrzebnie przeciągał. Chciałem porozmawiać o Alex. I o tobie. O was dwóch. - Prawie zakrztusiłam się herbatą, kiedy to usłyszałam. Od razu podniosłam na niego zdziwiony wzrok i czekałam na kontynuację wypowiedzi. 
- Sam nie wiem, jak ci to powiedzieć. Bo... śniła mi się. I ty też. To było strasznie dziwne. - Mruknął i zanurzył malinowe usta w napoju. Czułam, że wcześniejsze przyspieszenie mojego tętna było tylko wprawką do tego, co działo się właśnie teraz. 
- Ona mnie prosiła o pomoc. A potem... Potem zamieniła się w.. ciebie, Julie. A ty w jakiegoś kościotrupa. I kurczę, ja totalnie nie wiem co o tym myśleć. Alex chciała mi coś w ten sposób przekazać? A może to tylko ja wariuję? - Siedziałam osłupiała i nie miałam zielonego pojęcia o co chodziło. W pewnym momencie w mojej głowie ukazał się obraz uśmiechniętego Davida, wtedy już wiedziałam kogo to sprawka. Z jednej strony miałam ochotę mu podziękować, ale z drugiej zabić! Dlaczego nic mi nie powiedział? Co ja miałam mówić Harry'emu, do cholery jasnej?! 
- Mówiła coś jeszcze? - Spytałam cicho. 
- Że muszę sam wszystko zrozumieć, czy coś takiego. I, że mam coraz mniej czasu. A potem zmieniła się w ciebie i ty też to powiedziałaś. Ja świruję, prawda? Boże, powiedz, że po prostu pierdoli mi się w głowie, Julie! - Krzyknął, przez co parę osób zwróciło na nas niepotrzebnie uwagę. 
- Ciszej, Harry. Musimy się nad tym wszystkim zastanowić na spokojnie, rozumiesz? Emocje w niczym nie pomogą. - Starałam się grać na zwłokę, miałam już pewien plan w głowie, jak uniknąć dzisiaj mówienia swojego zdania na ten temat. Oby tylko się udało, bo jak nie to będę udupiona, dosłownie. 
- Ale tu nie ma czasu na spokój, Juls! Albo ona potrzebuje pomocy, albo to ja potrzebuję wizyty u psychiatry.. - Warknął i odstawił filiżankę na stół. Ja natomiast siedziałam i non stop przygryzałam tylko dolną wargę. 
- Może... Może wyjdziemy na zewnątrz, Hazz? Ochłoniesz, odprowadzę cię do domu. Zastanowię się nad tym co mi powiedziałeś i dam ci znać jutro, powiem co wymyśliłam. Może tak być? - Błagam człowieku, zgódź się. No zgódź! To nie boli! 
- Chodź... - Zostawił na stole należne pieniądze za złożone przez nas zamówienie z solidnym napiwkiem i po chwili byliśmy już na dworze. Zadrżałam czując zimny powiew wiatru i założyłam kaptur na głowę. Ruszyliśmy w stronę apartamentowca, który również nie znajdował się specjalnie daleko. 
- Ale powiedz szczerze Julie, co pomyślałaś kiedy ci to powiedziałem? Że jestem nienormalny, no nie? - Powiedział cicho i spojrzał na mnie nieśmiało. Westchnęłam głęboko i odparłam.
- Nie przeszło mi przez głowę, że coś z tobą nie tak. Ale naprawdę muszę to przemyśleć w spokoju, w samotności, by powiedzieć coś więcej. Dasz mi tą jedną noc do namysłu? - Posłałam w jego stronę pokrzepiający uśmiech, co po chwili nieporadnie, ale odwzajemnił. 
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Kiedy dotarliśmy do jego klatki i już miałam odchodzić, ten odezwał się ledwo słyszalnie.
- To chłopak powinien odprowadzać dziewczynę, nie odwrotnie. Czuję się jak pajac. - Zachichotałam i pomachałam mu na pożegnanie. 
- Nie przejmuj się. Mam coś jeszcze do załatwienia. Dobranoc, Harry. 
- Dobranoc, Julie. - Kiedy wszedł do środka, od razu rzuciłam się biegiem w stronę swojego bloku. Musiałam jak najszybciej znaleźć się we własnym mieszkaniu, gdyż miałam kolejny, genialny plan. Plan pod tytułem: zabić anioła - idiotę. 

_______

1. Przepraszam, że dodaję to w tak dużym odstępie czasowym. Poprawię się, obiecuję! 
2. Wiem, piszę jakieś bzdury... W mojej wyobraźni całe to opowiadanie wyglądało lepiej.
3. Jestem do tyłu z czytaniem i komentowaniem Waszych blogów, przepraaaszam! :( Z tym też postanawiam poprawę. 

4. 71 obserwatorów i 19 komentarzy? Serio Kochani? Wiem, lecę sobie w kulki z tym blogiem, ale pisanie rozdziału zajmuje mi trochę więcej czasu niż Wam opublikowanie czegoś w stylu "czytam, podoba mi się!" czy "robi się nudno, zmień tu coś".  
Wiem, że część z Was uważa, że powinnam się cieszyć tym, co mam. I to robię! :) Ale mordki, Wasze oceny tego co bloggerzy publikują są dla nich paliwem. 

+ Wiem, że tego nie przeczyta, ale...

HAPPY BIRTHDAY HARRY! 
You're not teenager, but Directioners love you so much! Our lovely adult, hahah! :)