niedziela, 20 kwietnia 2014

Chapter Eighteenth


"Gdyby jutro miało nigdy nie narodzić się, uwierz...
Powiedziałabym Ci wprost,
Że choć nie znasz mnie ja czuję, że gdzieś w poprzednim życiu,
Byłeś tak blisko mnie...
Choć spojrzenie me wydaje się tak zwyczajne, uwierz,
Że w środku cała drżę! 
Wiem, że czas jest dziś mym wrogiem, bo nasze ścieżki wkrótce, rozejdą się..."




Licznik: 17 dni

- Ćwiczymy panowie, no już! - Klasnęłam w dłonie i walnęłam z całej siły w klawisze białego fortepianu, aby trochę pobudzić skacowany zespół. 
- Ciszej, błagam! - Wrzasnął Louis, przez co Zayn walnął go w ramię.
- Sam też mógłbyś mówić ciszej, głupku. - Warknął, a ja zgromiłam ich obu groźnym spojrzeniem. 
- Czy ktoś kazał wam tyle pić, moi drodzy? Nie wydaje mi się, abym to ja kupiła tyle alkoholu, więc radzę wam spiąć tyłki. Trasa zaczyna się za parę dni. Miejcie to na uwadze. - Trochę skruszeni wymruczeli ciche "sorry", wszyscy z wyjątkiem Harry'ego, który do nikogo od wczorajszego wieczoru się nie odzywał. Odkąd zobaczył mnie z Davidem i potem się z nim zapoznał, milczał jak zaklęty. Zamknął się w sobie i nie wiedziałam, czy to aby na pewno dobrze. W końcu czas leciał, a mimo pojawienia się anioła między mną, a Harry'm nic specjalnego się nie działo. 
- Zacznijmy więc. Na początek weźmy na warsztat "Up All Night"- znacie to już bardzo dobrze, w końcu to utwór z debiutanckiego albumu, ale otwieracie nim każde show podczas trasy, więc trzeba to trochę podrasować. - Powiedziałam i położyłam sobie na fortepianie kartkę z tekstem. Liam przyniósł z magazynu magnetofon wraz z płytą. Wszyscy, bez wyjątku spojrzeliśmy na niego zaskoczeni. 
- No co? Co już wam nie pasuje? - Mruknął i podrapał się po brodzie, która była już stanowczo zbyt bujna. Liam powinien się trochę doprowadzić do porządku. Jasne było dla mnie to, że chciał oderwać od siebie łatę słodkiego nastolatka, ale w takim wydaniu wyglądał jak prawie 30-letni facet. 
- Może o to idioto, że najpierw i tak wszystko mamy poćwiczyć bez podkładu, z gitarą bądź fortepianem, hm? - Odezwał się do niego Zayn, na co brunet wzruszył tylko ramionami i odłożył wszystko na podłogę, przy ścianie. 
- No dobrze, możemy już? - Wszyscy pokiwali głowami, a kiedy chciałam rozpocząć grę, usłyszeliśmy donośne pukanie do drzwi. Chłopcy się skrzywili, wszyscy oprócz Harry'ego, który leniwie podszedł do drzwi i je otworzył. Nawet nie spojrzał na osobę, która stała za nim, dlatego otworzył szeroko swoje zielone oczy, gdy usłyszał męski głos Davida.
- No hej! Juls, nie wzięłaś nic do jedzenia, w domu nie tknęłaś nawet śniadania. Martwiłem się, bo takie głodówki się źle kończą, więc pomyślałem, że wpadnę i zabiorę cię na lunch. - Uśmiechnął się szeroko, zgrabnie wyminął wciąż zaszokowanego Styles'a i stanął przy mnie. - No, bo chyba nie przeszkadzam, prawda? Nie słyszałem, żebyście ćwiczyli jakiś numer. - Chłopcy wymamrotali ciche "nie no, skądże", co bardzo anioła zadowoliło, a także dodało pewności siebie, ponieważ zdecydował się na opiekuńczy gest i chwycił za mój niesforny blond kosmyk i schował go za ucho. Wszyscy, włącznie ze mną spojrzeli na niego zdziwieni, a ten tylko poszerzył ten swój pewny siebie uśmieszek. 
- To co, dacie nam pół godzinki? W tym czasie może dojdziecie trochę do siebie, no wiecie... Po wczorajszym. - Rzucił zespołowi konspiracyjne spojrzenie i złapał mnie za rękę. Wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia, gdzie wciąż stał Harry. Jego przeszywające spojrzenie sprawiło, że dostałam gęsiej skórki. Był przerażająco zły.
- Em, coś nie tak Hazz? - Spytał zaczepnie David, który stanął zaraz za mną. Szatyn przerzucił swoje lodowate spojrzenie ze mnie na anioła i mruknął.
- Uważam, że nie możemy sobie pozwalać teraz na przerwy. - Przeczesał palcami włosy, które lekko opadały na jego bladą twarz i po chwili kontynuował. - Jak sama Julie mówiła, trasa lada dzień ma swój początek, a my zbyt mało ćwiczyliśmy. - Zapadła głucha cisza, która została przerwana przez cichy śmiech Davida.
- Oh Harry, chcesz żeby tu dziewczyna zemdlała z głodu? Wszyscy wiemy, że słyniesz z tego, iż lubisz grać bohatera i z pewnością na własnych rękach zaniósłbyś ją do szpitala, jednak wolałbym unikać takich cyrków. Sam wiesz... - W tym momencie złapał go za ramię. Zauważyłam, że są praktycznie jednego wzrostu. - Prasa lubi jak się coś u was dzieje. A ostatnio i tak jest o tobie głośno. - Widziałam, że lokaty drgnął przy ostatnich słowach, co chyba dało aniołowi satysfakcję. Ewidentnie chciał go wkurzyć.
- Nie chcę, żeby Julie nam tu padła, po prostu uważam, że studyjny bar piętro wyżej jest tak dobrze zaopatrzony, że nie ma potrzeby zabierania jej od nas z próby. - Uśmiechnął się lekko, ale nadal był mega zirytowany. - Jeśli tak się palisz do nakarmienia Julie, to chyba możesz skoczyć tam i zamówić jej coś dobrego, nie? - Rzuciłam Davidowi rozbawione spojrzenie, pewnie się tego nie spodziewał. Harry zawsze był inteligentny i z każdej sytuacji potrafił wybrnąć z korzyścią dla siebie. Nie mogłam się oprzeć i posłałam w jego stronę śliczny uśmiech- zauważyłam, że natychmiast skruszył on lód w jego szmaragdowych oczach. Dało mi to sporą satysfakcję. 
David stał jak kołek, dlatego szturchnęłam go ramieniem. Przeprosił wszystkich za całe zamieszanie i podziękował Harry'emu za podrzucenie świetnego pomysłu. 
- Nie ma problemu. - Szatyn kiwnął głową, zrobił krok w moją stronę, aby przepuścić Davida. Kiedy ten minął go i szedł do drzwi, lokers rzucił mi lekki uśmiech, któremu towarzyszył typowo chłopięcy błysk w oczach. Przez parę krótkich chwil czułam się jak dawniej - jakby świat nie istniał, jakbyśmy byli tylko my. 
- Ee, David? - Rzucił Hazz wciąż patrząc na mnie. 
- No? - Anioł odwrócił się w drzwiach i czekał, aż ten skończy.
- Przynieś nam wszystkim jeszcze po kawie, okej? Miałem poprosić Clarę z recepcji, ale skoro akurat idziesz po jedzenie... - Zachichotałam, kiedy anioł mruknął coś i poszedł, a zaraz potem walnęłam Harry'ego lekko w ramię.
- Jak dzieci. - Chłopak zaśmiał się uroczo, a ja czułam, że całe to zachowanie mogło być spowodowane zazdrością. Mimo, iż było to szczeniackie i głupie, to jednak podniosło mnie to znacznie na duchu. 
Odwróciłam się i napotkałam zszokowane spojrzenia Louis'a, Liam'a, Zayn'a, a nawet Niall'a. Właśnie, Niall? Zanotowałam sobie w głowie, by jakoś spytać go o wczorajszy wieczór spędzony w towarzystwie Suse. 
- Cco... Co to do cholery było? - Tomlinson dukał, jakby stracił zdolność mówienia z tego całego szoku.
- Starcie samców, zaznaczają swoje terytorium. - Szepnął Zayn w stronę Liama, ale i tak wszyscy usłyszeli i zaczęli się śmiać. Pokręciłam wolno głową nie chcąc tego komentować i klasnęłam w dłonie. 
- Do roboty, gamonie! Tak broniłeś mojego wyjścia Styles, chyba dawno nikt nie zrobił ci porządnej rozśpiewki. - Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, a reszta poklepała lokatego pocieszająco po ramieniu.



4 godziny później.

- No dobra, na dziś koniec. Jest naprawdę okej. - Uśmiechnęłam się i zmęczona wstałam od fortepianu.  Chłopcy pożegnali się i oznajmili, że jadą odespać. 
Zaczęłam zbierać swoje rzeczy do torby i strasznie się przestraszyłam, kiedy ktoś dotknął mojego ramienia. - Jezu! - Podskoczyłam i widząc, że to Harry od razu odetchnęłam z ulgą. 
- Przestraszyłeś mnie! Mało brakowało, żebym dostała zawału. - Zaśmiał się nerwowo i usiadł w miejscu, w którym ja spędziłam pół dnia. 
- Julie... - Zaczął, czym od razu zwrócił moją uwagę. - Chciałem cię przeprosić. Zachowałem się jak dzieciak, sam nie wiem co mi się stało. Myślałem o tym cały czas i dziwi mnie ta moja wcześniejsza postawa. No, bo kim ja jestem żeby ci chłopaków odpędzać? Serio cię przepraszam. Najlepiej jak o tym wyskoku zapomnisz. - Spuścił głowę, przez co wszystkie loki zasłoniły jego piękną twarz. Ledwo powstrzymałam się od przeczesania tych pukli własną dłonią. 
- Hej, nie jestem zła. - Powiedziałam i usiadłam tuż obok niego. Ledwo mieściliśmy się na niezbyt dużym krzesełku od fortepianu, nasze kolana mocno na siebie napierały, a ramiona lekko się stykały. - To było zabawne. - Zaśmiał się nadal lekko zażenowany swoim zachowaniem. - A nawet... Słodkie. - Spojrzał na mnie spod tych swoich długich rzęs, był ewidentnie zdziwiony tym, co dopowiedziałam. 
Nastała długa cisza, podczas której kolejny raz tego dnia patrzyliśmy sobie w oczy. Czułam zapach jego perfum, był tak blisko. Nie dzielił nas nawet centymetr. Z łatwością mogłam go złapać za rękę, czy nawet pocałować. Ale bardzo się bałam. Już raz to zrobiliśmy i potem było co najmniej dziwnie.

Ale z każdą kolejną sekundą czułam, że opanowanie i racjonalne myślenie powoli mnie opuszczały. Jego spojrzenie było takie przenikliwe, sprawiło, że zrobiło mi się gorąco. 
Nawet nie wiem, kiedy zaczęliśmy przybliżać swoje twarze do siebie. W pewnym momencie zetknęliśmy się czołami, nadal wpatrzeni sobie zawzięcie w oczy. 
- Ja... Ja nie wiem co się ze mną dzieje. - Wyszeptał i przymknął na chwilę powieki. Czułam jego przyspieszony oddech. To sprawiło, że zdrowy rozsądek całkiem ze mnie wyparował. Podniosłam dłoń do jego malinowych ust i zaczęłam lekko badać ich strukturę. Były takie delikatne, takie jak je zapamiętałam. Harry natychmiast otworzył oczy zaskoczony moimi ruchami. 
- Cii. - Wymamrotałam, co trochę go odprężyło. Zamknął oczy i gdy poczuł, że zabrałam dłoń, jego oddech momentalnie przyspieszył. No, teraz albo nigdy dziewczyno!
- Pozwól mi. - Wyszeptałam i kiedy nie otrzymałam żadnej gwałtownej reakcji, powoli przybliżyłam swoje usta do jego. Musnęłam je delikatnie czekając na to, co zrobi Harry. 
Trzymałam nasze wargi złączone jeszcze przez kilka sekund, wciąż miałam nadzieję, że chłopak zrobi choćby najmniejszy ruch. 
Ten jednak nadal nieruchomo siedział i zaciskał mocno oczy, jakby walczył w duchu sam ze sobą. Nadeszła jednak chwila, kiedy się poddałam. Byłam pewna, że na nic nie mogę liczyć. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku kiedy postanowiłam się odsunąć. Zaraz za tą jedną popłynęły kolejne, bowiem mógł być to nasz ostatni pocałunek. A raczej mój, w końcu Harry go nie odwzajemnił. 
- Przepraszam. - Powiedziałam i patrzyłam jak powoli otwierał oczy. Było w nich coś, czego nie potrafiłam nazwać. Już miałam wstać i wyjść z tego pokoju jak najszybciej się da, kiedy ten niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i tym razem sam złączył nasze usta. Nie marnowałam ani sekundy, natychmiast oplotłam ramionami jego szyję i usadowiłam mu się na kolanach. Chciałam być jak najbliżej, by czuć jego ciepło i kojący zapach. 
Chciałam też w tym pocałunku przekazać mu całe cierpienie i ból, a także miłość i tęsknotę - pragnęłam, by poznał moje emocje, to była szansa na to, żeby pokojarzył fakty albo chociaż coś poczuł. Być może to jedyna szansa na postęp w naszej relacji.

Kiedy zatracaliśmy się w tej chwili, zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego, że Harry chyba zrozumiał to, co próbowałam robić. Musiał zrozumieć, ponieważ sam całował mnie z taką pasją, jakby chciał abym poznała to, co siedziało w jego sercu. Pokazywał jak bardzo tęsknota, żal i smutek zakorzeniły się w nim i aż błagał, abym to zabrała. Chociaż na moment. Dlatego też bardzo starałam się, aby w tym czasie zapomniał o wszystkich złych chwilach, jakie go ostatnio spotkały. A raczej nas. Boże, gdyby wiedział kogo tak naprawdę trzymał w ramionach...
- Julie! Julie! - Natychmiast się od siebie oderwaliśmy, bowiem do sali zbliżał się David. Niech to szlag! Pewnie chłopaki powiedzieli mu, że już skończyliśmy i niecierpliwił się, bo dziwnie długo nie wychodziłam do niego. 
- Już idę! - Wrzasnęłam i ześlizgnęłam się z kolan Harry'ego. Złapałam torebkę i już miałam spadać, jednak zatrzymała mnie ciepła dłoń Harry'ego. 
- Czy... Czy ona mi to wybaczy? - Wyszeptał, bowiem bał się, że głos mu się załamie. 
- Julie! - David złapał za klamkę i stanął w drzwiach. Zmierzył nas oboje wzrokiem i uniósł pytająco brwi.
- Już idę, przepraszam. - Bąknęłam zła i ostatni raz spojrzałam na chłopaka, który jakimś cudem przysłonił mi cały świat. 
- Na pewno. - Powiedziałam i wyszłam zaraz za aniołem, zostawiając Harry'ego samego. Zupełnie samego, zszokowanego tym, co właśnie się wydarzyło i całkowicie rozbitego emocjonalnie.



Z perspektywy Harry'ego

Patrzyłem jak Julie wychodziła z tym pacanem i nie wiedziałem co robić. Bezradny usiadłem na krześle, na którym przed momentem się całowaliśmy i złapałem się za głowę. Co ty zrobiłeś, Styles?
Pocałowaliśmy się z Julie. Znowu. Jasna cholera!
Nie wytrzymałem i z nadmiaru emocji uderzyłem z całej siły pięścią w klawisze fortepianu. Nie dość, że zabolała ręka, to jeszcze uszy! Czym prędzej założyłem płaszcz i wybiegłem ze studia na świeże powietrze. Powoli się ściemniało, w dodatko zaczynało padać. Mimo nieprzychylności pogody postanowiłem jednak nie iść do domu, a do Alex. Musiałem. Czułem się, jakbym ją zdradził. I to drugi raz.



Pół godziny później.

- Za cały bukiet to będzie 10 funtów. - Podałem starszej kobiecie banknot i grzecznie podziękowałem za róże. Pani jeszcze chciała, abym złożył autograf dla jej wnuczki, więc pospiesznie to uczyniłem. Nie chciałem być niemiły. 
Żeby nie tracić więcej czasu, ruszyłem szybkim krokiem w stronę grobu Alex. Oczywiście było przy nim mnóstwo kolorowych lampek - znajomi i rodzina ciągle tu przychodzili, nikt nie mógł pogodzić się z jej śmiercią. 
- Cześć Kochanie. - Powiedziałem i położyłem świeży bukiet na stercie innych. Sięgnąłem po ramkę ze zdjęciem przedstawiającym jej śliczną buźkę i usiadłem na zimnej ziemi. Przez parę minut wpatrywałem się w ciszy w jej uśmiech oraz niebieskie niczym morze oczy i myślałem. Zastanawiałem się, jakby teraz wyglądało nasze życie, gdyby wyszła cało z wypadku. 
Poprosiłbym ją o rękę, to pewne. Nie musielibyśmy się oczywiście już pobierać - po prostu chciałbym mieć wtedy pewność, że na zawsze będziemy razem. Nosiłaby na palcu dowód mojej ogromnej miłości i jej twarzy nigdy nie opuszczałby już uśmiech, dopilnowałbym tego.

Ale nie przeżyła. A zamiast tego wszystkiego ja siedziałem jak głupi na cmentarnej ziemi i plułem sobie w brodę o to, że nie minął pieprzony miesiąc, a ja już znalazłem sobie inną. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ja chyba naprawdę wbrew sobie zdążyłem coś poczuć do Julie. Nie potrafię tego nazwać, po prostu od początku coś mnie do niej przyciągało. 
- Jest taka podobna do ciebie. - Wyszeptałem i zacząłem moczyć słonymi łzami szklaną ramkę. Było mi cholernie głupio, w końcu ten wypadek wydarzył się tak niedawno. Powinienem jak należy uczcić pamięć mojej dziewczyny, a nie pod wpływem jakiegoś cholernego impulsu robić szopki i całować ledwo co poznaną blondynę.

Spodziewałem się tego, ale nie sądziłem, że reakcja mojej duszy będzie tak gwałtowna. Od razu dopadły mnie myśli, które całkowicie zaprzeczały wcześniejszej. Julie to nie byle jaka dziewczyna. Ona mnie rozumie. Widać, że jej też zależy. Ma wspaniały charakter. Mogę jej zaufać. 
- To śmieszne, ale ma nawet takie same oczy jak ty. - Wymamrotałem i położyłem sobie zdjęcie na kolanach, a twarz schowałem w dłoniacg i jęknąłem cicho. 
- Co ja mam robić, Alex? - Ledwo to pomyślałem, a od razu przed oczami stanął mi sen, a raczej koszmar z obiema dziewczynami w rolach głównych. 
I zamarłem. Chyba wreszcie go zrozumiałem.

_________

Ha, teraz kmińcie na co wpadł szanowny Styles... xD
Rozdział pisany na telefonie - doceńcie to, błagam, bo szczerze mówiąc szlag mnie trafiał :D

Mam nadzieję, że buziak naszej suodkiej parki Wam przypadł do gustu - taki mój prezent na święta :D


sobota, 5 kwietnia 2014

Chapter Seventeenth


And being here without you,
It's like I'm waking up to

Only half a blue sky
Kinda there but not quite.
I'm walking round with just one shoe,
I'm a half a heart without you!
I'm half the man, at best,
With half an arrow in my chest.
I miss everything we do,
I'm a half a heart without you!


- To co, po kolejeczce? Harry, ty tylko piwo, żeby nie było jak ostatnio. Idę zamówić! - Wykrzyknął podekscytowany Louis i pobiegł w stronę baru. Wszyscy razem siedzieliśmy w loży lekko odosobnionej od reszty bawiących się w tym klubie ludzi. Liam rozmawiał przez telefon, Zayn wpatrywał się tańczącą niedaleko blondynkę, Harry bawił się komórką, jakby nadal zdenerwowany, a Niall siedział smutny w rogu. Widząc to postanowiłam przysunąć się do Irlandczyka i z nim porozmawiać. 
- Hej Nialler, co ty taki nachmurzony? - Zagadnęłam dowcipnie, jednak nie poprawiło to jego nastroju. Spojrzał na mnie przygnębiony i pokręcił głową. 
- Julie, nie jestem w nastroju na pogawędki... - Mruknął ponuro. Zdziwiona uniosłam brwi do góry i przyjrzałam mu się uważniej. Niall nigdy się tak nie zachowywał. 
- Czy coś się stało? - Musiałam dowiedzieć się, co takiego było powodem smutku tego wspaniałego blondyna. W końcu zawsze miałam z nim świetny kontakt i traktowałam go trochę jak brata. 
- Nie chce mi się o tym gadać. To nie ma sensu. - Odparł i odsunął się kawałek ode mnie. Auć. Tak, zabolało. 
- Powiedz mi o co chodzi. Czasem lepiej jest się wygadać. - Mimo, iż jego zachowanie wzbudziło we mnie przygnębienie, to postanowiłam się nie poddawać. 
Horan westchnął ciężko i spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami, które wszystkie dziewczyny doprowadzały do palpitacji serca. Uśmiechnęłam się delikatnie - gdyby nie to, że całą sobą kochałam siedzącego zaraz obok Styles'a, to może i by mi się on spodobał. W końcu to Niall - najsłodszy i najmilszy człowiek jakiego dane mi było poznać. 
- Po prostu z tego co wiem, to zaraz będzie tu Susane. - Powiedział i spuścił wzrok. 
Wszystko jasne. 
- Hm, to może to dobra okazja do tego, by z nią porozmawiać? - Niall spojrzał na mnie jakbym powiedziała, że tak naprawdę to jestem kotem w przebraniu człowieka. Dzięki chłopie, naprawdę dziękuję za to, jak mnie doceniasz. 
- To najlepsze wyjście! Nialler, masz 20 lat w tyłku! Nie jesteś dzieckiem i chyba powinieneś podejść do sprawy poważnie. Bo chyba to co czujesz do Suse jest na poważnie. Mam rację? - Jego milczenie uznałam za odpowiedź. Zależało mu na Susane. Gdyby to wszystko wyznał mi przed wypadkiem to pewnie sama bym z nią ten temat poruszyła, wszystko byłoby łatwiejsze. Jednak sytuacja była teraz dużo bardziej skomplikowana. Chłopak musiał radzić sobie sam. 
- Ale, ale ja się jej nawet nie podobam! - Wrzasnął załamany i w tym momencie przy stoliku stanął główny temat naszej dość skomplikowanej rozmowy- Suse. Wyglądała trochę lepiej niż ostatnio, jednak nadal jej ciało okryte było w całości czarnymi ubraniami, a twarz pozostawała nietypowo blada. Miałam ogromną ochotę wszystko jej wytłumaczyć, ze wszystkiego się zwierzyć. Tak bardzo chciałam powiedzieć, że wcale jej nie opuściłam. 
Ale nie mogłam. Kuźwa! 
- Komu się nie podobasz Horan? - Spytała z lekko ironicznym uśmiechem i spojrzała na mnie. Wpatrywałyśmy się w siebie w ciszy przez chwilę, po czym odwróciła wzrok. Niall wstał jak prawdziwy gentleman i przesunął się bardziej w moją stronę, aby brunetka mogła usiąść. 
- Eeeee... Mamie! Nie podobam jej się w tych ciuchach, które dobrali mi na trasę. - Wytrzeszczyłam oczy słysząc te bzdury i prawie zachłysnęłam się powietrzem z wrażenia. Zawsze wiedziałam, że blondas to idiota, ale żeby aż taki? 
Susane uniosła brwi do góry, ale nic nie powiedziała. Może to i dobrze? Słynęła z ciętego języka i braku cierpliwości do głupoty. Gdyby skomentowała tą nieskładną wypowiedź, Niall tylko bardziej by się zestresował. 
- Susane, jesteś! - Wykrzyknął Louis, który właśnie przyszedł z tacą pełną William's Rainbow i jedną szklanką piwa. Ciemnowłosa posłała mu delikatny uśmiech i sięgnęła po jednego z drinków. Wszyscy w milczeniu poszli jej śladem i po chwili wznosiliśmy już pierwszy toast.  W ten oto sposób rozpoczęliśmy skromne świętowanie naszego pierwszego wspólnego sukcesu. 




Dwie godziny później - perspektywa Harry'ego 

- Styles, ty już nie pijesz. - Powiedział stanowczo Louis, który sączył właśnie kolejnego kolorowego drinka. Zgromiłem go wzrokiem i wstałem od stołu. Wszyscy siedzący przy nim od razu spojrzeli na mnie zaskoczeni. 
- Co ty robisz, Harry? - Spytał Zayn. Wywróciłem oczami i założyłem płaszcz. Nie miałem ochoty dłużej tu siedzieć. Nie pozwalali mi się upić i zapomnieć na trochę o wszystkim, remixy puszczane przez DJa wzmagały tylko moją irytację, w dodatku chciałem porozmawiać z Julie, ale nie było mi to dane. Musiałem wyjść i odetchnąć. 
- Wychodzę, nie widać? - Mruknąłem i ruszyłem w stronę drzwi, w których stał potężnych rozmiarów ochroniarz. Widząc mnie od razu odsunął się na bok i dał mi wyjść. Przynajmniej on nie robił problemów. 
Czując wokół siebie zimne, londyńskie powietrze od razu poczułem ulgę. Wreszcie sam. Wreszcie w ciszy i spokoju. Tego mi było trzeba. 
Szurając butami leniwie ruszyłem przed siebie. W zasadzie nie wiedziałem, gdzie konkretnie zmierzałem. Maszerowałem w środku nocy ciemnymi uliczkami Londynu i starałem się nie myśleć o niczym. Choć na krótki moment pragnąłem odciąć się od życia sławnego Harry'ego Styles'a, który stracił sens życia w wypadku samochodowym, który sam spowodował. 
Ale się nie dało. 
Te myśli nigdy nie wyjdą z mojej podświadomości. 
- Szlag by cię trafił Styles. - Mruknąłem i usłyszałem, jak ktoś za mną momentalnie wstrzymał oddech. Obróciłem się zwinnie na pięcie i ujrzałem młodą, rudą dziewczynę, która spoglądała na mnie ze zdziwieniem. 
- Ha.. Harry Styles? To naprawdę ty? - Wyszeptała i jej błękitne oczy zrobiły się jeszcze większe, niż były przed chwilą. Jeśli to w ogóle możliwe. 
- Tak. Tylko błagam, nie krzycz. Nie mam ochoty uciekać przed spędem fanek. - Warknąłem i widząc jej nagłe przygnębienie nabrałem chęci do strzelenia sobie w łeb. Co to ma być, Styles? Jak ty się zachowujesz? 
Fanów się tak nie traktuje, o nie. Kiedyś obiecałem sobie, że zawsze będę uprzejmy dla osób, które trzymają za mnie kciuki i wspierają. Bez nich bylibyśmy niczym. Bez nich ja byłbym nikim.
- Przepraszam. Źle się czuję, to dlatego nie mam humoru. Chcesz jakieś zdjęcie, albo autograf? - Zwróciłem się do niej, co sprawiło, że od razu rozpromieniła się na nowo. Uśmiechnęła się i wyciągnęła telefon z kieszeni kurtki. Zbliżyłem się do niej i wyszczerzyłem w stronę mrygającego aparatu. 
- Kurcze, taka okazja trafia się raz w życiu, a ja nie mam nawet kawałka papieru przy sobie! - Krzyknęła ewidentnie poirytowana i smutna. Wzruszyłem ramionami i zacząłem szukać po kieszeniach czegoś, na czym mógłbym się podpisać. W tym czasie nieznajoma wyjęła z torebki długopis. 
- Niech to, ja chyba też nie... Ha, mam! - Wziąłem od niej pisaka i przyłożyłem do lekko wygniecionej karteczki, którą znalazłem w jeansach. Spojrzałem na nieznajomą pytająco.
- Dla kogo? 
- Kelly. Dla Kelly. - Wymamrotała i zarumieniła się delikatnie. Wypisałem autograf i wręczyłem go rudej. Podziękowała, a ja pomachałem jej i ruszyłem przed siebie. 
- Harry! Zaczekaj. - Zawołała, a ja posłusznie się odwróciłem. Kelly zmniejszyła dystans między nami i nieśmiało spojrzała mi prosto w oczy.
- Chciałam tylko powiedzieć ci, że widziałam ten dzisiejszy występ w Internecie. To co zrobiłeś, było genialne. I takie wzruszające. - Przymknąłem na chwilę powieki, nie chciałem o tym rozmyślać. Wyszedłem z tego cholernego klubu, by odreagować i na moment zapomnieć. - Wiem, że to drażliwy temat. - Wyszeptała i niespodziewanie zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Od razu otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
- Pamiętaj, że możesz na nas liczyć. Jesteśmy z tobą, my, directioners. Pamiętaj o tym. Nie jesteś sam. - Puściła mnie i zostawiła samego. Samego i zaszokowanego. 
Przez ostatni czas, najgorszy czas jaki przeżywałem w ogóle nie myślałem o mojej drugiej rodzinie - fanach. Skupiałem się na swoim cierpieniu, na Alex, Julie... Co? Na Julie? 
A zresztą, nieważne. Nie myślałem o tym, że wszyscy wierni fani się o mnie martwili. Zrobiło mi się strasznie głupio, ale też dzięki Kelly zrozumiałem, że mam dla kogo żyć, dla kogo poukładać sobie to pochrzanione życie i, że mam wspaniałych ludzi, dla których jestem ważny. O dziwo uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem w ciemność. 

Nogi same zaniosły mnie do parku. Nie było tu nikogo prócz mnie. Nic dziwnego, była już północ. 
Często przesiadywaliśmy tu z Alex. Kiedy o tym pomyślałem, zakuło mnie w sercu. Strasznie było maszerować dróżką, którą zawsze pokonywaliśmy razem, zazwyczaj pogrążeni w rozmowie. Sam byłem tu tylko w dniu pogrzebu, ani razu więcej. W końcu to ona pokazała mi to śliczne miejsce. Nie sądziłem, że pewnego dnia będę musiał przebywać w nim bez niej. 
Zrezygnowany usiadłem na jednej z ławek i odchyliłem głowę do tyłu. Przymknąłem na chwilę oczy i próbowałem się wyłączyć. Marnie mi to jednak wychodziło. Co chwila przypominały mi się jakieś sytuacje związane z Alex. 

- Nie kłóć się ze mną!- Krzyknąłem roześmiany i obróciłem ją w swoją stronę. Brunetka uśmiechnęła się szeroko, wyzywająco. 
- Bo co? Nie boję się ciebie! - Wrzasnęła niczym małe dziecko i już jej nie było. Kiedy zorientowałem się, co się stało, ona była już jakieś 30 metrów dalej. Biegła i śmiała się w najlepsze. 
- W takim razie zacznij! - Powiedziałem głośno i puściłem się biegiem. Ganialiśmy się tak parę minut, oczywiście dawałem jej na początku uciekać - oboje wiedzieliśmy, że gdybym tylko chciał dogoniłbym ją w paręnaście sekund. Cała ta zabawa bardzo mi się jednak podobała i nie chciałem jej tak szybko przerywać. 
- No co jest Styles, nóżki cię bolą? - Odezwała się i puściła z daleka oczko. Uśmiechnąłem się przebiegle i już po chwili byłem tuż obok niej. Jednym zwinnym ruchem popchnąłem ją na zieloną trawę. 
- Ej, zejdź ze mnie! Jesteś ciężki. - Stękała cicho, kiedy musiała znosić mój ciężar, a ja tylko się śmiałem. Ta dziewczyna była niesamowita. 

Otworzyłem oczy i z powrotem znalazłem się w chłodnym, ciemnym i wyludnionym parku. Dopiero po chwili poczułem łzy, które spływały mi po policzkach, jedna po drugiej. Starłem je szybko i wstałem. Natychmiast stamtąd wyszedłem. 

- Słucham pana. - Odezwał się starszy pan siedzący w sklepie nocnym. Stałem w ciszy i sam nie wiedziałem tak naprawdę, czemu tam przyszedłem. Mężczyzna patrzył się na mnie zdziwiony, jakby dopiero teraz mnie rozpoznał. Odchrząknąłem cicho i mruknąłem w jego stronę sam zaskoczony swoimi słowami.
- Black Devil'e poproszę. 

Stałem na Tower Bridge i trułem się kolejnym czekoladowym papierosem. Nadal nie rozumiałem tego, co skłoniło mnie do kupna paczki pełnej trucizny. Może to przez Zayn'a? Zawsze powtarzał, że fajki pozwalały mu odreagować. 
Spojrzałem na ramę, którą trzymałem w ręku i okazało się, że zbyt wiele mi nie zostało. Doszedłem także do wniosku, że gówno mi te szlugi pomogły. Wyrzuciłem paczkę do rzeki i przyłożyłem dłonie do nosa. 
- Bleee! - Warknąłem sam do siebie czując smród. Jeszcze bardziej zdenerwowany ruszyłem przed siebie, znowu w nieznanym kierunku. Kręciło mi się w głowie, miałem wrażenie, że nie panuję nad własnymi nogami i w dodatku cały czas moje myśli zaprzątała Alex. 

- Tęskniłeś za mną przez cały ten czas? - Spytała, kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie na jej łóżku. Odchyliłem głowę tak, by lepiej ją widzieć i uśmiechnąłem się lekko.
- Głupie pytanie. - Mruknąłem i wpiłem się w jej malinowe usta. Smakowała miętą, która odurzała mnie do granic możliwości. Widzieliśmy się pierwszy raz od dwóch miesięcy - niby to nie tak długi czas, ja jednak czułem się, jakbym był daleko od niej przez przynajmniej pięć lat.
- Kocham cię, kocham twoje piosenki, kocham twój głos.. - Powiedziała, kiedy oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Uniosłem znacząco brwi.
- Ale? - Westchnęła cicho i wplątała mi dłonie w loki.
- Ale nienawidzę tego, jak mnie zostawiasz. 

Wciągnąłem głośniej powietrze i spojrzałem w niebo. 
- A ja nienawidzę tego, że straciłem cię na zawsze. - Wyszeptałem w gwiazdy i nagle zawróciłem. Coś kazało mi wrócić do tego cholernego klubu, który był w tym momencie strasznie daleko. Nie mogłem się jednak oprzeć i pomimo bolących nóg ruszyłem w jego stronę. Droga zajęła mi dobrą godzinę, a kiedy dochodziłem już do budynku czułem, że strasznie mnie ta wędrówka wymęczyła. 
Nie chodziło mi już nawet o moje biedne kończyny dolne, ale głównie o głowę i serce. Ten spacer miał oderwać mnie na chwilę od bólu i problemów - było odwrotnie niż chciałem. No cóż, nie zawsze wszystko musi być po naszej myśli... 
Ochroniarz oczywiście wpuścił mnie bez żadnego problemu. Kiedy znów usłyszałem tą klubową muzykę skrzywiłem się, jednak coś kazało mi iść dalej, w głąb sali. Zacząłem rozglądać się za znajomymi, miałem nadzieję, że jeszcze sobie nie poszli. W przeciwnym razie moja obecność tu nie miałaby kompletnego sensu. 
Kiedy znalazłem się na głównym parkiecie, ujrzałem Julie. Od razu ruszyłem w jej stronę, lecz to co było mi dane zobaczyć sprawiło, że wgniotło mnie w podłogę i totalnie zamurowało. 


Perspektywa Julie

Kiedy zobaczyłam, że Harry wstał i poszedł do wyjścia miałam ochotę od razu za nim iść. Po głębszym zastanowieniu się uznałam, że to jednak zły pomysł. Nadal nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Gdybyśmy zostali sami, z pewnością poruszyłby ten temat...
- No, to za kogo teraz pijemy?! Hm.. Wiem. Julie, twoje zdrowie, ty nasza zdolniacho! - Wszyscy unieśli szklanki na znak toastu. Upiłam swojego drinka do końca i sięgnęłam po komórkę, którą miałam w kieszeni. 
22:30. A działań Davida ani nie widać, ani nie słychać. No pięknie. 
Wywróciłam wściekła oczami i wstałam od stolika. Poszłam do baru po coś znacznie mocniejszego niż poprzedni drink. Idiota miał mi pomóc, ale bezczelnie zrobił sobie żarty! A ja głupia myślałam, że on naprawdę mi się przyda... 
- Szkocką z lodem, raz. - Powiedziałam w stronę barmanki, która stała za ladą. Podałam jej banknot, a ta zabrała się do pracy. Z pełną alkoholu szklanką wróciłam do znajomych, którzy wciąż siedzieli i sobie gawędzili. Rzuciłam Niallowi znaczące spojrzenie, bowiem siedział tuż obok Suse. Ten zaczerwienił się i ku mojej uldze poprosił dziewczynę do tańca. Kiedy siadałam, oni szli już w stronę parkietu. 
- Hohoho, widzę koleżanka chce się dziś zabawić! - Rzucił Lou, a ja spojrzałam na niego spode łba. 
- Nie każdy ma tak słabą głowę jak ty, kotku. - Uśmiechnęłam się słodko i upiłam łyk alkoholu. Prawie od razu poczułam gorąco rozchodzące się po mym ciele. 
- Pff! Jak się upijesz, to ja cię nieść do domu nie będę. Nawet nie wiem gdzie mieszkasz. - Mruknął wyraźnie zraniony moimi słowami, przez co zachciało mi się śmiać.  
- Taka jest prawda! Tylko Harry i Niall znają twój adres. Ciekawe dlaczego... - Puścił mi perskie oko, a ja zamarłam. Ten razem z Malikiem i Liamem wpadli w niezłą pompę, a mi ulżyło. Tomlinson po prostu był już porządnie wstawiony i gadał co mu ślina na język przyniosła. 
- No, a tak serio Parker, to masz kogoś czy żelazna dziewica z ciebie? - Palnął Zayn, a ja wytrzeszczyłam oczy. I co tu powiedzieć? 
- O, Julie, tu jesteś. Tyle cię szukałem, jejku... - Usłyszałam znajomy męski głos i od razu się odwróciłam. To samo zrobili chłopcy. 
- Cześć... David. - Nie wierzyłam w to, co ujrzałam. 

- Hej chłopaki, gratuluję genialnej piosenki. - Uśmiechnął się promiennie do 1D, co oni grzecznie odwzajemnili. Byli równie zaskoczeni, jak ja. 
- Julie, nie przedstawisz mnie? - Mruknął lekko zawiedziony i rzucił mi dyskretne spojrzenie w stylu "ogarnij się dziewczyno", co trochę mnie otrzeźwiło.
- Emm, a więc poznajcie Davida. - Uścisnęli sobie dłonie, a Lou zaproponował, aby mój znajomy się do nas przyłączył. On oczywiście z miłą chęcią usiadł z nami przy stoliku i ku mojemu zdziwieniu objął mnie ramieniem. 
Siedzieliśmy tak dobre pół godziny, a rozmowa średnio się kleiła. W końcu Malik przełamał się i spytał o to, co dręczyło jego, Payne'a i  Louis'a odkąd tylko David się tu pojawił.
- Chodzisz z Julie czy tylko się przyjaźnicie? Nic nie wspominała o chłopaku. - Anioł uśmiechnął się do niego i od razu odparł, całkowicie na luzie.
- Spotykamy się. - Że co?! Mulat zachłysnął się drinkiem, którego właśnie pił. Chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Tak jak i ja. Chociaż, szczerze mówiąc nie rozumiałam jego reakcji. Nawet jeśli bym kogoś miała, to co w tym złego? T on śmiał się niedawno i sypał komentarze o żelaznych dziewicach. Sam się w sumie prosił. 
- Ach tak. No no, to fajnie. 

Dochodziła pierwsza w nocy. Powoli nudziło mi się ślęczenie w miejscu pełnym pijanych i napalonych ludzi.
- Zatańczymy? - David wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń. Zgodziłam się, ponieważ tylko na osobności mógł mi wszystko wyjaśnić. 
Trzymając się za ręce doszliśmy do parkietu i zaczęliśmy bujać się  rytm muzyki. Z początku nie szło nam zbyt dobrze, jednak po chwili się rozkręciliśmy.
- Co to za szopka? - Spytałam nagle, a ten uśmiechnął się od ucha do ucha. 
- Tak właśnie będę ci pomagał. - Wypiął dumny pierś i okręcił mnie wokół własnej osi. 
- I co to niby da? Harry pomyśli, że jestem zajęta i tym bardziej się mną nie zainteresuje! - Warknęłam i rzuciłam mu lodowate spojrzenie. 
- Spokojnie, kobieto. Mówiłem ci, że mam plan i jest genialny, wyluzuj się. - Szybka piosenka się skończyła, DJ oznajmił, że teraz pora na coś romantycznego. Anioł objął mnie w talii i przyciągnął bliżej siebie. Czując od niego ludzkie ciepło i zapach perfum, wyraźnie się zdziwiłam.
- Jak to możliwe, że przybrałeś postać człowieka w 100%? - Spytałam. Ten przysunął się jeszcze bardziej i spojrzał mi prosto w oczy. 
- A jak to możliwe, że zginęłaś i wróciłaś do świata żywych? - Stwierdziłam, że drążenie tego tematu to zły pomysł. Postanowiłam skupić się na tańcu. 
Razem kołysaliśmy się i było nawet miło. Nie chciałam tego psuć, ale musiałam mu powiedzieć, co mnie dręczy.
- Mamy tak mało czasu... Boję się, David. - Wyszeptałam mu wprost do ucha. Ten westchnął i pogładził mnie dłonią po plecach. 
- Będzie dobrze, młoda. Już moja w tym głowa. - Uśmiechnęłam się słabo. - Oo proszę, wreszcie możemy zacząć prawdziwe przedstawienie. 
Nie wiedziałam kompletnie o co chodzi, dopóki anioł nie musnął swoimi wargami moich. Z początku stałam jak posąg, totalnie zaszokowana. Po chwili dopiero odwzajemniłam pocałunek.
Nie mogę powiedzieć, że było to nieprzyjemne. Po prostu czułam się jak maszyna. Dlaczego? Bo to nie te usta chciałabym czuć na swoich. 
I w tym momencie GO zobaczyłam. Stał tuż za Davidem, parę metrów dalej. Patrzył prosto na nas, cały zszokowany i... Zazdrosny? Zdruzgotany? Trudno powiedzieć.  Starał się ukryć swoje emocje, próbował nałożyć maskę. Jednak ja zdążyłam zauważyć, że najzwyczajniej w świecie ten widok mu się nie spodobał. 
To dobry znak. Pierwszy taki od dawna. 


__________

Widzę masę błędów dot. mieszania czasów, mam z tym problem, pewnie to zauważyliście. Wybaczcie, nie mam siły tego wszystkiego teraz poprawiać. Jest późno/ baaaardzo wcześnie, a ja w dodatku jestem chora. :c 

80 obserwatorów, wow! ♥ 

Mam małą prośbę. Jeśli już piszecie, że jestem coraz gorsza w pisaniu i, że rozdział przydałoby się podrasować, to trochę to rozwijajcie. ;)
Jak mam się poprawić, jeśli nie wiem w czym konkretnie zawaliłam? 
Jak mam na drugi raz napisać lepiej rozdział, skoro nie wiem co Wam się nie podoba? 

Nie myślcie tylko sobie, że nie umiem przyjąć krytyki. Ja po prostu chciałabym dostać konstruktywną. Tylko taka może mi pomóc się poprawić, nie sądzicie? 
Napisać, że się nic nie podoba i, że nic mi ostatnio nie wychodzi jest najłatwiej, jednak niczego to nie wnosi. Może oprócz kryzysu, który szczerze mówiąc mnie trochę dopadł. W każdym razie, na pewno nie pomaga mi to wyeliminować  pewnych błędów, bo nie wiem gdzie ich szukać i co tak bardzo Was boli. 

enjoy x