niedziela, 25 sierpnia 2013

Chapter Eighth



Sunlight comes creeping in
Illuminates our skin
We watched the day go by
Stories of what we did
It made me think of you
It made me think of you...


Licznik: 30 dni

Powoli zaczynałam się przebudzać. Było mi trochę niewygodnie, bowiem leżałam na kanapie, która do najlepszych miejsc do spania zdecydowanie nie należała. Nadal jednak nie otwierałam oczu. Miałam nadzieję, że mimo wszystko jeszcze na trochę zasnę. Ciągle czułam się wyczerpana.
Chciałam zmienić trochę pozycję, ułożyć się wygodniej, ale kiedy chciałam się wyprostować poczułam, że na sofie nie jestem sama. Zaskoczona natychmiast otworzyłam szeroko oczy i aż podskoczyłam. 
Leżałam oparta o chłopaka swojego życia, który nadal słodko drzemał. W pierwszej chwili pomyślałam, że znowu jest normalnie, jak dawniej... Ale kiedy zobaczyłam blond kosmyki na ramionach powróciłam do rzeczywistości. Przypomniał mi się cały wczorajszy dzień i wieczór...
Harry znalazł mnie przy grobie i ledwo udało mi się to jakoś wytłumaczyć. Potem zabrałam go do siebie, gdzie trochę pogadaliśmy przy herbacie. A potem on najzwyczajniej w świecie zasnął. A ja zaraz po nim.
W tym momencie dotarło do mnie, że mam go przy sobie, ale nie tak jakbym chciała. Nie mogę się do niego przytulić, nie mogę powiedzieć, że go kocham. Nie mogę powiedzieć, że nie mam do niego żalu o ten wypadek. Nie  mogę go pocałować. Nie mogę mu wyznać tego, kim naprawdę jestem. Mogę jedynie próbować go w sobie rozkochać. Ale tak od razu, to nie wypada. 
Wychodzi na to, że gówno mogę. 

Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę 7:16. Jeszcze wcześnie. Postanowiłam go nie budzić. Tyle wycierpiał, należy mu się spokojny sen. Próba jest dopiero o 10:00, a do studia stąd przecież niedaleko. Ja sama wiedziałam, że już nie dam rady zasnąć, dlatego wstałam i pomaszerowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Rozczesałam je i zostawiłam wilgotne, bowiem suszarka z pewnością obudziłaby Harry'ego. Zrobiłam bardzo delikatny makijaż, na który składało się nałożenie podkładu na twarz i pociągnięcie rzęs mascarą. Ostatni raz obejrzałam się w lustrze i pobiegłam po cichu do garderoby. Wyciągnęłam z niej miętowe rurki i białą tunikę z rękawem 3/4. Pospiesznie się w to wcisnęłam i doszłam do wniosku, że trzeba zrobić śniadanie. 
Będąc w kuchni przez chwilę zastanawiałam się co mogłabym przyrządzić. Pamiętałam, że Hazz uwielbia zwykłą jajecznicę, dlatego postanowiłam właśnie to upichcić. 
Po kilkunastu minutach wszystko było już gotowe. Oprócz gorącej, mocnej kawy. Czym prędzej doskoczyłam do expresu i właściwie go nastawiłam. 
Kiedy odwróciłam się z filiżanką w ręku o mało co jej nie upuściłam. Tuż za mną stał Harry. 
- Przestraszyłeś mnie! - Powiedziałam i wypuściłam powoli powietrze z płuc. Dopiero w tym momencie doszło do mnie, jak słodko wygląda zaspany. Jego loki opadały swobodnie na czoło, a półprzytomna buźka sprawiała, że uśmiech sam cisnął mi się na twarz. Dawno nie widziałam go o poranku. Brakowało mi tego widoku. 
- Przepraszam. Myślałem, że słyszałaś jak przyszedłem. I przepraszam za to, że zostałem na noc. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Było mnie obudzić.  - Odparł zmieszany całą tą, bądź co bądź, dziwną sytuacją. 
- Nic się nie stało. Byłeś przemęczony, sen ci się należał. Tak w ogóle, to dzień dobry. - uśmiechnęłam się promiennie, co chłopak odwzajemnił. Serce mi przez to na moment stanęło. 
Znałam ten uśmiech ponad pół roku, a mimo to działał on na mnie wciąż tak samo. 
- Zapraszam do stołu, zjemy coś zanim pójdziemy do studia. - Razem usiedliśmy i w miłej atmosferze zjedliśmy całe śniadanie przygotowane przeze mnie. Byłam cholernie ciekawa czy Harry'emu smakowało. Dlatego ucieszyłam się słysząc jego pozytywny komentarz.
- Jejku, to było genialne Julie! Jakbym jadło coś zrobionego przez... A zresztą, nieważne. Po prostu, świetnie gotujesz. Nawet zwykłą jajecznicę. - Uniósł lekko kąciki ust do góry, co sprawiło, że jego śliczne dołeczki ukazały się w całej swojej okazałości. 
- Dziękuję. - Odpowiedziałam wesoło i wypiłam do końca ciepłą kawę. Dobrze wiedziałam czemu Hazz nie dokończył swojej wypowiedzi. Miał zamiar znowu porównać mnie do... Samej siebie? Boże, jakie to wszystko jest popieprzone! 
Chcąc wyrzucić te myśli z głowy spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 9:00. Chłopak widząc, że swoje oczy kieruję na cyferblat sam na niego luknął. Widząc go prawie zakrztusił się napojem, którą właśnie pił i szybko wstał od stołu. 
- Jezu, spóźnimy się! - Wykrzyknął. - Chłopaki mnie zabiją! Nas zabiją! 
- Spokojnie, przecież ode mnie do studia jest jakieś 10 minut pieszo. Mamy prawie godzinę. - Powiedziałam rozbawiona jego przerażeniem, które mimo moich słów nie ustępowało.
- Myślisz, że ja się w tyle wyszykuję?! - Miałam ochotę roześmiać się głośno. Zapomniałam, że on potrafi siedzieć w łazience dłużej niż ja. W końcu sławny Harry Styles, bożyszcze nastolatek i nie tylko nie może się źle prezentować.
- Wierzę w ciebie. Nie trać czasu, idź się umyć. - Wstałam od stołu z bananem na twarzy widząc biegnącego wręcz szatyna. W czasie kiedy on doprowadzał się do doskonałości, ja zmywałam naczynia i sprzątałam po posiłku. 

[...]

- Już jesteśmy!!! - Krzyknął zdyszany Harry, kiedy wbiegliśmy do studia nagrań. Liam już miał skomentować to spóźnienie, ale kiedy zobaczył, że przyszliśmy razem zaniemówił. Reszta wlepiła w naszą dwójkę zaciekawiony wzrok. Widziałam lekki grymas na twarzy Louis'a, no cóż - pewnie pomyślał sobie to samo co Susane i Patty wczoraj. Kiedy brunet spostrzegł, że się w niego wpatruję natychmiast przybrał neutralny wyraz twarzy. 
Czułam, że policzki robią mi się czerwone. Każdy z nich gapił się jakby zobaczyli nie wiadomo co. No bo co, znajomi już sobie nie mogą przyjść razem do pracy? Przecież nie mamy wypisanego na czołach tego, że Harry spał u mnie na kanapie. Chociaż... Te ich miny sprawiały, że zaczynałam mieć wątpliwości. 
- Em, to może na początek się rozśpiewamy? - Zaproponowałam i zdjęłam płaszcz, który po chwili leżał już na krześle. 
- Już to zrobiliśmy zanim przyszliście. - Powiedział niezbyt przyjemnym tonem Malik. Spojrzałam zaskoczona w jego stronę i nie wiedziałam co zrobić. W przeciwieństwie do Tommo, on nie zmienił wyrazu twarzy po tym jak nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Nadal obrzucał mnie dziwnym spojrzeniem. Oj, chyba nie będę tu mile widziana... 
- W takim razie Zayn, zaśpiewaj mi swoją część "Moments''. Wierzę, że znasz już na pamięć. - Odparłam i zobaczyłam coś w jego czekoladowych oczach. Zdziwienie pomieszane ze złością. Czyżbym trafiła w czuły punkt? 
- Dooobra, powtórzmy rozśpiewkę. Coś czuję, że panna blondi da nam dziś popalić. - Mruknął, a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją. Nie będzie mi gwiazdeczka takim tonem gadać. 

Dwie godziny później...

- Dobra, pół godzinki przerwy na lunch i te sprawy. Wróćcie proszę punktualnie, mamy dużo pracy. - Powiedziałam, na co całe One Direction zareagowało bardzo optymistycznie. Niemal wybiegli z pokoju prób jakby uciekali przed ogniem. Chyba trochę ich wymęczyłam. Ale taka już moja natura, nic nie poradzę. Jak nad czymś pracuję, to musi być to zrobione perfekcyjnie. 
Nie chciałam iść za nimi, bowiem zdawałam sobie sprawę z tego, że 3/4 zespołu mnie nie polubiło. A dokładniej mówiąc, mojego nowego wcielenia. Stare przecież uwielbiali. To pewnie też dlatego tak bardzo nie trawią "blondi". Zrezygnowana usiadłam przy pianinie i zaczęłam sobie grać. Pierwsza piosenka jaka przyszła mi do głowy, to Skinny love. Cicho ją sobie podśpiewywałam. Uwielbiałam Birdy, a najbardziej właśnie ten utwór. Wiem, że to tylko cover, ale wykonuje go genialnie. Chciałabym mieć taki wokal i tak ogromną wrażliwość muzyczną jak ta młoda nastolatka. 
Byłam już bliska refrenu, kiedy w sali rozległ się dźwięk dzwonka. Rozejrzałam się i podeszłam do płaszcza, z którego wydobywała się melodia. Od razu rozpoznałam, że ubranie należy do Harry'ego. Wyjęłam powoli urządzenie i chciałam mu je zanieść, ale nagle z kieszeni coś wypadło. Zamurowało mnie kiedy zorientowałam się, co to właściwie było. 
Nasze zdjęcie. Nasze wspólne zdjęcie sprzed kilku tygodni. Jego urodziny. Podniosłam fotografię z ziemi i usiadłam na krześle obok. Nie wiem ile czasu na nią patrzyłam. Nie byłam w stanie oderwać od niej oczu. Harry i ja. Razem. Tacy szczęśliwi. Uśmiechnięci. Zakochani. 

* - Alex, gdzie ty mnie do cholery prowadzisz?
- Zobaczysz. - Powiedziałam i ścisnęłam mocniej jego rękę. Uśmiechnęłam się tajemniczo i przyspieszyłam. Chłopak nie mógł za mną nadążyć. 
- No weź powiedz, proszę! - Jęknął i zrobił maślane oczka. Zaśmiałam się i cmoknęłam go delikatnie w usta. 
- Nie można wiedzieć wszystkiego od razu. - Poruszyłam znacząco brwiami i podeszłam razem z Harry'm do niewielkiego budynku, który się przed nami pojawił. Otworzyłam szeroko drzwi i zaprosiłam go do środka. Ten zmieszany pokręcił głową i wszedł. 
- Czemu tu jest tak cie.. - Urwał, ponieważ wszystkie światła nagle się zapaliły. Przed nami stała setka ludzi, która zaczęła śpiewać "Happy birthday". Widziałam niemały szok w zielonych tęczówkach ukochanego. Po chwili do grona imprezowiczów dotarła mama szatyna, która wwiozła apetycznie wyglądający tort. 
- Wszystkiego najlepszego, synku! - Wykrzyknęła i przytuliła go mocno. Kiedy się od siebie oderwali Anne uśmiechnęła się szeroko w moją stronę i wystawiła ku mnie dłoń.
- Dobra robota kochanie! 
- Dziękuję, starałam się. - Odpowiedziałam i przybiłam sobie z nią piątkę. Harry zdmuchnął świeczki i rozpoczęła się impreza. Goście porwali mojego chłopaka w wir rozmów, a ponieważ nie chciałam im przeszkadzać poszłam na kanapę. Siedziała tam Suse i Patty razem z Niall'em. 
- Co słychać? - Spytałam. 
- Genialne przyjęcie! Nieźle to zaplanowałyście z mamą Harry'ego! - Krzyknął uradowany blondyn.
- Hazz pewnie się ucieszył. - Dodała Susane.
- Nie wiem w sumie, był na pewno zszokowany. Ale czy mu się to podobało to musi ci sam powiedzieć. - Odparłam z delikatnym uśmiechem.
- Pewnie, że mi się podobało. - Usłyszałam nagle za sobą głęboki męski głos, który sprawiał, że przez moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Szatyn objął mnie ramieniem i pocałował w policzek szepcząc cicho "dziękuję, kocham cię". Zarumieniłam się słysząc to wyznanie, przez co cała czwórka wybuchnęła śmiechem. 
Hazz już miał się odsunąć, ale Niall nagle wrzasnął.
- Zostań tak! Zrobię wam zdjęcie! - Zgarnął aparat ze stolika i pstryknął kilka fotek. Widząc je potem stwierdziliśmy wszyscy zgodnie, że Horan ma nowy talent - fotografowanie. Wyszliśmy naprawdę ślicznie. 

- Julie? - Usłyszałam zszokowany głos Niall'a. Spojrzałam w jego stronę. Stał tuż przy drzwiach, widać dopiero co wszedł. 
- Dlaczego płaczesz? Co się stało? - Łzy lały się po moich policzkach. Widząc je blondyn szybko podszedł bliżej. Wytrzeszczył oczy kiedy zdał sobie sprawę z tego co mam w ręku.
- I dlaczego do cholery masz zdjęcia Harry'ego i Alex?! - Nie wiedziałam co zrobić, najchętniej zapadłabym się w tym momencie pod ziemię...


* retrospekcja 


________

Ogłoszenia parafialne: 

1. Mam nadzieję, że długość rozdziału tym razem Wam odpowiada. Nie bijcie za to, że skończyłam w takim momencie, hihi ;>

2. Wszelkie pytania o rozdziały czy bezpośrednio do bohaterów zadawajcie na ASK'U. Nie chcę robić zbędnego spamu swoimi komentarzami pod rozdziałami. 

3. Informacje o nowych rozdziałach są na podstronie. Link jest w nawigacji z boku. 

4. Zapraszam serdecznie na mojego (w połowie) bloga this-is-for-you-darling.blogspot.com
zachęcam do czytania i komentowania ;)

5. Dziękuję za wszystkie komentarze. Dobrze, że jesteście :)

6. Z boku jest ankieta. Proszę, odpowiedzcie. 

7. NAJWAŻNIEJSZE.
Prowadzisz bloga i chciałabyś go rozsławić? Chcesz aby informacje o Twoich nowych rozdziałach pojawiały się na fb? Masz ochotę poznać bliżej autorów swoich ulubionych opowiadań? A może pragniesz przeczytać jakiegoś nowego bloga, ale nie wiesz jakiego? 
Jestem administratorką na fanpage'u BLOGGER - SECOND HOME.
Owa stronka działa od niedawna, jeśli masz fb (w co nie wątpię) polajkuj. To ważne. Będę wdzięczna. ;)

środa, 7 sierpnia 2013

Chapter Seventh


Tell them all I know now
Shout it from the roof tops
Write it on the sky line
All we had is gone now
Tell them I was happy
And my heart is broken
All my scars are open
Tell them what I hoped would be
Impossible, impossible

Impossible, impossible...


- Julie, co Ty tu do cholery robisz? 
Czuliście się kiedyś tak okropnie, że chcieliście zniknąć na moment z powierzchni Ziemi? Znacie to uczucie? Ja je właśnie przeżyłam.
- Eeee... - Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zielone tęczówki mierzyły mnie groźnym spojrzeniem, przez co jeszcze bardziej się zmieszałam. Myśl kobieto, myśl.
- Czemu jesteś przy grobie Alex?! - Krzyknął Harry, a mnie przez to przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Naprawdę mnie wystraszył. Znamy się już długo, ale nigdy nie widziałam go aż tak przepełnionego agresją.
- Odpowiedz! - Burknął i mocno mną potrząsnął. Widząc jego furię zaczęłam się modlić do Davida, aby jakoś opanował sytuację.
- Uspokój się. - Powiedziałam cicho i o dziwo podziałało. Chłopak puścił moje chude ramiona i umilkł. W jego pięknych oczach nie widziałam już gniewu, jedynie dezorientację.
- Julie, co Ty tu robisz? - Powtórzył swoje wcześniejsze pytanie, ale już spokojniej. W duchu podziękowałam aniołowi za to, że mi pomógł. Zanim odpowiedziałam szatynowi wzięłam głęboki oddech, aby ogarnąć swoje własne emocje. Nie ukrywajmy, nieźle się przeraziłam.
- Byłam odwiedzić grób babci i właśnie wracałam do domu, kiedy rzuciło mi się w oczy to zdjęcie. - Mówiąc wskazałam na ramę umieszczoną między wieńcami. - Przystanęłam, zobaczyłam datę śmierci i po imieniu skojarzyłam, że to musi być Twoja dziewczyna. - Kłamałam jak z nut, bez żadnego problemu. A przecież nigdy nie byłam dobra w te klocki. Chyba wraz z drugim życiem dostałam także nowe zdolności.
- Ale czemu stoisz tu tyle czasu?
- Modliłam się. - Palnęłam pierwsze, co przyszło mi do głowy. Harry ściągnął brwi, co oznacza, że intensywnie myślał nad tym co powiedziałam. Długo nic nie mówił.
- Eee słuchaj, jest zimno, może pójdziemy do mnie na herbatę? Jeszcze trochę pobędziesz na dworze, a nabawisz się jakiejś choroby. A wiesz, że to nic dobrego dla wokalisty. - Chciałam bardziej rozluźnić atmosferę i przede wszystkim zmienić temat.
- W sumie dobry pomysł. Liam mnie przetrzepie jak zobaczy, że mam chore gardło. - Uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłam w stronę wyjścia z cmentarza. W pewnym momencie rzuciły mi się w oczy dwie dziewczyny, które szły w naszą stronę. Wytężyłam wzrok i rozpoznałam w nich... Swoje przyjaciółki. 
- Kurwa, jeszcze ich w tym momencie tu brakowało... - Szepnął sam do siebie Harry, ale mimo to każde słowo usłyszałam. Z jednej strony poczułam się tak, jakby się mnie wstydził. Jednak po chwili doszło do mnie czemu nie uradował się ze spotkania Patt i Susane. Pewnie przeraził się ich reakcji na to, że był z jakąś dziewczyną. 
- Oo Hazz. - Powiedziała jedna z nich i już miała się uśmiechnąć, kiedy to jej spojrzenie wylądowało centralnie na mnie. Wzdrygnęłam się lekko widząc złowrogo nastawioną do mnie przyjaciółkę. Jednak przypomniałam sobie, że przecież ona nie zdawała sobie sprawy z tego, kto przed nią stał. To trochę mnie uspokoiło. 
- Miło mi was widzieć. To jest Julie, em... Julie, poznaj Susane i Patty. - Uśmiechnęłam się ciepło w stronę dziewczyn, jednak żadna z nich tego nie odwzajemniła. Poczułam przez to niemiłe ukłucie w sercu. Tak bardzo chciałam się do nich przytulić, a one miały ochotę udusić mnie gołymi rękoma. 
- Idziecie do Alex? - Spytał nieśmiało chłopak, na co blondynka przytaknęła. Zdziwiło mnie, że Suse nie odzywała się ani słowem. Spojrzałam na nią i zobaczyłam łzy kłębiące się w jej brązowych oczach. 
- Mhm, w takim razie pozostaje mi się pożegnać. Do zobaczenia. - Uśmiechnął się półgębkiem i już mieliśmy odchodzić, kiedy usłyszeliśmy szloch brunetki. Odwróciliśmy się w jej stronę i to co ujrzałam było przerażające. Susane była na skraju wytrzymałości. 
- Co, już się pocieszyłeś?! Alex zginęła kilka dni temu, a ty już masz inną! Jak, jak możesz?! Jeszcze przyprowadzasz ją na cmentarz! - Darła się i wpadała w coraz większą histerię. Patt przytuliła ją mocno i bezdźwięcznie przeprosiła naszą dwójkę za słowa, który wypłynęły z ust brunetki. Harry nic nie powiedział, tylko złapał mnie za rękę i po prostu zaczął biec. 
- Gdzie mieszkasz? - Spytał lekko dysząc. 
- Tu, za rogiem. - Mimo zmęczenia wynikającego z jego astmy przyspieszył i już po 5 minutach byliśmy na miejscu. Wdrapaliśmy się do mieszkania i zdjęliśmy płaszcze. W milczeniu udałam się do kuchni, gdzie wstawiłam wodę na herbatę. Następnie zaczęłam grzebać w szafkach i sprawdzać, czy David czasem nie wyposażył mojego mieszkania w jakieś słodycze. Robiąc to cały czas czułam na sobie wzrok szatyna. Trochę mnie to krępowało. W końcu nie wytrzymałam i odwróciłam się w jego stronę.
- Trzymaj i zanieś to do salonu. Zaraz przyjdę. - Powiedziałam i wręczyłam mu talerz z ciastkami. Ten wziął słodkości ode mnie, ale nie ruszył się nawet na krok. Zdziwiona uniosłam pytająco brwi do góry. 
- Przepraszam za dziewczyny. One były wiesz, bardzo zżyte z Alex. Pomyślały pewnie, że od razu znalazłem sobie nową laskę. - Mruknął patrząc prosto w moje oczy. Na moment odpłynęłam, zatopiłam się w tej porażającej zieleni. Zieleni, w której się kiedyś zakochałam. 
Boże, żeby on wiedział kim naprawdę jestem... 
- Rozumiem. - Odparłam po chwili zawstydzona moim "zawieszeniem się". Dopiero wtedy ruszył się i pomaszerował do salonu. Ja natomiast zajęłam się robieniem dla nas ciepłego napoju. 

- Już jestem. - Powiedziałam z uśmiechem i postawiłam na stoliku dwa kubki z parującą cieczą i cukierniczkę. W ciszy usiadłam obok Harry'ego i w duchu modliłam się oto, aby to on zaczął jakoś rozmowę. 
- Tęsknię za nią. Cholernie. - Szepnął i upił łyk herbaty. Od razu na niego spojrzałam. I od razu pożałowałam. W jego ślicznych oczach znowu zaczęły kłębić się słone łzy. Nie mogłam na to patrzeć. Nie mogłam znieść jego cierpienia. 
Ale z drugiej strony to widziałam chociaż, że naprawdę mnie kochał. Znaczyłam coś dla niego. Darzył mnie naprawdę mocnym uczuciem. 
- Ale wiesz co Ci powiem? Czuję, że jest obok mnie. Bardzo blisko. Czuję, że się mną opiekuje. - Słysząc to zakrztusiłam się piciem, zaczęłam strasznie kaszleć. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą powiedział. 
Szatyn od razu zareagował i zaczął klepać mnie lekko po plecach. Podziałało. Ale szok pozostał.
- Wszystko w porządku? - Spytał i się uśmiechnął. Otarł pojedynczą łzę, która spływała po jego policzku i odstawił kubek na stolik. 
- Mhm, już tak. Dzięki. - Odwzajemniłam ten przyjazny gest i również odstawiłam herbatę. Bałam się, że znowu powie coś co zwali mnie z nóg i tym razem nie będzie tak łatwo mnie odratować od zakrztuszenia się. 
- To ja powinienem ci podziękować. Zajęłaś się mną dzisiaj w trakcie tej cholernej próby, wyciągnęłaś mnie z cmentarza i przyjęłaś na chwilę do siebie. Dzięki tobie mogę się choć trochę pouśmiechać. Poprawiasz mi humor. A wierz mi, jest to baaaardzo ciężkie. - Zrobiło mi się miło, naprawdę. Pierwszy raz poczułam, że mój powrót na Ziemię ma duże znaczenie. 
- Nie ma za co. Chcę żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć. - Trochę to głupio zabrzmiało, bowiem teoretycznie poznaliśmy się kilka godzin temu i takie wyznania są nie na miejscu. Ale Hazz chyba się nie obraził, a wręcz przeciwnie.
- Dziękuję Julie. Wiesz, pierwszy raz w życiu Cię dzisiaj zobaczyłem, ale czuję się tak jakbyśmy znali się od dawna. Naprawdę. To dziwne, ale fajne. - Mówiąc to obdarzył mnie jednym ze swych najpiękniejszych uśmiechów, przez co moje serce zaczęło bić w nienormalnym tempie.  Byłam dumna z tego, że sprawiłam, iż się uśmiechał. Chyba dobrze mi szło. 
- Poczekaj chwilę, pójdę tylko po bluzę. Trochę mi zimno mimo, że napój jest gorący. - Wstałam i pobiegłam do szafy, w której nie mogłam znaleźć nic odpowiedniego. Dopiero po kilku minutach odkopałam jakąś za wielką, białą bluzę, ewidentnie męską. Nie wiedziałam co takowa robiła w mojej garderobie, ale nie chciało mi się już o tym myśleć. Czym prędzej włożyłam ją na siebie i pomaszerowałam z powrotem do salonu. 
- Już jeste.. - Zamilkłam, bowiem zobaczyłam, że chłopak usnął. Widząc jego spokojną twarz i delikatny uśmiech w oczach stanęły mi łzy. Naprawdę wzruszył mnie ten widok. Po cichu podeszłam do sofy i usiadłam obok Harry'ego. Długo biłam się z myślami, ale w końcu emocje wygrały. Niepewnie przysunęłam się do chłopaka i oparłam głowę o jego ramię. Od razu poczułam zapach przyjemnych, męskich perfum, który całkowicie mnie odurzył. Przymknęłam oczy i postanowiłam cieszyć się chwilą. Następny tak bliski kontakt z chłopakiem może nie nadejść szybko. 
Kiedy zobaczyłam, że Hazz się rusza już miałam się odsunąć, ale ten  przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i całkowicie się we mnie wtulił. 
W jego ramionach jest lepiej niż w Niebie. To było ostatnie, o czym pomyślałam. Po chwili ja również odpłynęłam do krainy Morfeusza. 

______________

Wiem, to jest OKROPNY rozdział. Taki nijaki i krótki. Nic się kupy nie trzyma. :/ 
Ale chciałam go dodać, mimo wszystko. 
Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę. : *
Jednak nadal bardzo mocno proszę, aby KAŻDY KTO CZYTA NAPISAŁ CZY MU SIĘ PODOBA, CZY NIE.
Jedno zdanie, a mi sprawi przyjemność. Albo pokaże nad czym mam popracować. :)