środa, 7 maja 2014

Chapter Nineteenth


Rozszyfruj mnie, zdemaskuj blef, 
Nie dowierzając unieś swą brew.
Podejdź i sprawdź, co w rękach mam... 
[...]
Padał deszcz, tak jak dziś, 
Miałaś uchylone drzwi. 
Stałem w nich, niczym pies,
W rękach niosąc bukiet ściem. 
Zatrzasnęłaś je na klucz, wystawiłaś mnie na bruk, 
I choć rację masz, że nie znasz mnie, 

Jak mogłaś tak dać wkręcić się? 



Licznik: 10 dni 

- Julie, zrób mi coś dobrego na śniadanie! - Wymruczał David i z powrotem zanurzył się w białej, ciepłej pościeli. Widząc to pokręciłam głową z wyraźną dezaprobatą i ściągnęłam z niego kołdrę. 
- Nie mam czasu, leniu! Spieszę się, chłopaki mają próbę na Wembley. Obiecałam, że się zjawię. - Brunet zaczął jęczeć, lecz po chwili wstał z łóżka i stanął tuż przede mną. 
- Jadłaś coś? - Spytał i zlustrował mnie powoli wzrokiem. Wiedział, że jadałam jak skowronek i bardzo mu się to nie podobało. Bardzo lubił przypominać mi, że wciąż jestem człowiekiem i mogę z powrotem umrzeć. 
- Ehm, no wiesz... Mówiłam ci, że się spieszę. - Anioł wywrócił oczami i zaciągnął mnie migiem do przestronnej kuchni, gdzie usadził mnie na krześle i nakazał cierpliwie czekać. Sam zabrał się za robienie kanapek i herbaty. 
- David, ja serio muszę niedługo lecieć, nie wiem o której mam następny autobus. Będzie draka, jak się nie stawię. - Wymamrotałam i położyłam głowę na zimnym stole. Naprawdę nie miałam czasu na uroczyste śniadanka. 
- Oj mała, daj spokój. Kwadrans cię nie zbawi. - Puścił mi oko i postawił przede mną ogromną stertę apetycznie wyglądających kanapek i dwa kubki czarnej herbaty z cytryną. Uśmiechnęłam się lekko i wiedząc, że mi nie odpuści sięgnęłam posłusznie po kromkę. 
- Grzeczna dziewczynka. - Spojrzałam na niego spode łba - wiedział, że nie lubiłam gdy traktowało się mnie jak dziecko. 
- No już, już, tylko się nie dąsaj, bo pan Harry Gwiazda Tępy Styles pewnie woli cię w wesołym wydaniu. - Zachichotał rozbawiony swoim niezbyt mądrym tekstem i również zabrał się za jedzenie. 
- Nic mi nie mów o Harry'm, dobrze? Strasznie się boję, jak się dziś zachowa, w końcu zobaczymy się pierwszy raz od tamtego... No wiesz sam... - Czułam, że policzki spłonęły mi krwawym rumieńcem, przez co utkwiłam wzrok w talerzu. 
- Oj laska, nie myśl o tym! Będzie dobrze, musi być. Uśmiechaj się do niego, pokazuj, że jest okej. Uwierz mi, sam głupi uśmiech potrafi zdziałać cuda. W dodatku ty masz śliczny uśmiech. Wiem co mówię mała, jestem aniołem, ale też tymczasowo facetem. No już, kończ śniadanie, pij herbatę, wykrzyw ładnie usta i heja, Styles będzie twój! - Nie mogłam wytrzymać i parsknęłam śmiechem, a David zaraz za mną. Dokończyliśmy jedzenie w kilka minut, potem on postanowił zająć się sprzątaniem, a ja wybiegłam na przystanek w nadziei, że szczęście mi choć trochę dopisze i załapię się na jakiś autobus. 

[...] 

Wybiła godzina 11:00, kiedy stałam pod wejściem na zapierający dech w piersiach Wembley Stadium. Nigdy nie przyglądałam mu się z tak bliska, nie wiedziałam, że robi takie wrażenie. Chłopcy muszą być z siebie naprawdę dumni - trasa po tym i innych słynnych stadionach to niemałe osiągnięcie. 
Podeszłam do portierni, gdzie oddałam do kontroli identyfikator wytwórni i już po chwili maszerowałam zaraz za ochroniarzem wgłąb monumentalnej budowli. 
- Julie, jesteś! - Nie zdążyłam się obrócić, a już znajdowałam się w ramionach Niall'a. Oboje oczywiście zaczęliśmy się śmiać, jak to my. 
- Zajmę się nią. - Wyszczerzył zęby w kierunku kolesia, który mnie prowadził, na co ten kiwnął głową i odszedł z powrotem do swojego miejsca pracy. Nialler złapał mnie za rękę i poprowadził w nieznanym mi kierunku.
- Jeja, nawet nie wiesz, jak się jaramy! Zaraz zobaczysz scenę i całą ekipę, padniesz! Kto by pomyślał, my tutaj, ha! I to już dzisiaj, dasz wiarę? - Gadał jak najęty, a niebieskie oczy aż mu błyszczały z podekscytowania. Widząc to uśmiech sam cisnął mi się na usta. 
- Jestem dumna, na pewno świetnie wam pójdzie. - Przybiliśmy piątkę i w tym momencie moja szczęka opadła z wrażenia. Przed nami rozciągała się kolosalnych rozmiarów scena, wszędzie biegali ludzie i pilnowali, by wszystko było idealne.
- Nieźle, no nie? - Powiedział i zachichotał. Pokiwałam wolno głową i ruszyliśmy do wejścia za kulisy, gdzie relaksowała się reszta zespołu. W drodze nadal podziwiałam to wszystko, co widziałam przed oczyma. To było naprawdę niesamowite. 
- Nie pukaj, tylko wchodź. Nawet jeśli latają nago, to są przyzwyczajeni. - Roześmiałam się i popchnęłam lekko drzwi. 
- Siemasz, Julie! Podoba ci się? - Krzyknął Louis, którego Zayn zaraz trącił w ramię.
- Głupku, to się nie może nie podobać. - Wywrócił oczami, ale po chwili i tak posłał w moją stronę cień uśmiechu. 
- Jest epicko, kurna! Jestem tak podekscytowany, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. - Odezwał się Liam, który grał na xbox'ie. Byli tu wszyscy, z wyjątkiem jednej osoby... Bardzo ważnej osoby.
- Gdzie Harry? - Spytałam, czym zwróciłam na siebie uwagę całej czwórki. Wszyscy prócz Lou wzruszyli ramionami.
- Powiedział, że przyjedzie przed samym występem. Uznał, że będzie się tu nudził. - Mruknął Tomlinson, który chyba jako jedyny był lepiej poinformowany. Zdziwiona uniosłam brwi, ale nie skomentowałam tego. 
- No okej, w takim razie jak już do końca ustawią scenę to skoczymy na godzinkę i was trochę rozśpiewamy... Harry mam nadzieję, zrobi to indywidualnie. Wie chyba, że to bardzo ważny dzień. - Wszyscy pokiwali głowami, najwyraźniej podzielając moje zdanie. 



5.55 pm

- Ustawiajcie się, panowie! No już! Za 5 minut wchodzicie, support już podreptał dawno do garderoby. - Pech chciał, że dzisiejszego wieczoru przypadła mi rola managera i wszystko spoczęło na mojej głowie. Nie byłam o to zła, ale strasznie się denerwowałam - chciałam żeby było idealnie.
- Louis, Zayn, Niall, Liam, Ha... Gdzie jest, do cholery Harry? - Mruknęłam i poczułam, że serce ze zdenerwowania zaczęło mi walić jak oszalałe.  Chłopcy spojrzeli na siebie zaskoczeni, ale nie mieli zielonego pojęcia. 
- Prosi się o spranie tyłka! - Warknęłam i wyciągnęłam telefon z kieszeni, od razu wybrałam jego numer. 
- Komenda Policji, słucham. 
- Nie rób sobie żartów. Gdzie jesteś, Harry? 
- W Londynie, a co? 
- Czy ty coś piłeś? 
- A ty jesteś moją matką, Julie? 
- Kurwa mać, Harry! Za 4 minuty wychodzisz na scenę, otwierasz światową trasę koncertową! Nie wiem, co robisz, ale masz całe 120 sekund na to, żeby się przede mną zjawić, oczywiście już w stroju. - Cała roztrzęsiona zakończyłam połączenie i ledwo powstrzymałam się od kopnięcia w ścianę. Nigdy, ale to przenigdy nie spotkałam się z nim w takim wcieleniu. Nieodpowiedzialny Harry Styles, z tej strony się nie znaliśmy. Miałam nadzieję, że to nie wina tego, co między nami wtedy zaszło.
- Już idzie? - Zapytał nagle Liam, który również bardzo się tym wszystkim zestresował. 
- Tak. Zaraz przyjdzie... - W duchu modliłam się, aby to była prawda. 

- Jasny gwint, została minuta! Gdzie on jest?! - Cała ekipa wrzała z wściekłości, co w ogóle mnie nie dziwiło. Harry zachował się jak szczeniak, a nie miał 10 lat. To było całkowicie niepoważne z jego strony. I naprawdę miałam złe przeczucia. Podświadomość podpowiadała mi, że do tego wszystkiego przyczynił się nasz pocałunek. Ale mimo to nic nie rozumiałam. Po co robić pośmiewisko z całego zespołu? Czasami miałam wrażenie, że on naprawdę był tępy. 
- No, dlaczego nie wchodzimy jeszcze na scenę? - Pisnęłam i od razu odwróciłam się do tyłu. Styles stał zaraz za mną, dlatego wpadliśmy na siebie. 
- Przestraszyłeś mnie! Ale to nie jest teraz ważne. Na scenę, won! Nie chcę was tu dłużej widzieć. - Popchnęłam całą piątkę w stronę ogromnych drzwi, na których świecił się ogromny, zielony napis "Arena". 



2 godziny później.

- Padam... - Chłopcy po kolei weszli do garderoby, w której siedziałam jak na szpilkach i piłam mrożoną kawę. Nareszcie całe show dobiegło końca, a ja mogłam w pełni odetchnąć z ulgą. Z tego, co donosiła mi co jakiś czas ekipa, nie ośmieszyli się i fani byli zachwyceni. Całe szczęście. 
- Ale przyznajcie, było zajeeeeeebiście! - Wykrzyknął Niall i zmęczony opadł na kanapę, tuż obok mnie i posłał mi słodki uśmiech. 
- Tak, żałuj Julie, że to przegapiłaś. Ta energia, ahh. - Rozmarzył się Louis i również usiadł. 
- Wiecie, przepraszam was bardzo, ale musiałam odreagować. - Mówiąc to spojrzałam wymownie w stronę osoby, która w tym momencie wzbudzała we mnie bardzo skrajne emocje. Harry stał przy drzwiach i nawet na mnie nie patrzył. Myślami chyba w ogóle nie było go w tym pomieszczeniu. Przeczesał palcami wilgotne od potu loki i oznajmił cicho, że idzie wziąć prysznic. Reszta również podłapała ten pomysł, dlatego dałam im pół godziny wolnego. Z tego co słyszałam, chcieli potem iść na drinka. Nie byłabym chętna na taki wypad, gdybym sama nie potrzebowała alkoholu. 
Musiałam, musiałam się odstresować. 

Kierowca zawiózł nas do jednego z największych klubów nocnych w Londynie, co chłopakom bardzo się spodobało. Mnie to tak nie rajcowało, ale ja to ja, ja zawsze byłam nietypowym człowiekiem. 
Jak zawsze znalazł się dla nas stolik w lekko odosobnionym miejscu, z czego każdy z nas był zadowolony. Potrzebowaliśmy odetchnąć. 
- No dobra, to ja idę zamówić pierwszą kolejkę. - Powiedział Zayn i kiwnął głową w stronę Niall'a, aby ten się ruszył i mu potowarzyszył. Irlandczyk od razu zerwał się z kanapy i razem poszli w stronę baru. Louis rozmawiał energicznie z Liam'em o tym, co trzeba na następny występ poprawić w jego odsłuchu, dlatego skorzystałam z okazji i przysunęłam się niepewnie do Harry'ego, który żywo sprawdzał coś w swoim iPhone. 
- Jest szansa, że później porozmawiamy? - Mruknęłam cicho w jego stronę. Chciałam wyjaśnić to, dlaczego tak nieodpowiedzialnie dziś postąpił i przede wszystkim spytać, czy miało to ze mną jakiś nawet najmniejszy związek. 
- Nie wiem, w jakim będę stanie. - Nawet na mnie nie spojrzał, tylko wstał i podreptał w stronę baru, gdzie stali jego przyjaciele i czekali na zamówienie. 
- O co chodzi... - Wyszeptałam sama do siebie i opadłam zmartwiona na kanapę. Byłam całkowicie zdezorientowana i zła. Co w niego wstąpiło? To przez to wszystko, co miało miejsce w studiu? 
Gdzie podział się słodki i odpowiedzialny chłopak, który zawładnął moim sercem, gdy tylko się poznaliśmy? Czemu nagle, ni z gruszki zastąpiła go jakaś zimna i szczeniacka lalka? 


Godzinę później. 


Razem z chłopakami wypiliśmy po parę drinków, tego nam było trzeba. Każdy z nas trochę się odprężył, mieliśmy ciężki dzień. Oczywiście mówiąc chłopaki, miałam na myśli wszystkich prócz księcia Harry'ego... Jak to go David dziś rano nazwał? Aż żałowałam, że zapomniałam.
- No Julie, a gdzie zgubiłaś swojego amanta? - Zapytał Malik, a wszyscy zaczęli chichotać. 
- W zasadzie, to nie powinniśmy się tak galopować. Mój, to za dużo powiedziane. - Odparłam i przeczesałam palcami blond pasmo, które opadło mi na czoło. 
- Doobra, nie chcesz to nie mów na razie, poczekamy aż trochę więcej wypijesz i sama zaczniesz gadać. - Dopowiedział mulat, a wszyscy znowu parsknęli. Ja tylko pokręciłam głową rozbawiona i wstałam od stolika. 
- Idę do toalety. - Mruknęłam w ich stronę i lekko chwiejnym krokiem pomaszerowałam do drzwi, na których narysowany był patyczak w sukience, jak to mówiły zawsze małe dzieci. Weszłam do środka i podeszłam do lustra, gdzie poprawiłam lekko fryzurę i już miałam wychodzić, kiedy usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. 
- Haaa... Haaarry, ugh strasznie mi się podobasz... - Stanęłam jak wryta i błagałam Boga o to, aby okazało się, że to nie o tego Harry'ego chodziło. Niestety Ten nie wysłuchał mojej prośby, bowiem po chwili usłyszałam niski, zachrypnięty głos swojej miłości. Dochodził z jednej z kabin po drugiej stronie toalety. 
- Kelly, spraw bym zapomniał. - Wyszeptał i w tym momencie coś zagruchotało lekko, jakby przycisnął ją do ściany. A ja stałam jak ta głupia i czułam, że złość, która we mnie się tliła powoli zamieniała się w furię. 
- Wszystko co chcesz, Harry. - Nie wytrzymałam i szybkim krokiem podeszłam do kabin. Były dwie, jedna z nich otwarta na oścież, dlatego nietrudno było mi się domyślić, gdzie jest Harry. Nie patrząc na konsekwencje złapałam za klamkę i drzwi z hukiem się otworzyły, a za nimi stała ruda, długonoga dziewczyna i nikt inny, jak Hazz. Oboje spojrzeli na mnie osłupieni. 
- Co to ma do cholery być?! - Wrzasnęłam donośnie, nawet nie wiedziałam, że mam takie możliwości. Nastolatka od razu uciekła, zostaliśmy tylko my. Żadne z nas się do siebie nie odzywało, staliśmy jak dwójka idiotów w damskim kiblu i w każdym z nas tliła się ogromna wściekłość. 
- Czy ktoś cię, kurwa prosił żebyś za mną chodziła?! Jestem dorosły i mogę robić co chcę! - Zaczął krzyczeć i momentalnie zrobił się cały czerwony. Mozolnie wyszedł z kabiny lekko pijackim krokiem i stanął tuż przede mną. - Spławiłaś mi laskę. - Warknął i spojrzał na mnie tak, że się przestraszyłam. Tego jeszcze nie było, Harry nigdy nie wzbudzał we mnie takich uczuć. 
- Czy ty siebie słyszysz? Harry do cholery, zachowujesz się jak ostatni idiota! Co w ciebie wstąpiło! - Odpysknęłam się i pomimo strachu, śmiało spojrzałam w jego zielone, lekko zamglone oczy. - To co się między nami stało... Naprawdę nic dla ciebie nie znaczyło? - Niemal wyszeptałam i widziałam, że coś w nim pękło. 
Spuścił wzrok i zygzakiem dotarł do umywalek, o które się oparł. 
- To nie tak... - Zaczął, ale byłam tak zdenerwowana, że od razu mu przerwałam.
- A jak?! Tak to wygląda. Ale jeśli nie jestem nawet trochę ważna, to po cholerę odwzajemniłeś ten pocałunek? - Czułam, że łzy poleciały po moich policzkach. Nie mogłam w żaden sposób nad nimi zapanować. - Lepiej byłoby chyba, gdybyś od razu mnie odepchnął i powiedział, żebym wyszła. - Zapadła między nami głucha cisza, którą po paru minutach przerwał Harry. 
- Czy ty nie rozumiesz Julie, że ja chciałem teraz o tobie zapomnieć? Chociaż na moment! Jesteś w mojej głowie nie wiadomo dlaczego i po co, i wcale nie chcesz z niej wyjść. Nie wiem czemu, do cholery czuję, że mi na tobie zależy i to nie jest dobre! Nie jest! - Poczułam mocne ukłucie w sercu. Powiedział, że coś znaczę. Czy to oznacza cień szansy? A może wręcz odwrotnie?
- Nie możemy ze sobą być, nie powinniśmy w ogóle mieć ze sobą kontaktu. Myślałem nawet o tym, że porozmawiać z dyrektorem, żeby przypisał cię innym wykonawcom. Ja... Pamiętasz ten koszmar, o którym ci mówiłem? Mieliśmy o nim pogadać, ale albo mnie zbywałaś, albo nie było okazji. W końcu sam go zrozumiałem... - Spojrzałam na niego zszokowanym wzrokiem czekając na to, co dalej powie. Ja sama nie byłam w stanie wypowiedzieć choćby jednego słowa.
- ... Wszystko poskładałem do kupy i jest sensowne, czuję że o to chodziło. Najpierw ukazała mi się Alex. Zmieniła się w ciebie. A ty w trupa. Jezu, to wszystko jest takie proste!! - Wykrzyczał, a ja nadal stałam cała osłupiała. Znał prawdę? Ale jeśli tak, to czemu mamy się od siebie odizolować? 
- Alex zginęła, pojawiłaś się ty. Ten sen to cholerna przepowiednia. Ona była ze mną i nie żyje. Jeśli będziesz mieć coś ze mną wspólnego, spotka cię to samo! Że też ja na to od razu nie wpadłem, jestem taki głupi... 
Czułam, że buzia otworzyła mi się szeroko. Nogi zrobiły mi się jak z waty i czułam, że z każdą sekundą traciłam wszystko. Wszystko. 
Harry spojrzał na mnie i westchnął ciężko. 
- Przepraszam, jeśli obudziłem w tobie jakąś nadzieję czy uczucia. Wiedz, że mi też nie będzie łatwo, ale... Ale po prostu to koniec. Koniec Julie. Nie będę cię narażał, straciłem już jedną osobę. Cieszę się w sumie, że już to powiedziałem. Wiemy, na czym stoimy. - Wyszeptał i ruszył mozolnie do drzwi. Już łapał za klamkę, kiedy nie wytrzymałam i się odezwałam.
- Jesteś tak niewyobrażalnie głupi, że aż sama się dziwię. - Kolejny potok łez zalał moje policzki, kiedy zdziwiony odwrócił się w moją stronę. Zaczęłam iść w jego stronę, choć nie wiem co mną kierowało. Wyłączyłam racjonalne myślenie, w końcu nic i tak mi już nie zostało. - Jak to możliwe, że wszystko kurwa zrozumiałeś na opak?! Miałeś tyle znaków, tyle jasnych podpowiedzi, ale nie! Po co pomyśleć nad najprostszym rozwiązaniem, skoro lepiej filozofować na skalę Sofoklesa i wymyślać głupoty! - Krzyczałam i widziałam w jego oczach prawdziwe przerażenie. Czyżby zamiana ról? 
- Boże, David mi powtarzał, że jesteś tępy, ale ja cię broniłam. Teraz sama nie wiem po co, Harry. - Wytarłam niedbale policzek rękawem od bluzki, ale łzy nadal spływały mi po twarzy. - Pojawiłam się w twoim życiu niedługo po pogrzebie. Miałam załatwioną pracę z twoim zespołem. Starałam się z tobą zaprzyjaźnić, rozmawiać z tobą jak najwięcej. Nakryłeś mnie przy grobie! Czułeś, jakbyśmy się znali od dawna, sam wiesz. Nadal nic nie rozumiesz. - Załkałam i mało brakowało, a wylądowałabym na zimnej posadzce. - Ten sen miał być podpowiedzią, jest tak jasny, że psychicznie chory człowiek powinien go dobrze zinterpretować... - Warknęłam i spojrzałam mu prosto w twarz, która w tym momencie wyrażała głęboką dezorientację. 
Podeszłam jeszcze bliżej tak, że stykaliśmy się ciałami. 
- Te oczy nie mówią ci absolutnie nic? One też służyły jako podpowiedź. 
Styles patrzył na mnie i widziałam, że z emocji zaczął lekko drżeć. Ja również. 
- To ja, Harry. Alex. 



__________________

Czy jest chociaż jedna osoba, która spodziewała się takiego obrotu spraw? :) 

PS. Gratuluję osobom, które czuły, że nie będzie tak łatwo i Hazza wcale nie domyślił się dobrze - widać, że mnie dobrze znacie i wiecie, że lubię mieszać. xD 

Wgl to równo rok ma to opowiadanie, wowow. Najwyższa pora zakończyć.