wtorek, 31 grudnia 2013

Chapter Fourteenth


You take me by the hand, I question who I am,
Teach me how to fight, I'll show you how to win.
You're my mortal flaw and I'm your fatal sin.




Wybiła 13:00, a ja akurat przekroczyłam próg ogromnego studia należącego do SYCO. Skinieniem głowy przywitałam się z siedzącą w recepcji Clarą i już chciałam pomaszerować do sali prób, jednak zatrzymał mnie jej poważny ton głosu.
- Julie, dyrektor chce cię widzieć. - Zdziwiona stanęłam w miejscu i spojrzałam na dziewczynę pytająco. Ta wzruszyła ramionami, jakby również nie wiedziała o co może chodzić.
- Nic więcej nie powiedział, po prostu chce żebyś przyszła. Siedzi w gabinecie na samej górze. - Powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie, co odwzajemniłam. Podeszłam do windy i nacisnęłam guzik. Miałam chwilę, musiałam poczekać aż zjedzie na parter, dlatego odezwałam się do Clary jeszcze raz.
- Możesz powiedzieć chłopakom, że się spóźnię? Pewnie już czekają. - Dziewczyna pokiwała głową na znak, że to nie problem. Podziękowałam jej kolejnym uśmiechem i wsiadłam do windy, która akurat nadjechała.

- Proszę. - Usłyszałam i uchyliłam delikatnie drzwi gabinetu. Za ogromnym, mahoniowym biurkiem siedział dyrektor. Był to dobrze znany mi John - mężczyzna w średnim wieku, przyjaciel Simona - właściciela wytwórni. Skinął głową i zaprosił mnie do środka. Niepewnie weszłam i usiadłam na krześle naprzeciwko niego. 
- Wzywał mnie Pan. - Powiedziałam nieśmiało i spojrzałam na niego. Nie wyglądał na człowieka o złym nastroju, dlatego trochę się rozluźniłam.
- Tak, posłuchaj Julie. Najpóźniej jutro chłopcy muszą pokazać się z tym nowym singlem. Dacie radę? Simon na was liczy. Ja również. - Z jednej strony mi ulżyło, bałam się, że zostałam wezwana, bo coś źle zrobiłam. Z drugiej jednak byłam nadal trochę przerażona. Przecież za mało ćwiczyliśmy! Nie byliśmy gotowi na występy, na pewno nie z "Moments". 
- Ale, panie dyrektorze... Myślę, że to zły pomysł. Chłopcy nie opanowali jeszcze idealnie tej piosenki. - Odparłam i spuściłam wzrok. Wolałam jego reakcji nie podziwiać. John zawsze był nerwowy. 
- Nie interesuje mnie twoje zdanie, jeśli mam być szczery. Jutro o 12:00 chcę widzieć śpiewających chłopaków przede mną. Żegnam, Julie. - Mruknął i zajął się papierami. Całkowicie mnie olał. Zaskoczona i oburzona wyszłam z pomieszczenia i pobiegłam do windy. 

Otworzyłam drzwi i wściekła wpadłam do sali prób. Zayn i Louis prawie spadli z krzeseł, Niall spojrzał na mnie cały wypłoszony, a Harry'ego nigdzie nie widziałam.
- Dziewczyno, chcesz żebym padł na zawał? - Warknął Malik i złapał się za głowę. Zignorowałam go i natychmiast usiadłam przy pianinie. 
- Nie mamy czasu na głupie rozmowy. Jutro występujecie przed Johnem, Simonem i resztą zarządu. Macie zaśpiewać "Moments", a dobrze wiecie, że średnio nam to wszystko idzie. Niech ktoś znajdzie Styles'a i go tu przyprowadzi, będę wdzięczna. - Mruknęłam poirytowana, co wywołało niemały szok u 4/5 One Direction. Z początku wszyscy siedzieli i tępo się na mnie patrzyli, dopiero po chwili Nialler ruszył tyłek i pomaszerował na korytarz. 
Reszta nadal gapiła się na mnie jakbym nie wiem co zrobiła.
- No co, do cholery? Ruszać tyłki i się rozśpiewujemy. - Wstali posłusznie, a ja zaczęłam grać znaną im już dobrze melodię. Po paru minutach ćwiczeń do sali wpadli blondas i Harry. Oboje dołączyli do reszty i przez dobre pół godziny ćwiczyliśmy ich skale. 
- Do, re, mi, re, do, re, mi, re, do... Dobrze, koniec! Przechodzimy do singla, mamy mało czasu. - Powiedziałam i zagrałam wstęp do "Moments", lecz Liam nie wszedł na swoją solówkę. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, a ten powiedział.
- Julie, nie dało się go przekonać? Przecież my ledwo co umiemy. Wszyscy się wściekną. - Pokręciłam wolno głową, w zupełności się z nim zgadzałam. Jeśli wystąpimy jutro przed nimi to się skompromitujemy. 
- Powiedział, że nie interesuje go to, co mam w tym temacie do powiedzenia. Przykro mi chłopcy, ale chyba spędzimy to dzisiaj większość dnia... Jeśli źle wypadniemy, to z pewnością mnie wyleją. A ja chciałabym mieć stałe źródło dochodu. - Uuśmiechnęli się do mnie i wzięli kartki z tekstami. 
- Liam, wchodzisz. - Powiedziałam i powtórnie zagrałam początek singla. Tym razem Payne idealnie zaczął. Uśmiechnęłam się szeroko i grałam dalej, wsłuchując się w słowa, które zapisane zostały przez genialnego Ed'a Sheeran'a. 
Zatopiłam się w muzyce, lecz kiedy zaczęło się sol0 Harry'ego bicie mojego serca momentalnie przyspieszyło. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do głębi jego niesamowitej barwy głosu. Po chwili dołączyła do niego reszta zespołu i razem o dziwo ładnie zaśpiewali. Byłam z nich dumna, naprawdę się starali. Banan sam cisnął mi się na twarz.

Naprawdę nieźle ich wymęczyłam. Skończyliśmy ćwiczenia późnym wieczorem, była już 19:00. 
- To do zobaczenia jutro, Julie. Będzie dobrze. - Powiedzieli chórem chłopcy i rozeszli się do domów. Myślałam, że zostałam sama w sali, dlatego ubierałam płaszcz i podśpiewywałam sobie pod nosem. Prawie podskoczyłam ze strachu, kiedy usłyszałam za sobą niski, męski głos.
- Możemy porozmawiać? To naprawdę ważne. 

________

Wieeeeem, króciutki, ale jestem na imprezie, hahahah.
Trochę już wypiłam i nie mam siły pisać dalej. Przepraszam, jeśli coś jest bez sensu. XD

Niedługo dodam ciąg dalszy, obiecuję. 

A teraz... SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ♥


czwartek, 26 grudnia 2013

Chapter Thirteenth


Ostatni już raz sprawiłem, że jej oczy płaczą.
Pośród mych natchnień, Twoje łzy słone..

Błagam, napraw mnie! 



Licznik: 19 dni
 Faceci są do dupy. 
Wiedziałam o tym od zawsze, dlatego nigdy z żadnym nie wiązałam się na poważnie. Dopóki nie pojawił się on. Ten, który miał być inny. Ten, który wydał mi się doskonały. 

Wczoraj dotarło do mnie, że ideały nie istnieją. Nawet on nie potrafi nim być. Udowodnił to w klubie. 
Ta scena znów stanęła mi przed oczami. Momentalnie się wzdrygnęłam, kolejne łzy zalały moje czerwone od płaczu policzki. Jego usta zetknięte z ustami tej dziwki. Ich przyspieszone oddechy. Ich płonące z pożądania ciała. Całe wspomnienie wróciło, jak jakiś okropny sen. 
- Nie mam siły. Do cholery, nie mam już siły! - Krzyknęłam sama do siebie i walnęłam pięścią w białą ścianę w przedpokoju.
 Zsunęłam się po niej i usiadłam na podłodze. Odrzuciłam do tyłu blond włosy i schowałam twarz w dłoniach, które już po chwili były całkowicie mokre. 
- Czemu się mazgaisz jak dziecko? - Pisnęłam wystraszona i aż podskoczyłam. Obok mnie siedział sobie David i przyglądał mi się badawczym wzrokiem. Na początku widziałam w jego oczach znaną mi już ironię, jednak po chwili zmieniła się ona w zakłopotanie, a po chwili we... Współczucie? A jednak anioły mają uczucia. Przebywając z nimi w niebie zaczynałam już powoli w to wątpić.
- Młoda, wiedziałaś na co się porywasz. Droga, którą wybrałaś jest najtrudniejsza. Najbardziej bolesna i najbardziej popieprzona ze wszystkich. Ale też najbardziej opłacalna. Przynajmniej w niektórych przypadkach. - Powiedział i uniósł lekko kąciki ust ku górze. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Automatycznie przysunęłam się jeszcze bliżej i schowałam głowę w jego bluzę. Pachniał jakimiś ładnymi perfumami, które od razu mi się spodobały. Zamknęłam zapłakane oczy i zaciągnęłam się tą przyjemną wonią. Chociaż w tym momencie czułam, że ktoś przy mnie był, że nie zostawiono mnie całkowicie na pastwę losu. 
- Dziękuję. - Wyszeptałam i uniosłam głowę, by móc spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Ten zaskoczony odwzajemnił spojrzenie i odparł.
- Za co? - Uśmiechnęłam się przez łzy i wytarłam pozostałości słonego płynu z policzków.
- Za to, że mi pomagasz, że jesteś. Bez ciebie całkowicie bym tu zbzikowała. - Zaśmiał się słysząc ostatnie słowo i poczochrał moje długie włosy, które i bez jego gestu były ułożone w cztery strony świata. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że cały czas się do niego przytulałam. Poczułam, że oblałam się rumieńcem pokazującym moje zawstydzenie i odsunęłam się trochę. Anioł chciał już to skomentować, ale ja byłam szybsza i zaczęłam inny temat.
- Dlaczego możesz mnie dotykać? Zmieniłeś się w człowieka? - David spojrzał na mnie spode łba i uśmiechnął się ponownie, tym razem ze znaną mi już kpiną. 
- Uwierz, chciałbym. Ale nigdy nie będzie mi to dane. Po prostu kiedy jestem w tym świecie mogę sprawić, by moje ciało stało się materialne. Lecz nigdy nie będę mógł zrobić tego na stałe. - Przez to, co powiedział grobowa atmosfera powróciła. Zrobiło mi się głupio.
- Ja... Przykro mi. - Odparłam i spuściłam głowę. Kątem oka widziałam, że chłopak pokręcił tylko głową, jakby mnie nie rozumiał.
- Nie masz na to wpływu, nie musisz czuć się dziwnie, niepotrzebnie mi współczujesz. - Chciałam coś mu na to odpowiedzieć, ale zatkał mi usta palcem i kontynuował. - To dlatego tak bardzo byłem za tym, byś mogła tu wrócić. Jesteś żywa, jesteś człowiekiem. To, że urodziłaś się na Ziemi było dla ciebie największym darem, ogólnie życie jest największym prezentem jaki możemy dostać. Tobie zabrano je zbyt wcześnie. Chciałem, abyś mogła się nim jeszcze trochę nacieszyć. Ja nie mogę, ale mogę patrzeć na to jak próbujesz swój nowy prezent jakoś ułożyć. Mogę ci pomagać. To sprawia, że trochę zapominam o tym, że sam nigdy nie będę mógł doświadczyć tego na swojej skórze. - Autentycznie mnie zatkało. Nie byłam w stanie uwierzyć w to, że on powiedział coś takiego. Złapałam go za rękę i ścisnęłam ją lekko, chcąc tym dodać mu otuchy - tak jak on mi przed chwilą. 
- Dobra, trochę zboczyliśmy z tematu. Młoda.. - Wcięłam mu się momentalnie w słowo.
- Nie nazywaj mnie tak. - Nienawidziłam tego typu przezwisk. Sprawiały, że moja cierpliwość kończyła się momentalnie.
- Okej, no to blondi. Lepiej? - Spojrzałam na niego spode łba, ale nie zmartwił się tym zbytnio i mówił dalej. - A więc tak. Rozumiem, że cholernie boli cię to, co stało się wczoraj. Masz prawo być wściekła. Ale nie możesz tego okazywać. Nie przy Harry'm. Gdybyś była Alex, mogłabyś zrobić mu awanturę za to obściskiwanie się z przypadkową laską. Jednak musisz pamiętać, że teraz jesteś Julie. Masz trochę mniej do powiedzenia niż wcześniej, bo jak na razie nie chodzisz z nim. 
- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić... - Mruknęłam i utkwiłam wzrok w padającym za oknem śniegu. Białe płatki sprawiały, że trochę się uspokoiłam.
- Posłuchaj mnie. Jak już będziecie szczęśliwą parką to mu to wypomnisz, nakrzyczysz na niego i dasz karę, zrobisz co ci się zamarzy. Ale mówię ci, że teraz strzelanie na niego focha nie ma sensu! Zacznę od tego, że wybadałem sytuację i wiem, że on nic nie pamięta. Jedno wielkie nic! A zakończę na tym, że masz coraz mniej czasu, chcesz go zmarnować na obrażanie się? Zastanów się nad tym. Pamiętaj, że niedługo wkraczam do akcji, no chyba, że coś się między wami nagle ruszy. - Wyszczerzył się jak głupi i zniknął. Westchnęłam cicho i w duchu przyznałam mu rację. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon, który najprawdopodobniej leżał na stole w przestronnej kuchni. Niechętnie podniosłam się z podłogi i pomaszerowałam odebrać.
- Halo?
- Julie? Słuchaj, wiem, że już prawie 10:00, ale czy nie moglibyśmy zacząć próby o jakiejś 13:00? Nie wyszłaś jeszcze do studia, prawda? Powiedz, że nie! - Oczywiście, że nie, miałam w ogóle nie przychodzić, tylko zadzwonić i powiedzieć, że mam grypę, ale straciłam poczucie czasu. - Jesteśmy całkowicie niewyspani po tej imprezie...
- Masz szczęście, że jeszcze nie wyruszyłam z domu. Widzimy się później, Nialler. - Już chciałam kończyć, ale Irlandczyk musiał jeszcze coś powiedzieć. 
- Czekaj! Julie, czy już z tobą lepiej? Wybiegłaś cała zapłakana, Harry za tobą, nikt nie wie co się stało, on nic nie pamięta... - Skrzywiłam się i na biegu spróbowałam wymyślić jakieś kłamstwo.
- Aj tam, nie ma o czym mówić. Trochę się podpiłam, a spotkałam tam byłego chłopaka z jakąś nową laską. Jak przedobrzę z drinkami to płaczę przez byle co. - W sumie aż tak bardzo go nie okłamałam. Pominęłam tylko parę drobnych szczegółów, od których mógłby zwariować i uznać mnie za idiotkę.
- A, rozumiem. W takim razie ulżyło mi, myślałem, że ktoś ci coś zrobił! Okej, to ja idę odespać. Do zobaczenia! - I się rozłączył. Odłożyłam telefon na stół i poszłam do sypialni, gdzie rzuciłam się na łóżko. Nie spałam praktycznie wcale, byłam równie padnięta jak zespół. Dlatego już po kilku minutach odpłynęłam w świat Morfeusza. 



Perspektywa Harry'ego 

Obudził mnie dźwięk telefonu, który miałem ochotę wywalić za okno. Niechętnie otworzyłem oczy i uniosłem się na łóżku do pozycji siedzącej. Od razu poczułem bardzo silny ból, który przeszywał całą czaszkę. Zacząłem zastanawiać się nad tym, co wydarzyło się w nocy w klubie i ile wypiłem, ale nic nie mogłem sobie przypomnieć... Jęknąłem cicho i zgarnąłem komórkę z szafki nocnej. 


"Widzimy się w studiu dopiero o 13:00. N. xx" 

Odetchnąłem z ulgą i położyłem się z powrotem. Owinąłem się szczelniej ciepłą kołdrą i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. 

Siedziałem w miejscu, w którym po raz ostatni powiedziałem Alex o swoich uczuciach. Zasmucony opierałem się o kamień, na którym nadal stały wypalone już świeczki. Spojrzałem w niebo i ujrzałem gwiazdy, świeciły równie pięknie jak tego pamiętnego wieczora. Wszystko zdawało się być takie samo. Z jednym wyjątkiem. Nie było już Jej. Dziewczyny, która przewróciła moje życie do góry nogami i sprawiła, że zobaczyłem co to znaczy kochać. 
Kiedy o niej pomyślałem, z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy tęsknoty. Przy znajomych starałem się nie pokazywać swojego cierpienia, chciałem aby myśleli, że daję sobie radę. Dopiero w samotności mogłem dać upust emocjom. 
- Harry? - Usłyszałem damski, znajomy głos i aż podskoczyłem ze strachu. Spojrzałem w bok i ujrzałem... Nieeee, to niemożliwe. To nie mogła być ona. Potrząsnąłem głową i zamrugałem kilkakrotnie. Mimo to nadal stała przy mnie. Jej długie, ciemne włosy okalały bladą i wychudzoną twarz. Niebieskie jak ocean oczy spoglądały na mnie smutno. A ja nadal nie wierzyłem w to, co się dzieje.
- Alex? Jak, jak to możliwe? - Wyszeptałem i wstałem z ziemi. Chciałem podejść bliżej i jej dotknąć, sprawdzić czy to nie zwidy, ale dziewczyna wyciągnęła rękę przed siebie i odparła.
- Nie zbliżaj się i zamilcz. Pomóż mi, Harry, proszę... Pomóż mi. - Otworzyłem szerzej oczy całkowicie zdezorientowany. 
- W czym mam ci pomóc, Alex? Powiedz, błagam. Tak strasznie za tobą tęsknię. - Brunetka uśmiechnęła się delikatnie, ledwo zauważalnie. To sprawiło, że serce zaczęło mi szybciej łomotać. 
- Nie mogę ci powiedzieć. Musisz sam wszystko zrozumieć... Wiedz Harry, że masz bardzo mało czasu. Coraz mniej... - Jej postać zaczęła nagle znikać, a ja bałem się, że to ostatni raz kiedy ją zobaczyłem. Chciałem zrobić krok do przodu, ale powstrzymałem się widząc, że niska brunetka nagle przybrała postać wysokiej, szczupłej blondynki. Spojrzałem na jej twarz i wstrzymałem oddech. Julie?
- Coraz mniej... - Szepnęła i zamieniła się w szkielet, który zaczął się do mnie zbliżać. Automatycznie zrobiłem krok w tył, ale to coś nadal za mną szło. 
- Zostaw mnie! - Krzyknąłem i pobiegłem w las. Zdawało mi się, że udało mi się uciec, jednak po chwili coś złapało mnie od tyłu i powaliło na trawę. 

- NIEEEE! - Jak oparzony wyskoczyłem z łóżka i wziąłem parę głębokich wdechów. Pot lał się po mojej twarzy jakbym przebiegł maraton. Przeczesałem z nerwów kręcone włosy i poszedłem do kuchni. W drodze cały czas w myślach mówiłem sobie "spokojnie Styles, to tylko głupi sen", jednak nic to nie dawało. Będąc już we właściwym pomieszczeniu złapałem za butelkę wody i jej zawartość wypiłem w niespełna 3 minuty. Kiedy skończyłem, odstawiłem puste opakowanie po napoju na stolik i usiadłem na krześle nadal zdenerwowany...
- Ogarnij się chłopie, to był koszmar. Nic więcej. - Nie wytrzymałem i powiedziałem to głośno. Myślałem, że trochę mnie to uspokoi, ale średnio wyszło. Cały czas trochę trzęsły mi się ręce. 
Przymknąłem na chwilę oczy, miałem nadzieję, że chociaż to okaże się pomocne. Jednak od razu ujrzałem twarz Alex, zmieniającą się w Julie. Dlaczego do cholery w nią? Co one mają ze sobą wspólnego? 
Zacząłem głębiej analizować ten cholerny sen. Alex prosiła o pomoc... Mówiła, że mam mało czasu. To raczej zła wiadomość. Po chwili pokazała się znajoma Julie, która również podkreśliła, że się on kończy. I ten kościotrup. Na samo jego wspomnienie wzdrygnąłem się lekko i otworzyłem oczy. 
- O co w tym wszystkim chodzi... - Mruknąłem i schowałem twarz w dłoniach. Nie mogłem tego tak zostawić, musiałem z kimś porozmawiać. Najlepszą osobą wydała mi się blondynka, w końcu to ona pojawiła się we śnie. Postanowiłem po pracy zająć jej chwilę. Naszły mnie myśli, że mogłaby mnie wziąć za wariata i dać numer do psychiatry, ale nie miałem wyjścia. Czułem, że ten sen nie był spowodowany moim bzikowaniem z powodu śmierci dziewczyny, byłem niemal pewien, że to jakiś znak. 

________

Kolejny, spontanicznie napisany rozdział. Krótki, bo nie miałam zbyt wiele czasu, ale jest. :) 
Taki mój prezent na gwiazdkę. Może i Wy mi jakiś zrobicie? Byłabym naprawdę szczęśliwa widząc wiele komentarzy. Widzę, że czytacie nadal mojego bloga, co prawda liczba wyświetleń spadła w stosunku do września/października, ale wciąż jest wysoka. :) 

Z okazji świąt chciałabym Wam kochani życzyć wszystkiego, co najlepsze. Wiele radości, uśmiechu na twarzy i spełnienia marzeń. 
Każdej Directionerce czytającej to opowiadanie życzę również koncertu 1D w naszym pięknym kraju - mam nadzieję, że wszystkie się na nim spotkamy. ;) 

niedziela, 15 grudnia 2013

Chapter Twelfth



I don't need to see you cry,
I don't need to breathe your life.
Think it's time I'm moving on, 
I gotta let go, let go...



Licznik: 20 dni
Obudził mnie dzwoniący już od ładnych paru minut telefon. Niechętnie wyszłam spod ciepłej kołdry i pomaszerowałam do kuchni. Zgarnęłam ze stołu komórkę i spojrzałam zaspanym wzrokiem na wyświetlacz. Ukazał mi się numer, który skądś kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
- Słucham. - Odebrałam i przeczesałam palcami długie włosy, które aż prosiły się o porządne potraktowanie szczotką.
- Julie? - Usłyszałam charakterystyczny irlandzki akcent i uśmiechnęłam się szeroko. Zawsze lubiłam rozmawiać z Niall'em, bo był taki pozytywny i życzliwy. Kiedy Harry poznał mnie z całym zespołem to właśnie on wydał mi się najsympatyczniejszy. Oczywiście z resztą też bardzo dobrze się dogadywałam, ale to z blondasem łączyła mnie, można powiedzieć przyjaźń. Teraz, kiedy jestem teoretycznie innym człowiekiem Nialler z pewnością nie traktuje mnie jak za starych czasów, ale mimo to mam wrażenie, że mnie zaakceptował. Inaczej nie spędziłby ze mną tyle czasu i nie dzwoniłby teraz.
- Cześć Niall! Co słychać? 
- Heeeeeeeeej! - Wykrzyknął, przez co skrzywiłam się i odsunęłam delikatnie słuchawkę od ucha. - Wiesz co dzisiaj jest? - Spytał cały podniecony. Zdezorientowana uniosłam brwi do góry i czekałam aż mi powie o co chodzi.
- Nie wiesz, prawda? - Od razu posmutniał. Niesamowite, jak w ciągu paru sekund nastrój tego chłopaka może diametralnie się zmieniać.
- Powiedz o co chodzi, to się dowiem. - Odparłam, a ten westchnął cicho. Oczami wyobraźni widziałam, jak przeczesał dłonią swoje miękkie farbowane włosy.
- A więc, dzisiaj idziemy do klubu. My i ty. - Zaskoczona usiadłam na krześle i spytałam.
- Uważacie, że to dobry pomysł? Harry ma żałobę, dziwnie będzie jeśli pójdziemy bez niego... - Tak naprawdę to chodziło mi głównie oto, że nie chciałam iść nigdzie bez jego towarzystwa. Ale nie mogłam tak powiedzieć, dlatego palnęłam pierwsze, co przyszło mi do głowy.
- Hm, to nie jest problem Julie. On idzie z nami. - Odpowiedział, a ja otworzyłam szerzej oczy. - Powiedział, że woli iść na imprezę mimo swojego stanu niż siedzieć samemu w czterech ścianach. To podobno gorsze niż patrzenie na wszystkich bawiących się ludzi. W sumie to się jemu nie dziwię... Sam zwariowałbym na jego miejscu. - Pokiwałam głową na znak, że się z nim zgodziłam mimo, iż Niall nie mógł tego zobaczyć. 
- O której i gdzie ta impreza? - Usłyszałam głośne "wohoooo" wydobywające się z ust Irlandczyka, co wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech. 
- Przyjadę po ciebie o 18:00! Ja już muszę kończyć, Zayn jęczy, że nie ma się w co ubrać i muszę z nim jechać na zakupy. Pa! - Wykrzyknął radośnie i się rozłączył. Odłożyłam komórkę na stół i poszłam do łazienki, aby doprowadzić się trochę do porządku. 

[...]

- Hm, chyba nie jest źle. - Powiedziałam przeglądając się w lustrze. Blond kosmyki włosów delikatnie pofalowałam i zostawiłam rozpuszczone. Twarz przykryłam jedynie jasnym podkładem, nigdy nie lubiłam kilogramów tapety na policzkach. Niebieskie oczy podkreśliłam ciemną kredką, aby ich kolor jeszcze bardziej się wyróżniał. Na koniec podkręciłam lekko rzęsy i pomalowałam usta jasnym błyszczykiem. Wydawało mi się, że efekt końcowy był naprawdę okej. 
Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i pomaszerowałam do garderoby, aby znaleźć odpowiedni strój. Niestety moja nowa szafa nie grzeszyła w ubraniach... Nie miała nic odpowiedniego na wyjście do klubu. Spojrzałam na zegarek - 17:30. 
- Niech to diabli! - Warknęłam i trzasnęłam drzwiami. 
- Na twoim miejscu wzywałbym aniołów, nie diabła. Z nami masz lepsze stosunki. - Odwróciłam się na pięcie i niemal wpadłam na Davida. Stał tuż za mną i uśmiechał się ironicznie, jak to chyba miał już w zwyczaju. Wywróciłam oczami i pokazałam palcem na szafę.
- Dlaczego nie wyposażyłeś mnie w fajne ciuchy, co? W czym ja pójdę? Nie mam czasu lecieć do sklepu! - Zmrużyłam oczy widząc, że moje zachowanie bardzo go bawiło. 
- Uspokój się, Juls. Wiesz, że mogę wiele - wystarczy poprosić. Ładnie poprosić. - Powiedział spokojnie i uniósł nieznacznie brwi do góry. Westchnęłam ciężko i odsunęłam się kawałek do tyłu.
- Bardzo, bardzo, ale to bardzo proszę cię o jakiś w miarę nadający się strój na dzisiejszy wieczór. - Mruknęłam, a David pokręcił przecząco głową. 
- To nie było przekonujące. Jeszcze raz. Postaraj się, zegar tyka. - Najchętniej odpysknęłabym mu coś, ale ponieważ był moją ostatnią deską ratunku to musiałam zachować spokój. Podeszłam do niego bliżej i położyłam delikatnie dłoń na jego prawym ramieniu. Uśmiechnęłam się szeroko i powiedziałam.
- Załatw mi coś ładnego, proszę. - Anioł zaśmiał się i pstryknął palcami. Po chwili w jego ręku leżała śnieżnobiała, śliczna sukienka. 
- Wow. - Wyrwało mi się. Chłopak kolejny raz tego dnia zachichotał i podał mi ubranie. Obejrzałam je dokładniej - było naprawdę cudowne. Ale czy to się nadaje do klubu? 
- David, ale to jest chyba zbyt.. - Nie mogłam dokończyć, ponieważ Anioł od razu wszedł mi w słowo.
- Nie ma żadnego "ale". Zakładaj to, bo z tego co wiem, to Niall już tu jedzie. Chyba nie chcesz mu się pokazać w piżamie? Nie to, że źle w niej wyglądasz, po prostu... Nieważne, idź się ubrać. - Machnęłam ręką i pobiegłam do łazienki. Wcisnęłam się w strój i jęknęłam, gdy zobaczyłam dokąd sięgała mi sukienka. 
- Zabiję cię! To jakiś żart?! - Krzyknęłam i wyszłam na korytarz. Ciemnowłosy zmierzył mnie wzrokiem, co spowodowało, że oblałam się rumieńcem. 
- O co ci chodzi? Dobrze jest! Nie wierzysz mi? - Spytał.
- Nie. Jest stanowczo za krótka! - Warknęłam w jego stronę rozgniewana. Ten uśmiechnął się i podszedł bliżej. Automatycznie zrobiłam krok w tył.
- Okej, może jestem nie z tej ziemi, nie muszę się znać na modzie i kobietach. Dlatego zobaczymy reakcję Horan'a. - Zdążył to powiedzieć, a w domu rozległ się dzwonek do drzwi. David popchnął mnie w ich stronę i zniknął. Niepewnie uchyliłam drewniane drzwi i ujrzałam odwróconego bokiem do mnie Niall'a. Pewnie gdyby nie moja miłość do Styles'a, właśnie zaparłoby mi dech z wrażenia. Blondyn miał na sobie czarne rurki z lekko opuszczonym krokiem, białe buty supra, do tego dobrał zielony t-shirt, a włosy postawił do góry, co dodało mu mnóstwo uroku. Odwrócił się w moją stronę z czarującym uśmiechem, który po chwili zniknął. Zastąpiło go ogromne zaskoczenie. Tak jak David przed chwilą zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Niebieskie oczy chłopaka błysnęły, a z ust wydobyło mu się ledwie słyszalne "wow". Poczułam się trochę dziwnie - nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania płci przeciwnej. 
- Ślicznie wyglądasz, Julie. - Powiedział kiedy już trochę się ogarnął. Posłałam mu lekki uśmiech i odpowiedziałam.
- Ty też dobrze się prezentujesz. Dziewczyny w klubie oszaleją. - Zaśmiał się i pokręcił przecząco głową. 
- Raczej nie. Zbierajmy się, chłopaki są już w klubie. - Zgarnęłam z wieszaka płaszcz, założyłam buty i już po 5 minutach byliśmy w drodze. Co jakiś czas Nialler dyskretnie na mnie spoglądał, co sprawiało, że dziwnie się czułam. Nie byłam przyzwyczajona do takiego jego zachowania - zanim zginęłam, byliśmy jak rodzeństwo. Z tym, że wtedy byłam partnerką jego przyjaciela. Teraz Horan traktował mnie jak nowo poznaną osobę, wolną dziewczynę. Przestraszyłam się, że z czasem zacznie mu na mnie zależeć. Nie mogłam do tego dopuścić!
- Dlaczego ciągle jesteś sam, Niall? Każda fanka jest gotowa wyjść za ciebie, gwiazdom też się podobasz. Czemu nie masz dziewczyny? - Spytałam. Zawsze znałam odpowiedź, dużo o tym gadaliśmy. Musiałam jednak zobaczyć, co powie teraz.
Chłopak oderwał wzrok od jezdni i spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały, co wprowadziło mnie w lekkie zakłopotanie - który to już raz dzisiaj nie wiedziałam co zrobić? Przestałam liczyć parę godzin temu.
- Alex - była Harry'ego zawsze ze mną o tym rozmawiała. Uważała, że to niedorzeczne, że taki "wspaniały chłopak" jest samotny. Odpowiadałem jej wtedy, że po prostu nie spotkałem na swojej drodze nikogo szczególnego. Mówiłem też, że bałem się tego, że ktoś nie zakocha się we mnie, tylko w moim koncie bankowym. Ale tobie chyba mogę powiedzieć prawdę... - Wytrzeszczyłam oczy nie wiedząc, co chciał mi powiedzieć. Przez moją głowę w jednej sekundzie przebiegło milion myśli, jedna gorsza od drugiej.
- Ja... Ja znalazłem kogoś takiego już dawno. Kogoś, w kim się zakochałem do szaleństwa. - Odetchnęłam z ulgą, ale po chwili uzmysłowiłam sobie, że zataił coś przede mną - a przecież mogliśmy sobie mówić wszystko! Czyżby mi nie ufał?
- Czemu nie chciałeś jej powiedzieć, kto to? - Musiałam wiedzieć. Musiałam wiedzieć czemu nie podzielił się ze mną tą informacją. Chłopak westchnął cicho i dodał gazu.
- Dlatego, że ona świetnie znała tą osobę. Powiedziałaby jej. A to koszmarny pomysł. - Zmrużyłam oczy kompletnie nie wiedząc o co chodzi..
- Kto to?
- Jej najlepsza przyjaciółka.. Suse. - Dosłownie wbiło mnie w siedzenie. Nie mogłam się powstrzymać, z moich ust automatycznie wydobyło się głośne "co takiego?!". Twarz Niall'a momentalnie poczerwieniała. Spojrzał na mnie cały wypłoszony.
- Tylko mi nie mów, że też ją znasz, błagam... - Mruknął cicho. Nie rozumiałam czemu tak długo przed wszystkimi to ukrywał.
- Em, spotkałam ją raz na cmentarzu, to tyle. - Odpowiedziałam starając się przy tym utrzymać pewny ton głosu. Chłopak ewidentnie odetchnął z ulgą. A ja nadal nie rozumiałam jego zachowania!
- Bo widzisz, Julie... Ja wiem, że ona do mnie nic nie czuje. Nawet się jej nie podobam. Po prostu nie jestem w jej typie... Dlatego starałem się nie pokazywać nikomu, jak bardzo mi na niej zależy. Gdybym powiedział Alex albo któremuś z chłopaków, ona od razu by się dowiedziała. A ja nie chciałem się rozczarować, byłem pewien że da mi kosza. Wolałem tłumić w sobie to wszystko, liczyłem, że w końcu mi przejdzie. - Nie wiedziałam co powiedzieć. On naprawdę zakochał się w Susane. W życiu bym na to nie wpadła! A ja głupia jeszcze przed chwilą martwiłam się, że to do MNIE może coś poczuć.
- Jesteśmy na miejscu. - Powiedział i zgasił silnik. W milczeniu wysiadłam z auta i pokierowałam się z chłopakiem do wejścia, przed którym stała ogromna kolejka wraz z ochroniarzem, który sprawdzał dowody osobiste. Mężczyzna widząc Niall'a przepuścił nas bez zbędnego czekania - byłam do tego przyzwyczajona, kiedy chodziłam w takie miejsca z Harry'm było to samo. Weszliśmy do środka i zaczęliśmy szukać chłopców. Okazało się, że w 3 wraz ze swoimi drugimi połówkami siedzieli w loży usytuowanej w lekko odosobnionym miejscu. Od razu zauważyłam brak Harry'ego, a także szerokie uśmiechy skierowane w moją stronę. Miło było widzieć, że zostałam zaakceptowana w towarzystwie. 
- Hej wszystkim! - Krzyknęłam, gdyż muzyka była bardzo głośna. Wszyscy pomachali w moją stronę i zsunęli się bliżej, abyśmy z Niall'em mogli usiąść. 
- Gdzie Hazza? - Spytał blondas, a każdy z chłopców spuścił wzrok. Perrie siedząca przy Maliku zrezygnowana wskazała palcem na bar. Od razu spojrzałam w tamtą stronę. Na jednym ze stołków siedział szatyn ubrany w czerwoną koszulę w kratę i czarne rurki. Miał spuszczoną głowę, w dłoni trzymał kieliszek z wódką. Nie wyglądał najlepiej...
- Dlaczego do cholery żaden z was do niego nie pójdzie i go nie ogarnie? - Bardziej warknęłam, niż powiedziałam. Poirytowali mnie, naprawdę. 
- No, bo to nic nie da! Prosiłem go, żeby nie pił, ale mnie zbył. - Mruknął Louis i podrapał się po głowie zmieszany. Wywróciłam tylko oczami.
Zdjęłam płaszcz i zostawiłam go Niall'owi. Stwierdziłam, że czas wziąć sprawy w swoje ręce. Wstałam i poszłam w stronę ukochanego. Nie mogłam pozwolić na to, aby się spił i potem jeszcze sobie coś zrobił. 
Podeszłam do niego od tyłu i położyłam mu dłoń na ramieniu. Wzdrygnął się i pokręcił głową nawet na mnie nie patrząc.
- Spierdalaj. Nie mam ochoty z nikim gadać. - Prawdę mówiąc, nigdy nie słyszałam, aby zwracał się do kogoś takim tonem. Bardzo mnie to zdziwiło.
- To ja, Harry. - Słysząc mój głos odwrócił się gwałtownie i utkwił wzrok najpierw w mojej białej sukience, a później w twarzy. Jego pijany wzrok palił. Czułam, że oblałam się strasznym rumieńcem. 
- Juuuulie, przyszłaś patrzeć jak się staczam? - Słysząc to jak mówi stwierdziłam, że miał już parę kolejek za sobą. 
- Nie, przyszłam powiedzieć tej przeuroczej pani, - mówiąc to wskazałam palcem na barmankę - że ten pan już dziś nie pije. - Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i pokiwała twierdząco głową na znak, że zrozumiała. 
-Chyba sobie kpisz. - Warknął Styles i wypił do końca alkohol, który trzymał w dłoni. - Nie będziesz mi mówić, co mam robić. - Słysząc to uniosłam brwi ku górze. Jego ton bolał, ale cały czas w myślach powtarzałam sobie, że był pod wpływem sporej dawki wódki. 
- Posłuchaj idioto. - Złapałam jego twarz w dłonie i przekręciłam w swoją stronę. - Możesz do mnie mówić co chcesz. Jutro będziesz żałował. Wiem, bo cię znam, kiedy jesteś pijany nie jesteś sobą. - Powiedziałam i od razu sama pożałowałam, bowiem posunęłam się trochę za daleko. Co jeśli się czegoś domyśli? 
Nie, spokojnie. Upił się. Jutro zapomni o wszystkim, co dziś mówił i usłyszał. Tak będzie. Na pewno. - W każdym razie, ogarnij się człowieku. Dzisiaj koniec z alkoholem. A jak będziesz się stawiał, to odwieziemy cię do domu. - Warknęłam, co zdziwiło pijanego Harry'ego. Uśmiechnął się i odstawił kieliszek na blat baru. 
- Jak się tak stawiasz, to wyglądasz identycznie jak Alex. Też masz charakterek kiedy trzeba. To właśnie w niej kochałem. A teraz.. - Urwał, by zobaczyć moją reakcję. Ponieważ starałam się zachować kamienny wyraz twarzy, już po chwili kontynuował. - Zatańczymy. - Złapał mnie za rękę i poprowadził na parkiet. 
Akurat DJ puścił wolną piosenkę, co chyba bardzo ucieszyło Styles'a. Przysunął się do mnie tak, że praktycznie stykaliśmy się ciałami. Ciepło jego ciała sprawiło, że mimowolnie zadrżałam. Dam sobie rękę uciąć, że to zauważył. Swoje dłonie położył mi na biodrach, chyba po to abym mu nie zwiała. Przez chwilę kołysaliśmy się w rytm piosenki, której tekst idealnie opisywał sytuację, w której się znalazłam. Cały czas rozglądałam się na boki, ale ponieważ od dłuższego czasu czułam, że Harry wręcz wywiercał dziurę w mojej twarzy swoim wzrokiem, postanowiłam na niego spojrzeć. Kiedy nasze oczy się spotkały posłał mi uśmiech, od którego zmiękły mi kolana. Gdyby nie to, że tak mocno mnie trzymał pewnie już osuwałabym się na podłogę klubu. Byłam ciekawa, czy chłopak zdawał sobie sprawę z tego, jak w tym momencie na mnie działał. 
Piosenka się skończyła, ale szatyn nadal trzymał mnie w swoich objęciach i nie spieszyło mu się do tego, żeby mnie puścić. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, ale nic sobie z tego nie zrobił.
- Idę do łazienki. - Powiedziałam i wyrwałam się z jego uścisku. - Zero wódki, pamiętaj. Zaraz przyjdę. - Pobiegłam w stronę toalety i zamknęłam się w niej. Podeszłam do lustra i spojrzałam w swoje odbicie. Czerwone policzki, nienaturalnie powiększone źrenice, skołtunione włosy... Innymi słowy, siedem nieszczęść. Przeczesałam palcami blond kosmyki i stwierdziłam, że tak lepiej. Ostatni raz spojrzałam we własne oczy w ogromnym lustrze i wyszłam z pomieszczenia na salę. Natychmiast zaczęłam szukać wzrokiem Hazzy i kiedy już go zobaczyłam chciałam iść w jego stronę, ale to co właśnie zrobił sprawiło, że gdyby nie ściana znajdująca się tuż za mną, już leżałabym jak długa z zaskoczenia i bólu. 
- To nie dzieje się naprawdę... - Szepnęłam, ale sama nie wierzyłam w to co mówiłam. Moja miłość życia przypierała właśnie do ściany naprzeciwko długonogą brunetkę, która z niesamowitą fascynacją wpijała mu się w usta. A on nie miał nic przeciwko. 
Poczułam, że słone łzy spłynęły po moich policzkach. Ruszyłam szybko do loży, w której zastałam tylko Niall'a piszącego smsa. Chłopak widząc moją minę wstał i objął mnie opiekuńczo. Niestety, nawet to nie poprawiło mi nastroju. Odsunęłam się od Irlandczyka i sięgnęłam po płaszcz, który tu zostawiłam. 

- Julie, co się stało? Ktoś cię skrzywdził? Czemu płaczesz?! Powiedz, który to, a się nim zajmę. O, Harry do nas idzie, on mi pomoże! - Słysząc to odwróciłam się i pobiegłam w stronę wyjścia. Łzy nadal lały się ciurkiem po mojej twarzy. Lodowate powietrze trochę mnie uspokoiło, jednak nie na tyle, bym mogła racjonalnie pomyśleć. Chciałam złapać jakąś taryfę, ale żadna nie przejeżdżała. 
- Niech to szlag! - Wrzasnęłam dławiąc się słonymi kroplami. Zaczęłam iść chodnikiem w stronę domu - czekał mnie długi, samotny spacer. Przeszłam jakieś 20 metrów i usłyszałam za sobą znajomy, męski głos.
- Julie, poczekaj! - Styles krzyczał, ale nie zwracałam na to uwagi. Nawet się nie odwróciłam, tylko pobiegłam przed siebie. Nie mogłam w tej chwili na niego patrzeć. Czułam, że rozpadłam się właśnie na milion kawałków. 


____________

Ta dam! Wróciłam! Chyba...
Wybaczcie mi tak długą nieobecność i jakość tego rozdziału... Dawno nic nie pisałam. :/
Będę szczera - nie wiedziałam co wymyślić. Wszystko, co tu opisałam zostało wykminione spontanicznie, oprócz wątku z Niallerem. On był już wcześniej mniej więcej zaplanowany. 

Za wszelkie błędy językowe, powtórzenia czy też błędy logiczne z całego serca przepraszam raz jeszcze! :) 
Jestem chora - nie wiedziałam co piszę xd

Do tego chciałabym poinformować, iż zakładam właśnie zakładkę "pytania". Jest ona dla Was - jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć o blogu, historii czy o mnie samej - walcie śmiało, odpowiem na wszystko :) 
Mogą być to też pytania bezpośrednio do bohaterów. Postaram się na nie odpowiedzieć najlepiej jak umiem.

+ WAŻNE. Przepraszam, że ostatnio nie komentowałam Waszych blogów. Wszystkie rozdziały czytałam na komórce, a zanim bym na niej napisała komentarz to trochę by się zeszło.. Poprawię się. A Wasze chaptery były super, bez wyjątku. Ale Wy powinniście dobrze o tym wiedzieć ;)

64 obserwatorów - czujecie to? ♥ 

AAAA, NAJWAŻNIEJSZE I NAJWAŻNIEJSZYCH! 
Z całego serca dziękuję Rudej za TO !
Uśmiech sam ciśnie mi się na buźkę, kiedy to czytam. Nie wiedziałam, że komuś tak bardzo może spodobać się to, co tworzę. : * 

czwartek, 21 listopada 2013

Ważne!

Witajcie.
Wiele osób pyta mnie co z następnym rozdziałem, kiedy go wreszcie dodam i napiszę. Postanowiłam poinformować Was  o tym jaka jest u mnie sytuacja. 
Mam szlaban (tak wiem, znooowu) na laptopa. Blogger w telefonie działa jak działa, nie mogę pisać postów.
Teraz jestem na kompie tylko dlatego, że muszę podrukować pomoce naukowe (czyt. ściągi, ale cii) na jutro. Nie mam nawet jak poczytać i pokomentować blogi, które mam w liście czytelniczej, za co bardzo przepraszam.

Nie wiem kiedy dodam nowy rozdział. Wiedzcie, że mam wenę i pomysł na dalsze losy Alex/Julie i z chęcią bym się nim podzieliła, ale naprawdę nie mam obecnie jak. 

Liczę, że cierpliwie poczekacie, aż skończy mi się kara. Pamiętajcie, że Was kocham, jesteście najlepszymi czytelnikami ever! : )


niedziela, 20 października 2013

Chapter Eleventh



Do you understand who I am?
Do you wanna know?
Can you really through now? 
I am about to go. 



Przez chwilę staliśmy w ciszy. Każde z nas uważnie lustrowało się nawzajem wzrokiem. Zieleń tęczówek chłopaka sprawiała, że tonęłam w jego spojrzeniu. Nie mogłam się opanować, chciałam się do niego przytulić i poczuć to przyjemne ciepło, ten zapach, którym zawsze uwielbiałam się zaciągać. Ale nie. Nie mogłam. Ostatnio przeholowałam i to pokazało mi, że jeszcze wiele pracy przede mną.
- Mogę wejść? - Spytał cicho i odchrząknął. Pospiesznie otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam Harry'ego do środka. Razem powędrowaliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie. Od razu przypomniała mi się noc, którą spędziliśmy tu razem. Spojrzałam w kierunku lokatego i natychmiast oblałam się rumieńcem. Czułam palące ciepło na policzkach, które nie chciało zniknąć. Styles z początku nie rozumiał czemu tak zareagowałam, dopiero kiedy spojrzał na sofę przypomniał sobie wszystko. Uniósł nieznacznie brwi ku górze i przeczesał palcami ciemne włosy. Po tym właśnie poznałam, że czuł zakłopotanie nie mniejsze od mojego. 
- No więc, um... Napijesz się czegoś? - Kiedy zrozumiałam, co powiedziałam miałam ochotę walnąć się w ten pusty blond łeb. Serio Al.. Julie? Napijesz się czegoś? Było mu jeszcze ciasto zaproponować! 
Harry spojrzał na mnie jakby nie zrozumiał tego, co powiedziałam. Tak, jakby był tu obecny tylko ciałem, a jego duch krzątał się na drugim końcu Londynu. 
- Możesz powtórzyć? - Spytał, a ja skorzystałam z okazji i odparłam.
- Chciałeś o czymś ze mną porozmawiać? - Chłopak skinął delikatnie głową i po wyrazie jego twarzy doszłam do wniosku, że nie wie jak zacząć. Wiedziałam o czym będzie ta rozmowa i wcale nie spieszyło mi się do gadania, dlatego nie poganiałam go i w spokoju czekałam aż sam się odezwie.
- No więc, ten no... Posłuchaj Julie. Polubiłem cię, nawet bardzo. Ale to co się stało... To nie może się powtórzyć. Znamy się zaledwie kilka dni, poza tym wiesz, że nadal kocham Alex. Nie dociera do mnie, że już nigdy jej nie zobaczę, że już nie będziemy mieli możliwości być razem. Nieodpowiednie byłoby gdybym teraz zaczął się z tobą spotykać. To byłoby nieuczciwe wobec niej i ciebie. Alex była moim życiem. Moim słoneczkiem, nadawała życiu sens. Wiesz, że chciałem ją poprosić o rękę? Miałem nawet zamiar zrobić to w dzień, w który zginęła, ale bałem się, że to za wcześnie, że się nie zgodzi. Teraz strasznie żałuję, że tego nie zrobiłem... Dlaczego płaczesz? - Dopiero kiedy to powiedział zdałam sobie sprawę z tego, że po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. Jak on mógł pomyśleć, że się nie zgodzę? Nie wahałabym się ani chwili! Był dla mnie wszystkim. Każda komórka mojego ciała potrzebowała go do życia. Bez niego nic nie miałoby sensu i już dawno bym ze sobą skończyła! I znowu usłyszałam, że mnie kochał. Kiedy mówił to mi miało to ogromne znaczenie, ale świadomość, że zwierzył się z tego teoretycznie obcej osobie sprawiła, że po prostu się wzruszyłam.
- Julie błagam. To niemożliwe, byś w ciągu paru dni się we mnie zadurzyła, proszę nie utrudniaj i nie płacz. Dla mnie to naprawdę nie jest łatwa sytuacja. - Gadał jak najęty, miałam wrażenie, że przestraszyła go moja reakcja. Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się do niego przez łzy. 

- Była największą szczęściarą na Ziemi. Nigdy nie widziałam by ktoś kogoś tak bardzo kochał. Spokojnie, po prostu się wzruszyłam. - Widziałam, że autentycznie mu ulżyło. Zdobył się nawet na delikatny uśmiech, od którego zaparło mi dech w piersiach. 
- To co, przyjaciele? Niestety w tym momencie na nic więcej nie jestem gotów. - Zaproponował, a ja wyszczerzyłam się jak głupia mimo, iż w środku czułam, że rozpadłam się na milion kawałeczków. Właśnie teraz zrozumiałam że miesiąc to stanowczo za mało. W życiu nie zakocha się we mnie w tak krótkim czasie. Dotarło do mnie, że moja egzystencja na tym świecie z pewnością zakończy się za 20 parę dni. 
- Jasne. - Odparłam, no bo co miałam zrobić? Nie zmarnuję tego czasu. Przynajmniej postaram się, aby Harry odzyskał radość życia. Nie zmuszę go do miłości, będę dla niego przyjaciółką. A jeśli mnie rozpozna (w co wątpię) to może jednak mój czarny scenariusz się nie spełni. Ale to czysta utopia. Gdybym była na jego miejscu w życiu nie przypuszczałabym, że w ciele kogoś obcego znajduje się dusza mojego ukochanego. 
- Cieszę się. Ugh, nawet nie wiesz jak bardzo denerwowałem się tą rozmową. Nie wiedziałem jak ci to wszystko powiedzieć, bałem się reakcji. Nie miałem pojęcia jakie żywisz do mnie uczucia. - Posłałam mu uśmiech i doszłam do wniosku, że teraz już mogę zadać to zwykłe, głupkowate pytanie.
- Napijesz się czegoś? 
- Chętnie. Sok jabłkowy, jeśli masz. - Powiedział i rozsiadł się wygodniej na kanapie. Grobowa atmosfera opuściła nas chyba na dobre. Przynajmniej na jakiś czas...

[...]

- Dobra, czas się powoli zbierać. - Jęknęłam cicho i złapałam Harry'ego za rękę tak, aby nie mógł wstać. Nie chciałam żeby wychodził, wiedziałam, że jak to zrobi to zostanę sama ze swoimi myślami. Chłopak zaśmiał się i potargał drugą dłonią moje blond włosy, przez co poirytowana od razu go puściłam.
- Nie masz mnie dość? Odkąd się poznaliśmy ciągle zawracam ci głowę. - Zaśmiał się i wstał z kanapy. Miło było usłyszeć jego radosny śmiech. To oznaczało, że potrafiłam poprawić mu humor mimo ciężkiej sytuacji, w jakiej był. Dało mi to dużo satysfakcji. 
- Nie mam. Jeszcze twoja obecność mi się nie znudziła. - Odpowiedziałam i wstałam, pokierowałam się do przedpokoju bowiem wiedziałam, że Styles naprawdę przymierza się do wyjścia.
- Dobrze powiedziane, jeszcze. Nie mogę przebywać u ciebie 24/7, bo w końcu będziesz miała mnie dość. Poza tym chcę jeszcze zajrzeć na cmentarz... I czas posprzątać rzeczy Alex. Jutro pewnie znowu zawita jej mama.. - Momentalnie posmutniał. Westchnęłam ciężko i otworzyłam drzwi. 
- Do zobaczenia jutro, Harry. - Poklepałam go delikatnie po ramieniu i uśmiechnęłam się na pożegnanie.
- Dobrej nocy, Julie. - Odparł i wyszedł. A razem z nim mój dobry nastrój. 

Leżałam na łóżku od dobrych paru minut i próbowałam się wyłączyć. Zostawić wszystkie problemy, myśli i choć na moment zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Ale nie potrafiłam. 
Cały czas przypominały mi się słowa Harry'ego. Cały czas myślałam o tym, że moja misja nie może się udać. 
Co ja sobie myślałam, godząc się na takie warunki? Że Styles mnie zobaczy i od razu się zakocha? Albo, że od razu zobaczy we mnie kogoś, na kim mu tak cholernie zależało? 
Idiotka. Idiotka to potęgi. 
- Pogódź się z tym, że wrócisz do Nieba... - Warknęłam sama do siebie i poczułam jak pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Nie chciałam tam iść. Z całego serca pragnęłam tu zostać i przynajmniej się z nim przyjaźnić. Poprawiać mu humor. Po prostu być blisko. 
- Nie dramatyzuj. - Usłyszałam i wrzasnęłam ze strachu. Obróciłam głowę w bok i zobaczyłam Davida leżącego obok mnie. Brunet uśmiechnął się szelmowsko i westchnął ciężko opadając wygodniej na poduszki. 
- Co ty tu do cholery robisz?! - Krzyknęłam i natychmiast wstałam z łóżka. Dziwnie się obok niego czułam. 
- W ogóle jak to możliwe, że cię widzę, co? Jestem człowiekiem! Ludzie nie widzą aniołów. - Przyjrzałam mu się uważniej i w zniecierpliwieniu czekałam na jakąś odpowiedź.
- Nie jesteś zwykłym człowiekiem. - Mruknął  i przeczesał palcami włosy. Po chwili jak gdyby nigdy nic zaczął sobie nucić nieznaną mi piosenkę. Stałam i osłupiała patrzyłam na niego jak na idiotę. 
- No co? - Spytał głupkowato kiedy dotarło do niego, że mu się przyglądam. 
- David, musisz mi pomóc. Ja nie dam rady rozkochać go w sobie w miesiąc! - Powiedziałam i załamana usiadłam na podłodze pod ścianą. Odgarnęłam z twarzy kosmyki włosów i wlepiłam w niego spojrzenie swoich niebieskich oczu.
- Mała, to nie ja rządzę w Niebie. Nie mogę zmienić ci terminu... - Odparł cicho i przymknął powieki. - Posłuchaj. Masz 2 tygodnie. Jeśli nie będziesz sobie totalnie radzić, sytuacja nie będzie rozwijać to ci pomogę. Wtedy wszystko się uda. Słowo anioła. - Puścił mi perskie oko i wstał z łóżka. Zdziwiona spojrzałam na niego spode łba.
- Masz jakiś plan? - Zapytałam cicho.
- Nie jakiś. Jest genialny. Ale najpierw musisz popróbować sama jakoś go poderwać. Zostaliście przyjaciółmi, będzie ci łatwiej to zrobić. 
- A co jeśli mi nie wyjdzie? 
- Wtedy ja wkroczę do akcji. - Powiedział i zniknął. Zostawił mnie samą z totalnym mętlikiem w głowie. 

_________

Powinnam się uczyć na sprawdzian z podstaw hotelarstwa, ale nie... Ja piszę sobie rozdział.

Powiem tak, jestem zawiedziona, że skomentowało tylko 24 obserwatorów. Rozumiem, że notki nie pojawiają się zbyt często, są jakie są, ale naprawdę chciałabym abyście pisali co sądzicie. Wiem, że nie jestem idealna i to Wasze opinie pomogłyby mi się poprawić.

Nie będę Was więcej zmuszać do komentowania. Niech pisze kto chce, ale wiedzcie, że jeśli będzie 10 komentarzy to  nowego rozdziału na pewno nie dodam zbyt szybko. Jeśli nie wiem, że ktoś czyta to nie mam motywacji do pisania. 

Poza tym to dziękuję wszystkim tym, którzy komentują. Jesteście niesamowici i to dzięki Wam jeszcze nie skończyłam pisać. : *



sobota, 5 października 2013

Chapter Tenth



Now I'm rising from the crowd
Rising up toward you
Filled with all the strength I've found
There's nothing I can't do.

I need to know now, know now
Can you love me again?


Boli. To naprawdę boli. Tak strasznie, że przez głowę przemknęła mi myśl o tym, by wrócić do Nieba. 
Nie chcę dłużej tego widzieć. Nie chcę oglądać jak Harry cierpi. Nie chcę oglądać tego, jak moi przyjaciele mnie nienawidzą. Nie chcę widzieć wrogości własnej matki. 
Boli... To wszystko cholernie boli.
- Julie... - Usłyszałam cichy szept szatyna. Klęczał przy moich nogach i trzymał mnie za rękę. Spojrzałam w jego zielone tęczówki i ujrzałam ogromny ból. Ból i złość. Żałowałam, że nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Wolałabym tego nie widzieć.
- Julie, tak strasznie mi przykro. Nie wiedziałem, że spotkamy mamę Alex. Nie sądziłem, że tu przyjdzie po tym, co mówiła mi na pogrzebie. Przepraszam... - Powiedział i schował twarz w dłoniach. - To wszystko mnie przerasta, rozumiesz? Ja już nie wyrabiam! Nie mam siły, tego jest za dużo. Każdy mnie obwinia, każdy darzy nienawiścią! To jest nie do zniesienia. - Ostatnie słowa wręcz wypłakał. Nie mogłam dłużej patrzeć na to jak się zadręcza. Zadziałałam impulsywnie. 
Klęknęłam obok niego i odsunęłam jego ręce od twarzy, bym sama mogła ją objąć. Przybliżyłam się do niego niebezpiecznie blisko tak, że prawie stykaliśmy się nosami. Z jego oczu lał się potok łez, który sprawiał, że i mi chciało się płakać. Kocham go, nie chcę żeby cierpiał. 
- Nie wszyscy cię nienawidzą. Popatrz na chłopaków. Nie mają ci niczego za złe. Ja też cię o nic nie obwiniam, Harry. Inaczej by mnie tu nie było. - Wyszeptałam aby trochę go uspokoić. Wiedziałam, że taki sposób mówienia zawsze sprawia, że chłopak łagodnieje - w końcu znałam go już trochę. 
- Dlaczego? - Powiedział grobowym tonem i spojrzał prosto w moje niebieskie oczy przerażającym wzrokiem. - Dlaczego Julie? Jestem mordercą! Zabiłem swoją własną dziewczynę! Każdy ma coś do mnie. Chłopaki też tak naprawdę mają mi za złe, że spowodowałem ten wypadek, bo uwielbiali Alex! Zabrałem im koleżankę! Susane i Patty nienawidzą mnie, bo przeze mnie straciły przyjaciółkę. Matka Al nienawidzi mnie, bo zabiłem jej córkę. Jestem mordercą! Każdy mnie nienawidzi nawet jeśli tego nie okazuje. Dlaczego więc ty jesteś inna? Dlaczego mnie nie potępiasz? - Gadał jak najęty, a ja czułam, że nie wiem co odpowiedzieć. 
- Powinnaś stąd uciec i udawać, że nigdy nie poznałaś takiego skończonego idioty jak ja. Nie dość, że wszyscy wokół mnie przeze mnie cierpią to jeszcze usłyszałaś dzisiaj o sobie tyle złego. A to wszystko moja wina! - Spuścił wzrok i załkał cicho. Nie mogłam już dłużej słuchać jego pieprzenia głupot. Przecież ja go kocham! I to jak nikogo innego. Nie potrafiłabym go tak zostawić.
- Nie mam takiego zamiaru, rozumiesz? Nigdzie nie pójdę! - Potrząsnęłam nim lekko by w ten sposób zmusić go do popatrzenia na mnie. - Nic nigdy mi nie zrobiłeś i nie mam powodu, by cię nienawidzić. Jesteś wspaniałym chłopakiem Harry, zrozum to! - Powiedziałam, na co ten lekceważąco prychnął, czym bardzo mnie poirytował. No cóż, zawsze był uparty.
- Nie jestem wspaniały, zabiłem człowieka! To mnie przytłacza. - Krzyknął mi prosto w twarz i niechcący przysunął się jeszcze bliżej. Poczułam zapach jego niesamowitych perfum, którym zawsze się zaciągałam. Dodatkowo jego oddech drażnił moje policzki. Był tak blisko, a ja nie mogłam się już powstrzymać... 
- Przestań. - Mruknęłam i nie wiedząc co robię musnęłam delikatnie jego dolną wargę. Harry wstrzymał oddech ze zdziwienia, co trochę mnie otrzeźwiło. Zorientowałam się co wyprawiam. Całkowicie zawstydzona już miałam się odsunąć, kiedy to chłopak przyciągnął mnie do siebie i brutalnie wpił się w moje usta. Poczułam się jak dawniej, tak strasznie mi tego brakowało. Miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia. Przestałam myśleć racjonalnie i postanowiłam przejąć z powrotem inicjatywę. Moje palce delikatnie bawiły się jego ciemnymi loczkami, wiedziałam, że Hazz zawsze strasznie to lubił. On natomiast badał rękoma moją talię, kiedy przejechał palcem wzdłuż kawałka mojego kręgosłupa mruknęłam mu cicho w usta z zadowolenia. 

Nasze języki długi czas prowadziły zaciętą walkę, każde z nas chciało zdominować drugą osobę i przekazać jej jak najwięcej emocji. Miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia i tak właśnie zrobiłam. Harry czując na swoich policzkach słone krople odsunął się ode mnie i spojrzał głęboko w moje oczy, jakby chciał zajrzeć mi w głąb duszy. Był jak w jakimś transie, przez chwilę miałam wrażenie, że mnie rozpoznał. 
Po chwili jakby wrócił do rzeczywistości i otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Dotknął ręką swoich malinowych ust, od których dotyku mrowiły mnie moje własne wargi. Chciały więcej, to pewne.
- Co my zrobiliśmy, o Boże... - Wyszeptał i nagle wstał, zaczął nerwowo chodzić po salonie. 
- Boże, przecież my się ledwo znamy, Boże... Boże! Przecież ja mam żałobę! Matko kochana, jaki ja jestem głupi! - Wrzasnął wściekły i uderzył pięścią o ścianę. To sprawiło, że oprzytomniałam. Nie wiedząc co robić wstałam i mruknęłam tylko cicho.
- Przepraszam. - Poszłam do hall'u, ubrałam się i wybiegłam z mieszkania. Zimne powietrze na dworze uderzyło mnie od razu, gdy wyszłam z apartamentowca. Niewiele myśląc poszłam w stronę domu. Nie mogłam uwierzyć w to, co między nami zaszło. 

[...] 

Licznik: 29 dni 

Obudziłam się totalnie niewyspana. Przez wczorajszy incydent nie mogłam spać, prawie całą noc leżałam i myślałam. Nie wiedziałam czy cieszyć się, czy płakać. Pocałowałam Harry'ego. Po teoretycznie kilku dniach od zapoznania się. Było tak niesamowicie, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo tęskniłam za jego obecnością i bliskością. 
Ale on żałował... Sam to powiedział. 

Matko kochana, jaki ja jestem głupi!

Z jednej strony to cholernie bolało. Z drugiej jednak wiedziałam, że żałował, bo nadal cierpi z powodu mojej śmierci. Boże, jak to dziwnie brzmi. Bez sensu...
Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 9:00. Stwierdziłam, że czas się zbierać, bowiem spóźnię się do pracy. Niechętnie wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki, gdzie założyłam świeże ubrania, umyłam zęby i twarz oraz się umalowałam. Śniadanie zjadłam na biegu i wyszłam z mieszkania. W wytwórni byłam równo o godzinie 10:00, do sali prób wpadłam jak burza. Chłopcy już siedzieli gotowi do roboty, jednak kogoś mi brakowało...
- Harry dzisiaj nie przyjdzie. - Powiedział Louis, który najwyraźniej widział, że coś mi nie pasowało. Spojrzałam na niego pospiesznie i kiedy dotarło do mnie to, co powiedział poczułam mocny ucisk w sercu. Pewnie siedzi i się zadręcza - źle postąpiłam. Mogłam jeszcze zaczekać, przecież jestem teraz dla niego obcą osobą i to nienormalne, że ludzie całują się po paru dniach znajomości.
Dobre chociaż to, że nie muszę go oglądać w tym stanie. 
- Okej, w takim razie zabierajmy się do pracy. - Westchnęłam cicho i usiadłam przy pianinie. 

[...]

- Julie, może cię podwieźć? - Usłyszałam za sobą pogodny głos Niall'a, na co uśmiechnęłam się delikatnie. Od zawsze bardzo go lubiłam, był taki pozytywny i miał śliczny uśmiech, który zawsze poprawiał mi humor. 
- Wiesz, mieszkam w sumie niedaleko, ale okej. Wpadniesz na herbatę, to może pogadamy albo coś obejrzymy. Co ty na to? - Spytałam kiedy stał już obok. Blondyn pokiwał ochoczo głową i otworzył mi drzwi.
- Z chęcią! - Wykrzyknął, na co zachichotałam wesoło. Może jego obecność poprawi mi samopoczucie jak to zwykle bywało i dzięki niemu choć przez chwilę nie będę myśleć o Harry'm. 

Będąc u mnie świetnie spędziliśmy razem czas. Myślałam, że po tej rozmowie o zdjęciu nie będziemy się jakoś przyjaźnić, ale znaleźliśmy wspólny język i bardzo się z tego cieszę. Niall to naprawdę genialny chłopak, aż dziwne, że nie ma dziewczyny. Ale widać czeka na tą odpowiednią.. Może to i dobrze?
- Dobra Julie, ja się już będę zbierać. - Powiedział blondas, kiedy komedia, którą oglądaliśmy się skończyła. Jęknęłam cicho z niezadowolenia, bowiem wiedziałam, że jak tylko wyjdzie myśli o Styles'ie mnie przytłoczą. Nialler zaśmiał się wesoło i przytulił mnie na pożegnanie. 
- Do jutra mała! 
- Pa, ćwicz piosenkę, jutro zobaczę czy umiesz swoją część! - Krzyknęłam kiedy wyszedł już na klatkę schodową i zamknęłam drzwi. Zdążyłam dojść do kuchni i umyć szklanki, kiedy usłyszałam dzwonek. Pokręciłam z uśmiechem głową i pobiegłam otworzyć. 
- Czego zapomniałeś głuptasie... Harry? - Widząc wysokiego szatyna z grobową miną otworzyłam szeroko oczy i usta ze zdziwienia. Spodziewałabym się tu wszystkich, tylko nie jego. Nie po tym, co zaszło między nami wczoraj.

_________

Ktoś tu w ogóle jeszcze wpada? :)

Witam po długiej nieobecności, za którą najmocniej przepraszam. Nie sądziłam, że szkoła średnia sprawi, iż nie będę mieć czasu na dosłownie NIC. Miliardy kartkówek i sprawdzianów sprawiły, że nie miałam kiedy nawet pomyśleć o tym blogu. :( 

Generalnie to pewnie jesteście zdziwieni, że pocałunek między Hazzą i Julie nastąpił tak szybko i niespodziewanie, ale chciałam troszkę rozwinąć akcję. Może nie narobiłam aż tak wielkiego masła maślanego. No i wyszłam troszkę z wprawy, więc za wszelkie błędy przepraszam. 

Jest mi smutno, że mam tylu obserwatorów a tak mało z nich komentuje. :c Dziękuję anonimkom, które tak ładnie oceniają, jesteście wielcy : * 
Dzięki wielkie także dla tych użytkowników, którzy jednak mogą poświęcić minutę i komentują. Naprawdę motywujecie do dalszego pisania! 

Ale co do reszty.. Kochani! Nie mam siły już prosić Was o zostawienie komentarza, w którym jest choćby tylko głupia emotikona. Dlatego też jestem zmuszona do tego, aby Was lekko zaszantażować. 

25 komentarzy od obserwatorów + moje kochane anonimy :) = next

+ tak na koniec, rozdział dedykowany Monice, przez którą moje życie straciło sens. Szczęściara ma zdjęcie z figurami 1D! 

niedziela, 8 września 2013

Chapter Ninth


It was February fourteen, Valentine's Day, 
The roses came, but they took you away, 
Tattooed on my arm is a charm to disarm all the harm, 
Gotta keep myself calm but the truth is you're gone, 
And I'll never get to show you these songs...



Byliście kiedyś w mega krępującej sytuacji? W sytuacji, która sprawiała, że mieliście ochotę zniknąć z powierzchni naszej planety? Czuliście się kiedyś tak niezręcznie, że paliły Was policzki od rumieńców? 
Pewnie nie. Za to ja niestety tak.  

- Julie? - Usłyszałam zszokowany głos Niall'a. Spojrzałam w jego stronę. Stał tuż przy drzwiach, widać dopiero co wszedł. 
- Dlaczego płaczesz? Co się stało? - Łzy lały się po moich policzkach. Widząc je blondyn szybko podszedł bliżej. Wytrzeszczył oczy kiedy zdał sobie sprawę z tego co mam w ręku.
- I dlaczego do cholery masz zdjęcia Harry'ego i Alex?! - Nie wiedziałam co zrobić, najchętniej zapadłabym się w tym momencie pod ziemię...

Oddychaj dziewczyno, oddychaj. I powiedz coś wreszcie, bo milczenie tylko bardziej pogarsza twoją sytuację!
- Eeeee... - Nie wiedziałam jak wytłumaczyć Niall'owi całe to zajście. Było mi cholernie głupio, w końcu trzymałam w dłoni prywatną rzecz Harry'ego. 
- Mów, albo pójdę po lokersa! - Krzyknął zbulwersowany blondyn. Jego złość narastała z każdą sekundą. Nie wytrzymał i wyrwał mi zdjęcie z rąk. 
- Posłuchaj mnie, Niall... 
- Gadaj. - Warknął i przeczesał palcami włosy. Wziął parę głębokich wdechów i dzięki temu trochę się uspokoił. Ja jednak nadal nie wiedziałam jak wybrnąć z tej okropnej sytuacji. 
- Bo ten no, Harry'emu dzwonił telefon, no i ja chciałam mu go zanieść, ale z kieszeni płaszcza wypadło to zdjęcie... - Głos trząsł mi się z nerwów. Próbowałam nad tym zapanować, ale kiepsko mi szło.
- No i czemu płakałaś jak na nie patrzyłaś? - Chłopak zmrużył oczy i przyjrzał mi się podejrzliwie. Bałam się, że o to zapyta...
- Kim ty do cholery jesteś, Julie? Co to miało być? - Zasypał mnie kolejnymi, coraz gorszymi pytaniami, przez co miałam już totalny mętlik w głowie. Palnęłam pierwsze, co przyszło mi do głowy.
- Niall, słuchaj, ja po prostu jestem wrażliwa. Zobaczyłam to zdjęcie i się wzruszyłam. No bo sam zobacz, jak razem ładnie wyglądali. - Wstałam i podeszłam do niego bliżej. Pokazałam palcem na fotografię, blondyn natychmiast na nią spojrzał.
- Straszna tragedia spotkała i tą dziewczynę i Harry'ego. Bardzo mi przykro, ponieważ widać, że się naprawdę kochali... - Gadałam jak najęta, a Nialler o dziwo mi nie przerywał. - Ja już tak mam, że jak widzę coś takiego to łzy same mi ciekną. - Żeby zaakcentować swoją wypowiedź, przejechałam dłonią po swoim policzku i starłam resztki słonego płynu. 
Blondas milczał. Rumieńce pokazujące jego emocje zniknęły. Wciąż wpatrywał się ze smutkiem w fotografię trzymaną w ręku. Dopiero po paru sekundach ocknął się i wbił we mnie swój pusty wzrok. 
- Przepraszam, naprawdę przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem Julie. Zrozum, jak cię zobaczyłem z tą fotką to po prostu się wściekłem. W sumie nie wiem czemu, może po prostu tak bardzo tęsknię za Alex... Pewnie Harry ci nie mówił, ale ona miała z nami wszystkimi bardzo dobry kontakt. Kochałem ją jak młodszą siostrzyczkę.  I teraz kiedy odeszła... Strasznie trudno mi się z tym pogodzić. A zezłościłem się dlatego, że widząc to zdjęcie wspomnienia wróciły. To ja je robiłem... Jeszcze pomyślałem, że grzebiesz Hazzie w rzeczach. Ehh, naprawdę strasznie mi głupio i przepraszam! - Kiedy to wszystko mówił, widziałam łzy kłębiące się w jego ślicznych, niebieskich tęczówkach. Było mi przykro, że tak cierpi i nie zdaje sobie sprawy z tego, kto przed nim stoi. Chciałam rzucić mu się na szyję i powiedzieć, że jego siostrzyczka wcale nie odeszła. Ale nie mogłam... 
- Nie ma sprawy Niall, rozumiem. - Posłałam mu delikatny uśmiech i żeby trochę poprawić mu humor, poczochrałam mu te miękkie farbowane włosy. Podziałało, zaśmiał się cicho i odwdzięczył się pięknym za nadobne. Złe nastroje minęły nam obojgu. 
- Dobra, chowaj to zdjęcie i wołaj chłopaków. Koniec przerwy. - Zarządziłam, po czym usłyszałam cichy jęk protestu. Udałam, że nic nie słyszę i zasiadłam do fortepianu. Niall natomiast posłusznie podreptał po resztę zespołu. 

[...]

- Hey Julie, tak sobie pomyślałem, że może wpadłabyś do mnie na kawę? Jakoś muszę się odwdzięczyć za to przenocowanie. - Usłyszałam za sobą głęboki głos Harry'ego i od razu dostałam palpitacji serca. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam w jego stronę.
- Wiesz, nie chcę być sam w tym wielkim, pustym mieszkaniu. - Mruknął i spuścił wzrok. Automatycznie posmutniałam. W końcu to moja wina, że go zostawiłam... Że umarłam. 
- Chętnie odwiedzę to twoje wielkie mieszkanie. - Odparłam mając nadzieję, że załapie o co mi chodzi. Udało się, szatyn już po chwili chichotał cicho. 
- Ej, nie chciałem żeby to zabrzmiało tak, jakbym szpanował! - Wykrzyknął ze śmiechem.
- Jasne, jasne Styles, już się nie tłumacz. - Szturchnęłam go lekko w ramię i wstałam z krzesła. Ubrałam płaszcz i byłam gotowa. 
- Na co czekamy? - Spytałam chłopaka, który nie ruszył się nawet na krok. Patrzył się na mnie jakby ktoś go zahipnotyzował. Przez chwilę myślałam, że czegoś się domyślił. 
- Ym, przepraszam. Zamyśliłem się. - Powiedział po chwili sam zdziwiony swoim zachowaniem. Zarzucił na siebie czarny płaszcz i powędrował do drzwi, które jak prawdziwy gentleman mi otworzył.
- Idziemy. - Zakomenderował z lekkim uśmiechem, od którego jak zawsze zrobiło mi się słabo. 
- Tak jest, kapitanie Harry! - Mruknęłam cicho przez co zostałam obdarowana lekkim kopniakiem. 

[...]

- Dobra, to tu. - Pokazał palcem na kilkunastopiętrowy apartamentowiec, w którym tak często bywałam. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie poprzedniego życia - jego ostatni okres był taki piękny...
- Które piętro? - Spytałam dla niepoznaki i czekałam na odpowiedź. 
- Ostatnie. - Powiedział dumnie Styles i wszedł do środka. Poczekaliśmy chwilę na windę i wjechaliśmy ją na najwyższy level budynku. Przez cały ten czas Harry żywo opowiadał o tym jak dobrze mu się tu mieszka. Wiedziałam już wcześniej, że bardzo mu się tu podoba, ale grałam głupią. Nie miałam wyjścia. 
- To mieszkanie jest wspaniałe, mówię ci. Sama zaraz zobaczysz. Ale... - Urwał i po oczach poznałam, że się zasmucił. Posłałam mu pytające spojrzenie.
- Teraz mnie ono trochę przytłacza. Wiesz, mam z nim dużo wspomnień. - Mruknął i odwrócił wzrok. Postanowiłam nie ciągnąć dłużej tematu. 
Winda się otworzyła, razem powędrowaliśmy do apartamentu. Szłam za szatynem udając, że totalnie nie wiem gdzie znajduje się jego część piętra. Nagle Harry stanął jak wryty. Prawie na niego wpadłam. 
- Hazz, co się... - Urwałam, bowiem przed nami ujrzałam swoją mamę. Łzy momentalnie pojawiły się w moich oczach. Tak bardzo chciałam się do niej przytulić. Powiedzieć, że jej córka nie odeszła, że wciąż tu jest. Mało brakowało, a podeszłabym do niej i wyznałabym, że bardzo ją kocham. Ledwo się powstrzymałam...
- Dzień dobry, pani Evans. - Powiedział speszony Harry. Obrzuciłam mamę uważnym spojrzeniem. Wyglądała jak ostatnie nieszczęście. Ubrana na czarno, nieumalowana. Pod oczami miała sińce, do tego policzki miała blade jak trup. Pomyśleć, że to wszystko przeze mnie... Nigdy sobie tego nie wybaczę. 
- Czy mogę w czymś pomóc? - Spytał po cichu. Kiedy zobaczył, że kobieta wpatruje się we mnie z wściekłością zmarszczył brwi, nie wiedział co robić. Szykowała się niezła awantura.
- Nie wierzę! - Wrzasnęła mama i podbiegła do Harry'ego. Wybałuszyłam oczy widząc jak zaczyna go szarpać. Nie poznawałam najbliższej mi osoby. Była w takiej rozpaczy, jakiej jeszcze nigdy nie widziałam.
- Jak możesz gówniarzu?! Jak możesz?! Jak ci nie wstyd! Alex umarła kilka dni temu!!! - Darła się, a z jej oczu ciekły strumienie łez. Nie mogłam na to patrzeć.
- A ty co, już dziwki sobie sprowadzasz?! Właśnie pokazałeś jak kochałeś moją córkę! - Momentalnie oczy bardziej mi się zaszkliły. Gdyby wiedziała, kim jestem... Gdyby wiedziała...
- Niech pani jej nie obraża! I przy okazji mnie! - Odkrzyknął Harry i odepchnął mamę od siebie. Oboje płakali. 
- To nie tak, jak pani myśli. To moja koleżanka z pracy! - Tłumaczył się, jednak mama cały czas kręciła przecząco głową. 
- Nie wierzę ci. Przyszłam po rzeczy mojej córki, ale nie mam zamiaru przebywać z tą lalą ani minuty dłużej! Przyjdę innego dnia! - Wrzasnęła i pobiegła do windy. 
Kiedy zniknęła, rozpłakałam się na dobre. Nie mogłam znieść tych obelg, nie od własnej matki. Oczywiście próbowałam przetłumaczyć sobie, że ona nie wiedziała o kim mówi, ale mimo to było mi bardzo przykro.
- Julie, przepraszam... - Szepnął załamany chłopak i przygarnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka. On nie był mi dłużny. Oboje potrzebowaliśmy, żeby po prostu ktoś nas przytulił. Potrzebowaliśmy czułości i bliskości. 
- Chodź, nie będziemy tak stać na korytarzu. - Mruknął mi do ucha i pociągnął w stronę drzwi wejściowych. 

___________

50 obserwatorów! WOW! Dziękuję bardzo! :) 

Przepraszam, że tak długo zwlekałam z napisaniem tego rozdziału, ale naprawdę nie miałam czasu. Dojeżdżam do szkoły, mam dużo zajęć... Naprawdę nie miałam kiedy zasiąść do pisania.

Uprzedzam, że rozdziały będą pojawiały się teraz rzadko. Postaram się jednak, by w zamian za to były długie. Nie tak jak ten. 
Ale kochani... Proszę, naprawdę bardzo proszę o jedno... 

KOMENTUJCIE!
50 obserwatorów - 21 komentarzy. Coś chyba jest nie tak... :c