czwartek, 25 lipca 2013

Chapter Sixth


If we could only have this life for one more day, 
If we could only turn back time...


Stojąc pod drzwiami słyszeliśmy śmiechy i krzyki chłopaków. Lecz kiedy Harry otworzył je i cały zespół go zobaczył, wszystko ucichło. Przez dobrą minutę nikt się nie odzywał. A ja stałam jak ta ostatnia sierotka za plecami chłopaka i nie wiedziałam co robić. W końcu nie wytrzymałam i odchrząknęłam cicho. Miałam nadzieję, że lokers przypomni sobie o mojej obecności i przedstawi mnie reszcie.
Dlatego odetchnęłam z ulgą kiedy odwrócił się w moją stronę i przerwał tą okropnie niezręczną ciszę.
- Ymm, poznajcie Julie. Będzie z nami pracowała nad nowym albumem. - Posłał mi smutny uśmiech, przez co moje nowe serce zaczęło bić dziesięć razy szybciej niż powinno. 
- Julie, to jest Liam, Louis, Niall i Zayn. - Mówiąc to po kolei wskazał na szczerze uśmiechającego się chłopaka, niezwykle stylowo ubranego bruneta, słodkiego farbowanego blondyna i wyglądającego niegrzecznie mulata. Oczywiście całą czwórkę doskonale znałam, przecież to przyjaciele mojego chłopaka. Nie. Stop. Poprawka - byłego chłopaka. 
- Miło mi Was poznać. - Każdy z nich podszedł i mnie przytulił. Poczułam się całkowicie zaakceptowana, to było niesamowite. Ale to mogłam przewidzieć, chłopcy zawsze byli bardzo kontaktowi i mili. 
Usiadłam przy biurku, na którym leżał stos kartek. Jedne były zapisane, inne nie. Wzięłam pierwszą lepszą do ręki i ujrzałam na niej nabazgrany tekst do piosenki. Pewnie do tej, do której muszę ułożyć melodię. Spojrzałam na górę kartki by sprawdzić tytuł. "Moments"*. W sumie ładnie. 
- Na kiedy mamy to zrobić? - Spytałam podnosząc wzrok na One Direction. Liam przeczesał palcami włosy i odparł niepewnie.
- Za tydzień musimy to zaśpiewać przed managerem. Tak mi się wydaje. - Słysząc to westchnęłam ciężko i od razu ruszyłam w stronę fortepianu. Mało czasu. Cholernie mało czasu!
- Julie, a my co mamy robić? - Odezwał się Harry. Nie musiałam się odwracać by to wiedzieć. Ten głos rozpoznałabym nawet w środku nocy. Zawsze.
- Hm... - Rozejrzałam się po pomieszczeniu i ujrzałam drzwi do jakiejś salki. Wskazałam je palcem i powiedziałam.
- Idźcie się rozśpiewać. Macie 1,5 godziny. Ja w tym czasie stworzę jakieś pierwsze melodie, pierwszy zarys. - Chłopcy wyszli, a ja natychmiast zabrałam się do roboty. 

[...]

I skończyłam! Coś tam udało mi się wydukać. Może nie jest to jeszcze rewelacja, ale możemy zacząć już ćwiczyć. Na końcu porozdzielałam jeszcze wersy dla każdego z chłopaków i już miałam ich wołać, kiedy zobaczyłam jakie słowa zawarto w solówce Harry'ego. Wcześniej nie patrzyłam co komu przypisywałam.

 If we could only have this life for one more day, 
If we could only turn back time.

Momentalnie zakuło mnie w sercu. Poczułam, że kręci mi się w głowie. Co jeśli coś sobie pomyśli? Jeśli zacznie coś podejrzewać?
Nie, to niemożliwe. W życiu nie wpadnie na to, że jego dziewczyna powróciła z Nieba. Takich rzeczy nie ma nawet w filmach!
Odgoniłam głupie myśli i poszłam po chłopaków. Zanim jednak otworzyłam drzwi do ich sali usłyszałam... Swoje imię. Wiem, niegrzecznie podsłuchiwać, ale nie mogłam się powstrzymać. Przystanęłam cicho i wytężyłam słuch. 
- Ta Julie to niezła laska, podoba mi się. - Powiedział Zayn, po czym rozległo się przytakiwanie ze strony praktycznie każdego z chłopaków. Nie usłyszałam jedynie Harry'ego. - Ej Hazz, a ty co myślisz? - Spytał go nagle Niall, ale odpowiedziała mu głucha cisza. Już miałam otworzyć te cholerne drzwi, kiedy usłyszałam jak wzdycha i wreszcie się odzywa.
- Przypomina mi... Przypomina mi Alex. - Palnął, przez co automatycznie wciągnęłam więcej powietrza. Myślałam, że się przewrócę.
- Mmm, Harry. - Liam odezwał się do niego ciepłym głosem. - Wiem, że jest Ci bardzo ciężko i w ogóle, ale Julie... Julie to ktoś zupełnie Ci obcy. Pewnie nawet nie znała Alex...
- Co jest w niej podobnego? - Odezwał się Louis, przez co został cicho zganiony przez Payne'a. Hazz postanowił mu jednak odpowiedzieć.
- Oczy. Ma takie śliczne oczy, jak Al... Tak samo niebieskie. - Nie mogłam dopuścić do tego by dłużej rozmawiali na ten temat. Z impetem weszłam do salki, przez co trochę ich wystraszyłam.
- Zapraszam. - Uśmiechnęłam się szeroko i wróciłam do fortepianu. Cała piątka przyszła w dość szybkim tempie, chyba nie chcieli mi się narazić. 
- Tu macie teksty. Niall, to dla Ciebie. Liam, proszę. Zayn, Lou- to dla Was. Harry... Trzymaj. - Podałam chłopakowi kartkę. Nie chciałam patrzeć mu w twarz, ale czułam, że mnie obserwuje. Dlatego po chwili nie wytrzymałam i odwzajemniłam jego badawcze spojrzenie. Zieleń tych ogromnych oczu sprawiała, że miałam okropną ochotę wpatrywać się w nią do końca życia. 
- Dzięki. - Niemalże wyszeptał i utkwił wzrok w tekście. Z każdym kolejnym czytanym słowem mina mu rzedła. To nie wróżyło niczego dobrego...
- Harry, uhm, wszystko w porządku? - Zapytałam i natychmiast tego pożałowałam. Jego śliczne tęczówki zaszły całkowicie łzami. Kilka z nich spływało już po bladych policzkach. Nie wiedziałam co robić. 
- Harr.. - Lou nie zdążył nic powiedzieć, bowiem chłopak wybiegł ze studia krzycząc tylko "dajcie mi spokój!". Nie wiem co mnie podkusiło, ale złapałam kurtkę, która wisiała na krześle i wyleciałam za nim. 
- Gdzie pobiegł Styles? - Spytałam dziewczyny, która nadal siedziała w recepcji. 
- Na dwór. - Odparła szybko. Nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem pobiegłam prosto na mróz. Z początku nigdzie go nie widziałam. 
- HARRY! - Darłam się jak głupia, ludzie przechodzący obok spoglądali na mnie jak na obłąkaną. Ale nie to się liczyło. Teraz najważniejsze było odnalezienie mojego ukochanego. Choć nie wiem czy te słowa są dobre.
- Haaaaarry do cholery! - Wrzasnęłam i wreszcie go zobaczyłam. Siedział skulony w czarnej koszuli, bez okrycia. Trząsł się i szlochał. Widząc to moje serce łamało się na malutkie kawałeczki. Wolnym krokiem podeszłam bliżej. Bałam się tego jak zareaguje na moją obecność. Kiedy do niego doszłam nie wiedziałam co zrobić. Odezwać się? W końcu zdecydowałam, że po prostu usiądę obok. Tak też zrobiłam. Delikatnie położyłam zimną dłoń na jego plecach, przez co prawie podskoczył. Widać nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Do teraz, oczywiście. Kiedy spojrzał na mnie tymi zaszklonymi ślepiami i mi oczy zaszły łzami. 
- Przepraszam jeśli ten tekst przypomniał Ci zmarłą dziewczynę. - Ledwo przeszło mi to przez gardło. Nie wiedziałam jak mówić o sobie samej i jednocześnie udawać kogoś postronnego. 
Otworzyłam szeroko buzię ze zdziwienia, bowiem chłopak po prostu się do mnie przytulił.
 Jak małe, bezbronne dziecko. Po chwili uśmiechałam się szeroko, ale dopiero wtedy kiedy byłam pewna, że tego nie widzi. On cierpiał, a ja czułam się szczęśliwa. Ciepło bijące od niego i ten zapach sprawiały, że oszalałam z radości. Tak bardzo mi tego brakowało. Tego uścisku i jego obecności. Co z tego, że własnie marznęliśmy na dworze. Co z tego, że Harry właśnie moczył mi kurtkę łzami. Ważne, że byliśmy razem. Przez chwilę, ale to zawsze coś... 
- Przepraszam, zachowuję się jak baba. - Powiedział ledwo słyszalnie. W przypływie pewności siebie pogłaskałam go po bujnej czuprynie. 
- Każdemu czasem się zdarza. - Odparłam wzdychając. - Łzy nie są oznaką słabości. One mówią, że mamy uczucia. - Kiedy na mnie spojrzał posłałam mu delikatny uśmiech. 
- Mówisz jak Alex. - Mina od razu mi zrzedła. Matko, czemu ja nie mogłam urodzić się z talentem aktorskim?! Jak tak dalej pójdzie to on jeszcze dzisiaj powie głośno kim jestem! A to stanowczo za wcześnie. To byłby zbyt wielki szok.
- Przepraszam, pewnie dziwnie się czujesz jak porównuję Cię do swojej byłej, w dodatku zmarłej. Dziękuję, że tu do mnie przyszłaś, ale teraz chyba przejdę się gdzieś sam. Pójdę tylko po płaszcz. - Wyciągnął w moją stronę dłoń. Od razu ją chwyciłam, dzięki czemu bez problemu wstałam. Razem wróciliśmy do studia, gdzie czekali zdenerwowani chłopcy.
- Boże Harry, nie uciekaj tak więcej! Julie dzięki, że go znalazłaś. - Nawijał zdenerwowany Liam i przytulał raz Styles'a, raz mnie. 
- Na dziś to już chyba koniec próby. Poćwiczymy jutro. - Stwierdziłam. Nikt nie robił problemów, wszyscy rozeszli się do domów. Harry również gdzieś zniknął. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko wrócić do mieszkania.

Horror, horror, porno, horror, teleturniej, horror... Dlaczego w takie nudne wieczory nie ma żadnego normalnego filmu?! Zdenerwowana wyłączyłam telewizor i zaczęłam przechadzać się po apartamencie. Nie miałam nic ciekawego do roboty. Książek żadnych tu nie było, jeść mi się nie chciało, pokoje lśniły czystością... Wiem!
Postanowiłam wybrać się na spacer. A to, że nogi same poniosły mnie na cmentarz, to już nie moja wina! 
Szłam właśnie w stronę części, w której pochowano... Mnie. Boże, jak to dziwnie brzmi. Kiedy doszłam we właściwe miejsce spostrzegłam ogromną ilość kwiatów przykrytych białym puchem i kilka kolorowych lampionów. 
Znacie to dziwne uczucie, kiedy stoicie nad własnym grobem? Pewnie, że nie! No bo jak możecie je znać, skoro normalnie ludzie nie dostają drugiej szansy i nie wracają po śmierci na Ziemię!
Nie mogłam dłużej patrzeć na zdjęcie znajdujące się między wieńcami, dlatego już miałam odchodzić, kiedy usłyszałam za sobą głęboki, lekko zachrypnięty głos. Głos, którego barwę i ton znam na pamięć. 
- Julie, co Ty tu do cholery robisz? 

_________

39 obserwatorów?! WOW! 
Jeszcze żeby tyle osób komentowało... 
Nawet połowa z Was nie podzieliła się ze mną opinią na temat ostatniego rozdziału. To bardzo smutne... 
Zastanawiam się nad jednym - skoro nie chcecie komentować, to może po prostu zrobię bloga na zaproszenia? Nigdy nie chciałam czegoś takiego robić, ale powoli zaczynam o tym myśleć :C 

Jeśli lubicie czytać opowiadania mojego autorstwa, zapraszam Was tu: Klik !
Nie jest to opowiadanie o 1D, ale o supporcie ROOMu 94 - Black Radio c: 
Wejdźcie, przeczytajcie ''o blogu'' i zdecydujcie czy chcielibyście coś takiego czytać ;)
(historię tą współtworzę, nie jestem jej jedynym autorem) 


poniedziałek, 15 lipca 2013

Chapter Fifth


I take a deep breath everytime I pass your door
I know you're there but I can't see you anymore
And that's the reason you're in the dark
I've been a stranger ever since we fell apart
And I feel so helpless here
Watch my eyes are filled with fear
Tell me do you feel the same
Hold me in your arms again!

I need your love...


Rozejrzałam się niepewnie. Trafiłam do jakiegoś ładnie urządzonego mieszkania. Było ono przestronne i jasne - wreszcie odmiana, w końcu podróże pomiędzy wymiarami były wyjątkowo... Ciemne. 
Podeszłam do ogromnego okna, dzięki któremu mogłam zobaczyć centrum najpiękniejszego miasta na świecie - Londynu. Uśmiechnęłam się na sam widok Big Bena i pięknie mieniących się wód Tamizy. Wróciłam do swojego świata. Wróciłam do domu. Jestem w domu!!!
I nagle mi się przypomniało... 
-Masz miesiąc by Harry wyznał Ci miłość. Inaczej wracasz tutaj. - Mam zaledwie 30 dni. 30 dni by znaleźć chłopaka mojego życia i rozkochać go w sobie od nowa. Bo na to, że rozpozna swoją byłą w nowym ciele nie liczę. A właśnie! 
Zaczęłam biegać po mieszkaniu jak głupia, musiałam jak najszybciej znaleźć lustro. Ale oczywiście nigdzie go nie było. Zirytowana ruszyłam w stronę łazienki, gdzie nawet najmniejsze, ale musiało być. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazało się ogromne szkło, w którym odbijał się właśnie obraz damskiej postaci.
 Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to ja.  
- O mój Boże. - Michael naprawdę podarował mi zupełnie odwrotny wygląd. Nie mogłam uwierzyć w to, że moją pociągłą twarz okalają jasne jak zboże włosy. Usta, które zawsze były  nienaturalnie pełne zamieniły się w malinowe, proporcjonalne wargi. Oczy były teraz delikatniej osadzone. Właśnie, oczy. Zwróciłam na nie największą uwagę. Miały odcień głębokiego błękitu. Zachwycały rozmiarem, były ogromne. Takie same jak kiedyś... 
A więc oczy to moja jedyna pamiątka po tamtym życiu. Michael mówił prawdę, zostało mi tylko to. 
Uśmiechnęłam się smutno do swojego odbicia i wyszłam z łazienki. Nogi same poniosły mnie do kuchni, gdzie znalazłam kopertę. Zdziwiona uniosłam brwi do góry i ją otworzyłam. W środku były dokumenty - dowód osobisty, prawo jazdy, akt notarialny związany z mieszkaniem, karta kredytowa oraz klucze i... Umowa o pracę? 
- Co do choler... - Urwałam, kiedy w rogu zobaczyłam tak dobrze znane mi logo. Logo One Direction. Całkowicie zdezorientowana zaczęłam czytać. 
- O w mordę! Pracuję z Harry'm! - Pisnęłam i poczułam, że łzy powoli tworzą się w moich oczach. Tym razem jednak były to łzy szczęścia. 
Na owej kartce, która poprawiła mi humor napisane było, iż jestem zatrudniona jako jeden z kompozytorów. No tak, w końcu pracują teraz nad nowym albumem. To dla mnie wielka szansa! 
- Dziękuję. - Wyszeptałam mając nadzieję, iż David mnie słyszy. Obiecał, że będzie nade mną czuwał, więc pewnie gdzieś się tu kręci. 
Omiotłam jeszcze raz wzrokiem umowę i spojrzałam na godziny pracy. Poniedziałek - sobota, godz. 10:00 - 18:00. Uniosłam głowę znad papieru i widząc godzinę wybałuszyłam oczy. 9:46! Matko święta, pierwszego dnia się spóźnię! 
Wybiegłam z domu jak oparzona, na szczęście studio nie mieściło się jakoś specjalnie daleko. Znałam drogę doskonale, w końcu tyle razy już tam byłam. Biegłam ile sił w nogach, ale i tak się spóźniłam. Kiedy wpadłam do ogromnego budynku na zegarze wybiła godzina 10:07. Zdyszana podeszłam do młodej dziewczyny, która siedziała w tzw. recepcji. O ile dobrze pamiętam nazywa się Clara, jednak nie mogę się z tą wiedzą pochwalić. W końcu teoretycznie nigdy wcześniej tu nie byłam.
- Dzień dobry, mam pracować dla zespołu One Direction. Gdzie ich znajdę? - Spytałam udając głupią. Dobrze wiedziałam gdzie iść żeby zobaczyć się z przyjaciółmi, jednak musiałam grać głupią.
- A tak, Ty jesteś Julie Carter? - Uśmiechnęła się sympatycznie, co odwzajemniłam. Pokiwałam twierdząco głową i cierpliwie czekałam na to, gdzie mnie pokieruje. 
- Idź prosto, potem skręć w prawo. Musisz znaleźć drzwi z napisem 1D. Życzę powodzenia w pracy z tymi świrami. - Słysząc to zachichotałam, po chwili obie śmiałyśmy się w najlepsze.
- Słyszałem to. Ładnie to tak stawiać nas w złym świetle nowemu pracownikowi? - Słysząc ten niski głos, któremu brzmienie nadawała charakterystyczna chrypka odwróciłam się pospiesznie na pięcie w stronę, z jakiej się on wydobył. I tak oto stanęłam twarzą w twarz z Harry'm.  Moje serce prawie wyskoczyło mi z piersi - poczułam się tak, jak maratończyk po ciężkim treningu. Dłonie same rwały mi się, aby tylko go dotknąć. Kiedy nie dostawały tego, czego pragnęły zaczęły drżeć. Nogi również chciały abym podeszła bliżej, jednak stanowczo odmawiałam im posłuszeństwa. Usta wręcz mnie paliły. One nie chciały, one żądały dotyku warg Harry'ego. Całe moje ciało zachowywało się tak, jakbym była na głodzie. Jakbym nie brała od roku, a przede mną stał mój ulubiony narkotyk. 
Poczułam się jak człowiek uzależniony od dragów. Hazz był moim narkotykiem. 
- Przepraszam Harry, ale wiesz, że nie mówiłam na serio. - Dopiero kiedy usłyszałam głos Clary przypomniałam sobie o jej obecności. 
- Mam nadzieję. - Uśmiechnął się do niej, przez co miałam jeszcze większą ochotę zarzucić mu ręce na ramiona i zatopić się w jego silnym uścisku. Chciałam powiedzieć mu wszystko i nigdy więcej nie wypuszczać go z objęć. Ale nie mogłam. W tym momencie byłam tylko zwykłą, nową pracownicą, którą pierwszy raz ujrzał na oczy. 
- Jestem Harry, ale to pewnie wiesz. Miło mi Cię poznać. - Uniosłam głowę i niepewnie spojrzałam mu w oczy. Dopiero w tym momencie zauważyłam fioletowe cienie pod tymi niesamowicie zielonymi oczami. Następnie zwróciłam uwagę na niesamowitą bladość jego skóry. Płakał. Nie spał. Boże, a to wszystko przeze mnie...
- Julie. Mam nadzieję, że się dogadamy. - Wyciągnęłam w jego stronę prawą dłoń, którą pospiesznie uścisnął. Przez cały czas się uśmiechałam, jednak w środku aż rozrywało mnie z rozpaczy. Miałam obok siebie człowieka, którego kocham nad życie, ale nic nie mogłam zrobić. To najgorsze uczucie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że Hazz trzyma mnie nienaturalnie długo. Znowu spojrzałam niepewnie w jego zielone tęczówki i wydawało mi się, że zauważyłam w nich szok. 
- Mm, czy my... Czy my się już gdzieś przypadkiem nie poznaliśmy? - Myślałam, że moje serce galopowało kiedy go ujrzałam. Myliłam się. Dopiero teraz pokazywało, na co je stać.
- Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że się znamy. Te oczy... Już je gdzieś widziałem... - Zszokowana wciągnęłam powietrze do płuc i wstrzymałam oddech. Domyślił się?
Po chwili ciszy brunet potrząsnął głową i skrzywił się nieznacznie. Puścił moją dłoń, przez co uczucie tęsknoty za jego dotykiem wróciło.
- Przepraszam, chyba coś mi się pomyliło. Nie zwracaj uwagi na moje dziwne zachowanie, ostatnio nie jestem w najlepszym nastroju. - Mruknął i uciekł gdzieś wzrokiem. Zdenerwowana nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- A właśnie Hazz. Nie było jeszcze okazji, chciałabym byś wiedział, że bardzo mi przykro z powodu śmierci Alex. - Powiedziała Clara cicho i zajęła się papierami. Ja natomiast cały czas bacznie obserwowałam ukochanego. Słysząc moje imię oczy zaszły mu łzami, jednak szybko się ich pozbył. Widać nie chciał się już dłużej mazać. W tej chwili miałam jeszcze większą ochotę go przytulić. Z całego serca chciałam aby poczuł się lepiej. 
- Ehm, dzięki. W sumie to muszę iść, bo Liam urwie mi głowę. Chodź Julie, pokażę Ci gdzie pracujemy. - Pędem poszedł w stronę korytarza, który prowadził do studia. A ja ruszyłam za nim. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że dane jest mi z nim znowu przebywać. 

________


Hello miśki! C: 
Jak wakacje? Muszę przyznać, że moje zaczęły się świetnie. Mam nadzieję, że tak zostanie. Byłam na ROOM 94, czym do dziś się jaram mimo, iż od koncertu już trochę czasu upłynęło. Potem nic nie dodawałam, bo byłam nad morzem. Ale już jestem, zwarta i gotowa do tworzenia! :D 

Mam nadzieję, że ten rozdział nie wyszedł mi koszmarnie. Na pewno popierdzieliłam czasy, bo to moja największa zmora, ale nie mam już siły poprawiać. Wybaczcie :) 

Ostatnio bardzo mało osób skomentowało, co mnie trochę dobija. Raptem 10 osób.
Kochani wiem, że Wam się nie chce, ale jeśli czytacie rozdział to napiszcie chociaż jednozdaniowy komentarz. Obserwatorów jest 32, do tego wiem, że bloga czytają też anonimy. Proszę, komentujcie :) Dla Was to minuta roboty, a ja naprawdę mam potem motywację do pisania.