sobota, 5 lipca 2014

Epilogue

Mam ogromną prośbę. Moim wielkim marzeniem jest poznanie prawdziwej liczby osób, które przeczytały to opowiadanie. Proszę, skomentuj chociaż ten, ostatni już post. Nie żądam poematów na 10 linijek, możesz napisać choćby kropkę, albo emotikonę. To dla mnie naprawdę ważne!
__________________



You were my strength when I was weak,
You were my voice when I couldn't speak. 
You were my eyes when I couldn't see, 
You saw the best there was in me.
Lifted me up when I couldn't reach, 
You gave me faith 'cause you believed. 

I'm everything I am, 
Because you loved me! 



Ciemność. Nic więcej. 
Już raz tak było. Pamiętam. 
- Panie doktorze, jakie są szanse? - Usłyszałam nagle znajomy, damski głos. Zawsze pełen energii do życia, teraz wyprany z jakichkolwiek emocji. Mama? 
- Cóż, jak pani wie, córka miała kryzys i musieliśmy ją reanimować, bowiem serce przestało współpracować. Tak naprawdę to cudem ją odzyskaliśmy. Ma złamaną prawą nogę, kilka żeber i poza tym jest bardzo poobijana. Ale dostała leki przeciwbólowe i monitory wyraźnie pokazują, że organizm walczy. Proszę zobaczyć, tętno jeszcze kilka godzin temu było ledwo wyczuwalne. Teraz dochodzi do normy. Alex jest silna, proszę być dobrej myśli. - Odparł lekarz, co sprawiło, że mama odetchnęła z ulgą. Tak bardzo chciałam otworzyć oczy i zapewnić ją, że dojdę do siebie, jednak ciemność zupełnie mnie pochłaniała. 
- A co z Harry'm? - Kolejny znajomy głos. Patty? 
- Szczęściarz jest tylko poobijany. Chcieliśmy zostawić go na obserwacji, ale powiedział, że to za daleko od jego dziewczyny i się nie zgodził. Teraz jest na badaniach i jak sądzę, zaraz się tu zjawi. - Ucieszyłam się słysząc te słowa. Pragnęłam, aby był przy mnie wtedy, gdy będę już mogła się ocknąć. 
- O, proszę bardzo. Widzi pani, jak momentalnie parametry podskoczyły? - Zaśmiał się doktor. - Powiedziałem parę zdań o panu Styles'ie, a młodej damie od razu serce zaczęło mocniej bić. To dobry znak. Możliwe, że nas słyszy. - Gdybym była przytomna, z pewnością zaczerwieniłabym się tak, że mama nazwałaby mnie burakiem. 
- No dobrze, ja na razie zostawiam panie same. Reszta pacjentów czeka. - Pożegnał się i opuścił pomieszczenie. Kobiety zaczęły żywo rozmawiać o tym, że na pewno uda mi się z tego wykaraskać. Nagle usłyszałam trzask drzwi i do sali wpadły jakieś dwie kłócące się ze sobą osoby. 
- Przepraszam panią, ale on się uparł no i nie dałam rady go powstrzymać. - Susane! Ona również się zjawiła. 
- Alex?! O mój Boże! - Ten głos rozpoznałabym wszędzie. Niski, głęboki i lekko zachrypnięty. Głos, który zawsze przyprawiał mnie o dreszcze. Harry. 
- Spokojnie, Harry. - Odezwała się mama. - Przeżyje. Ale potrzebuje odpoczynku. Zresztą jak i ty. Powinieneś jechać do domu i się położyć. - Miała rację, jednak nie chciałam, aby mnie zostawiał. Nie teraz, kiedy wygraliśmy. 
- Nie, nie. Zostanę tu z nią, muszę. - Gdyby nie stan, w jakim się aktualnie znajdowałam, zapewne bym się uśmiechnęła. Uparty, jak zawsze. Ale to w nim kochałam. 
- Widzę, że rzeczywiście nie ma co z tobą dyskutować. No dobrze, będziemy na korytarzu. Jeśli coś się będzie działo, zawołaj. - Usłyszałam zamykające się drzwi i przyspieszony oddech Harry'ego, który musiał znajdować się bardzo blisko. Po chwili poczułam jego ciepłą dłoń na swojej, co dodało mi otuchy. Był przy mnie.
- Alex, ja... Ja cię tak strasznie przepraszam. - Załkał nagle i poczułam kroplę, która uderzyła o moje ramię. - To ja powinienem tutaj leżeć i walczyć o życie, nie ty...
Chciałam otworzyć oczy i powiedzieć mu, żeby się nie obwiniał, bo wszystko będzie dobrze. Ale macki ciemności cały czas mnie trzymały. Nawet nie wiem kiedy całkowicie odpłynęłam.


Pierwsze, co zobaczyłam, gdy otworzyłam oczy to potargane loki, które zasłaniały twarz śpiącego niespokojnie Harry'ego. Zasnął, zapewne z wyczerpania, ale mimo to wciąż trzymał mocno moją rękę. Tak jakby bał się, że mnie straci. 
Ale nie. Nie tym razem. Tej szansy już spieprzyć nie mogę. 
Nie chciałam go budzić, ale dopadł mnie nagły napad kaszlu. To od razu go otrzeźwiło, podniósł głowę i spojrzał na mnie szeroko otwartymi, zielonymi oczami. 
- Nareszcie, kochanie... Wybacz mi. - Powiedział i uniósł moją dłoń do swoich ust. Dopiero wtedy zobaczyłam, ile zadrapań ją zdobiło. Ucałował je wszystkie tak delikatnie, żeby tylko nie sprawić mi większego bólu. 
- Już wszystko dobrze, Harry. Nic mi nie będzie. - Uśmiechnęłam się, ale poczułam ostry ból na lewym policzku. Wolałam nie myśleć o tym, jak bardzo ucierpiała w wypadku również moja twarz. Rzuciłam nieśmiałe spojrzenie na swoją sylwetkę. Ujrzałam gips i mnóstwo kabli, opatrunków. Jedynie widok moich kochanych, ciemnych włosów pomógł mi zdusić przekleństwo.
- Chcesz więcej leków przeciwbólowych? Mogę zawołać lekarza. - Już wstał i chciał iść, ale zacieśniłam uścisk naszych dłoni i to go powstrzymało.
- Nic nie chcę, bo znowu zasnę. - Odparłam i kciukiem potarłam jego nadgarstek. - Nie zostawiaj mnie. - Poprosiłam, dzięki czemu usiadł na swoim wcześniejszym miejscu i spojrzał mi głęboko w oczy. 
- Kocham cię, Alex. - Wyszeptał, po czym wypuścił z oczu pojedynczą łzę. - Gdybyś tego nie przeżyła, nie pozbierałbym się. Jesteś dla mnie wszystkim. - Spuścił głowę, cały czas się obwiniał. Nie chciałam, aby to go tak męczyło.
- Nie myśl o tym. Będzie dobrze. - Spróbowałam lekko podnieść się do pozycji siedzącej, ale od razu pożałowałam, bowiem poczułam okropny ból w okolicy kręgosłupa. Naprawdę nieźle się poobijałam. 
- Leż i się nie ruszaj. - Powiedział surowym tonem, przez co poczułam się jak małe dziecko, które coś zbroiło. Chciałam wywrócić oczami, ale za bardzo bolała mnie głowa. - Spróbuj zasnąć, skarbie. To złagodzi ból. 
- A zostaniesz ze mną? - Spytałam cicho i spojrzałam na nasze splecione dłonie. Chłopak zaśmiał się i pocałował mnie w czoło. 

- Choćbym miał się pobić z salową, to zostanę. Śpij. 
Słysząc to, nieznacznie uniosłam kąciki ust i przymknęłam powieki. 
Wszystko się ułoży - pomyślałam i z powrotem zanurzyłam się w krainie ciemności. 




Miesiąc później 

- Nie chcę wracać do Londynu, Harry. - Jęknęłam cicho patrząc na rozciągające się przed nami Lazurowe Wybrzeże. 
Od naszego nowego startu minął jakiś miesiąc. Ponad dwa tygodnie spędziłam w szpitalu, a następne dwa na różnorodnych rehabilitacjach. Noga prawidłowo się zrastała. Co prawda nadal musiały mi towarzyszyć kule, jednak wszystko szło w dobrym kierunku. Wszelkie inne rany już dawno się zagoiły. 
Aby odpocząć od zamieszania, jakie wywołał nasz wypadek, postanowiliśmy udać się na krótkie wakacje. Tydzień w Saint-Tropez naprawdę dobrze nam zrobił. Wreszcie mogliśmy nacieszyć się sobą i swoim szczęściem. 
- Ja też nie chcę. - Wyszeptał mi do ucha, co wywołało przyjemny dreszcz. - A jak pomyślę o tym, że w końcu musimy ruszyć z trasą, to już w ogóle marzę o tym, by tu zostać. 
Ze względu na wypadek trasa koncertowa One Direction została lekko przesunięta w czasie. Mimo wszystko nie można było jej wiecznie odkładać, ale oznaczała ona długą rozłąkę. 
- Będziesz do mnie często przyjeżdżał? - Spytałam i wygięłam usta w podkówkę. Najchętniej nie wypuszczałabym go już nigdy z objęć, a muszę rozstać się z nim na kilka miesięcy.
- Kiedy tylko się da. - Odpowiedział i przejechał ustami po mojej szyi. - A teraz muszę coś zrobić. - Przesunął się tak, że klęczał naprzeciwko mnie i uparcie czegoś szukał w kieszeni. 
Kiedy wyjął czerwone pudełeczko, łzy stanęły mi w oczach. 
- Alex... Myślałem już o tym od jakiegoś czasu. Chciałem o to spytać w dniu, kiedy wydarzył się ten cholerny wypadek, ale bałem się, że się nie zgodzisz... Gdy zobaczyłem cię tuż po zderzeniu z tamtą ciężarówką, taką poobijaną i ledwo żywą, przestraszyłem się... - Urwał na chwilę, po czym kontynuował. - Bałem się, że cię stracę. I wtedy do mnie dotarło, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu... - Chwycił moją rękę i zaczął nieśmiało bawić się palcami. 
Kiedy to wszystko mówił, od razu przypomniała mi się nasza rozmowa. Rozmowa, której on nie pamiętał. 

- No więc, ten no... Posłuchaj Julie. Polubiłem cię, nawet bardzo. Ale to co się stało... To nie może się powtórzyć. Znamy się zaledwie kilka dni, poza tym wiesz, że nadal kocham Alex. Nie dociera do mnie, że już nigdy jej nie zobaczę, że już nie będziemy mieli możliwości być razem. Nieodpowiednie byłoby gdybym teraz zaczął się z tobą spotykać. To byłoby nieuczciwe wobec niej i ciebie. Alex była moim życiem. Moim słoneczkiem, nadawała życiu sens. Wiesz, że chciałem ją poprosić o rękę? Miałem nawet zamiar zrobić to w dzień, w który zginęła, ale bałem się, że to za wcześnie, że się nie zgodzi. Teraz strasznie żałuję, że tego nie zrobiłem...

Uśmiechnęłam się do niego szeroko, a łza wzruszenia spłynęła po moim policzku. 
- Ehm... Czy zechcesz spędzić ze mną resztę życia? - Spytał wreszcie i otworzył pudełko, w którym znajdował się śliczny, złoty pierścionek. Nie zastanawiając się długo, rzuciłam mu się na szyję i wykrzyknęłam. 
- Och, oczywiście, że tak! 




Tak właśnie kończy się historia Alex i Harry'ego. Nie wiem, jak ich życie potoczyło się dalej - to pozostawiam już Waszej wyobraźni, która z pewnością tak jak moja - nie zna granic. 

Ale jedno jest pewne - prawdziwa miłość to ogromna siła, której nic ani nikt nie jest w stanie złamać. Nawet śmierć. Pamiętajcie o tym. 


__________


A więc, Moi Drodzy! 
To ostatnia część opowiadania "Love, death- who win?". Mam nadzieję, że znaleźliście w nim odpowiedzi na nurtujące Was pytania. 
Jestem dumna, że wytrwałam do końca. Was też podziwiam. 

Przepraszam za to, że nie każdy rozdział był dobry, że często nie miałam czasu na pisanie i to wszystko zaniedbywałam. Część z Was przez to odeszła, ale na szczęście nie wszyscy. 
Przepraszam także za każdy błąd, literówkę, powtórzenia, mylenia czasów - piszę, bo lubię. Nie robię tego profesjonalnie i nie jestem w tym doskonała. :) 

Dziękuję!
Za cierpliwość i zrozumienie.
Za każdy komentarz i krytykę. 
Za każdego obserwatora.
Za wszystkie nominacje.
Za to, że po prostu byliście i razem ze mną żyliście historią Alex i Harry'ego. 

LOVKI, KISSKI, PRZYTULASKI KOCHANI!  

Mam nadzieję, że się nie obrazicie, jak wymienię tu dwie osoby, którym wdzięczna jestem szczególnie. Wszystkich Was uwielbiam, ale muszę powiedzieć coś więcej tym dwóm. :) 

Jesteś ze mną odkąd pamiętam, jeszcze zanim założyłam tego bloga. Wprawdzie nigdy nie rozmawiałyśmy, ale mimo wszystko jesteś dla mnie kimś ważnym. Zawsze komentowałaś i bardzo wczuwałaś się w historię, za co bardzo dziękuję. Potrafiłaś też mnie mocno motywować. :) 

Ciebie również "znam" bardzo długo. Pamiętam, jak zaczynałam swoją przygodę z pisaniem, a Ty swoimi komentarzami dawałaś mi kopa do pracy. Dziękuję, że nigdy nie zawiodłaś, zawsze pisałaś coś pod rozdziałem, bo z pewnością wiedziałaś, jak bardzo dodawało mi to siły. :) 

A teraz czas na statystyki! 

Liczba wyświetleń: 34 025
Liczba komentarzy: 706
Liczba obserwatorów: 89
Rozdział z największą liczbą komentarzy: Chapter Tenth
Rozdział najwięcej razy wyświetlony: Prologue 



DZIĘKUJĘ! ♥ 
KOCHAM WAS!


No, ale chyba najwyższa pora to zakończyć.


Alex się żegna. 


Harry się żegna. 


Żegnam się ja. 

Ale mam nadzieję, że nie na długo.