And I never meant to cause you trouble,
I never meant to do you wrong,
And I, well if I ever caused you trouble,
And oh no, I never meant to do you harm.
- David? Do cholery, widzę cię tu za 10 sekund! - Krzyknęłam, kiedy zamknęłam na klucz drzwi od mieszkania. Zapaliłam światło i zamarłam.
- Jezu, nie strasz mnie. - Powiedziałam i powoli wypuściłam powietrze z ust. Anioł uśmiechnął się szeroko i powędrował do salonu, gdzie rozłożył się wygodnie na kanapie. W tej pozycji strasznie przypominał Harry'ego sprzed paru dni. Na samą myśl o nim uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
- No i gdzie podziękowania? - Zapytał wyraźnie zbulwersowany. Wybałuszyłam zdziwiona oczy i usiadłam obok.
- Za co niby? Oszalałeś! Nie powiedziałeś mi, że to zrobisz. Nie miałam zielonego pojęcia, co mówić i jak postępować! - Fuknęłam i odrzuciłam wściekła włosy na plecy.
- To on nie poskładał tego do kupy? Serio? Niczego nie zrozumiał? - Pokręciłam głową na boki i odparłam.
- Twierdzi, że ześwirował, albo Alex.. ja potrzebuję pomocy. Tyle, co zaczaił. - Brunet westchnął ciężko i złapał się za włosy.
- Na Boga, w kim ty się zakochałaś... On jest totalnym idiotą! Dostał wyjaśnienie wszystkiego na tacy. Ja już nie mam do tego chłopaka siły, moja cierpliwość się kończy. - Zmroziłam go wzrokiem, ale ten nie zrozumiał o co mi chodzi.
- Ten idiota ma imię, byłbyś łaskaw go używać. - Wywrócił oczami i wstał z kanapy, zaczął chodzić po całym salonie. Ponieważ nie mówił nic przez całe 10 minut, w końcu wstałam i poszłam po coś do picia. Kiedy wróciłam, anioł stał przy oknie i podziwiał urokliwy krajobraz Londynu.
- Co mam mu jutro powiedzieć? - Zapytałam i podeszłam do niego bliżej. Spojrzał na mnie z troską wymalowaną na twarzy i wzruszył ramionami.
- To już nieważne. Możesz powiedzieć byle co. Musimy zacząć działać inaczej... - Uniosłam brwi ku górze nie wiedząc, co ma na myśli.
- A tak jaśniej?
- On jest za głupi, żeby domyślić się kim jesteś. Dlatego trzeba sprawić, żeby po prostu zakochał się w Julie, w młodej kompozytorce- amatorce z Londynu. - Uśmiechnął się delikatnie i wrócił do podziwiania widoku zza szyby. - Mimo, iż znacie się cholernie krótko, to on praktycznie od razu znalazł z tobą wspólny język i nawet nie wiem kiedy, ale zdobyłaś jego zaufanie. To trochę tak, jakby jego umysł podświadomie czuł, że jesteś mu bardzo bliska, ale nie chciał pojąć, kogo dusza znajduje się w tym ciele. Jest to jednocześnie plusem i minusem. Dla mojego planu awaryjnego to zdecydowanie pozytyw.
- Gdybyś wyjawił mi ten plan, to byłabym wdzięczna. - Mruknęłam i upiłam łyk soku, który wlałam do szklanki, kiedy byłam w kuchni.
- Już od jutra wkraczam do akcji i nie będę się cackał, mamy za mało czasu na powolne działanie. - Oświadczył dumny ze swojego planu, którego nadal mi nie wyjawił, swoją drogą.
- A tak jaśniej? - Warknęłam już całkiem zirytowana. Było późno, ja byłam zmęczona, a on mi nie ułatwiał.
- Zobaczysz jutro.
- Chcesz mnie jeszcze bardziej wkurzyć? - Prychnął i pomachał mi ręką na pożegnanie. Po chwili już go nie było.
- Zobaczysz jutro.
- Chcesz mnie jeszcze bardziej wkurzyć? - Prychnął i pomachał mi ręką na pożegnanie. Po chwili już go nie było.
Licznik: 18 dni
- Czy możemy już rozpocząć? Trochę mi się spieszy. W ogóle to gdzie jest Simon? - Marudził dyrektor. Miałam już tego serdecznie dosyć, jednak nie miałam innego wyjścia, musiałam wysłuchać tego jęczenia.
- Już jestem! - W tym momencie drzwi się otworzyły i do sali wpadł zdyszany Cowell. - Przepraszam, ale miałem ważne spotkanie. - Usiadł w fotelu obok John'a, a ja z nerwów zaczęłam obgryzać lakier w kolorze mięty, który szczątkowo był jeszcze na moich paznokciach. Ten skromny występ to moje być, albo nie być. Modliłam się do Boga, aby żaden z chłopaków nie schrzanił, ja przy okazji również. W końcu to, że jestem osobą od grania nie oznacza, że nie mogę zaliczyć wtopy - jeśli nacisnę niewłaściwy klawisz, to od fałszu Simonowi i Johnowi pękną bębenki, a razem z nimi rozleci się pewnie także moja umowa o pracę.
- Chłopaki, do roboty. - Powiedziałam, a oni jak na komendę podeszli do swoich krzeseł i zgarnęli z nich mikrofony. Wykonaliśmy prowizoryczną próbę dźwięku, po której zasiadłam przy fortepianie o barwie kości słoniowej. Wzięłam parę głębokich oddechów, aby choć trochę uspokoić bijące w szalonym tempie serce. Bezskutecznie. Spojrzałam na piątkę wariatów, po których w ogóle nie było widać stresu. Oczywiście, oni byli przyzwyczajeni, występ dla dwóch osób to pikuś w porównaniu z ich doświadczeniami.
- Raz, dwa, trzy... - W tej chwili po sali rozniosły się pierwsze dźwięki piosenki. Słysząc tę znaną melodię odrobinę się uspokoiłam. Miałam wrażenie, że dam sobie radę - zwłaszcza, że przed sobą miałam na wszelki wypadek ułożone nuty. Najważniejsze to skupić się na muzyce.
- Liam. - Wyszeptałam i w tym momencie chłopak wyśpiewał bezbłędnie swoją zwrotkę. Po minach mężczyzn siedzących w fotelach wywnioskowałam, że zrobił na nich wrażenie. Uśmiechnęłam się pod nosem zadowolona - w końcu najważniejsze jest pierwsze wrażenie, a to było dobre, a nawet więcej niż dobre.
Payne skończył, dlatego zagrałam króciutką wstawkę pomiędzy strofą, a solówką Harry'ego, po której miał następować wspólny refren. Gdy kończyłam swoje małe przedstawienie, rzuciłam Styles'owi wymowne spojrzenie, które miało mu przypomnieć o "jego momencie". Szatyn pokiwał szybko głową tak, że jego loczki zabawnie podskoczyły, co odebrało mu nieco lat. Przez chwilę wyglądał jak piętnastoletni chłopczyk z mikrofonem, tyle, że nienaturalnie wysoki i smutny.
- Iii.. teraz! - Jego głęboki głos idealnie zgrał się z dźwiękami wydawanymi przez fortepian. Oprócz tej szlachetnej barwy i charakterystycznej dla chłopaka chrypki, wyraźnie słychać było ogromny ból, z każdym kolejnym wyśpiewywanym słowem jego ilość się zwiększała. To wszystko zaczęło boleć także mnie. On on tym nie wiedział, ale w tym momencie czułam to samo.
Aż cieszyłam się, kiedy dołączyli się do niego chłopcy. Razem synchronicznie zaśpiewali refren, wykonali to tak ładnie, że miałam ochotę ich wyściskać. Kątem oka widziałam, że nawet przez twarz Cowell'a przemknął uśmiech. To wróżyło naprawdę wiele dobrego!
Następny w kolejce był Niall. On również nienagannie wypadł, o Lou także nie można powiedzieć złego słowa. Mimo iż wiedziałam, że mam do czynienia ze zdolniachami, to nie spodziewałam się, że aż z takimi!
- No dobrze, dobrze, starczy! - Wykrzyknął John i wstał z fotela. Serce mi stanęło. Chłopcy również nie wiedzieli o co chodzi. Niepewnie wstałam z krzesła i stanęłam obok nich. Razem czekaliśmy na dalszy rozwój tej dziwnej sytuacji.
- A więc tak. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie skończyliście prezentować tego, co przygotowaliście... - Odezwał się Simon, znany powszechnie z tego, że uwielbia wprowadzać dużą dawkę dramaturgii w swe wypowiedzi.
- Ta piosenka będzie hitem!!! - Wydarł się nagle podekscytowany dyrektor, a mi szczerze ulżyło! Spojrzałam na chłopaków, każdy z nich z ulgą wypuścił powietrze z płuc.
- Dlatego właśnie pokażecie ją światu jeszcze dziś! Zwołuję konferencję, za godzinę widzimy się w dużej sali! - Wybiegli oboje, a my staliśmy i chyba nie dowierzaliśmy w to wszystko. Kiedy drzwi się zamknęli, cała piątka rzuciła się na mnie i zrobiła ogromnego hug'a.
- Powietrze, potrzebuję powietrza! - Krzyczałam, a oni śmiejąc się nadal tulili mnie jak debile. Kiedy powiedziałam, że jestem bliska omdlenia opamiętali się i mnie puścili. Dopiero wtedy zobaczyłam, że Harry już od jakiegoś czasu nie stał z nami i nie dzielił się radością. Wyglądał przez okno, jakby nieobecny.
- Dobra chłopaki! Macie pół godzinki przerwy, idźcie coś zjeść i przygotować się na pytania od tych dziennikarskich żmij. - Zaśmiali się i wyszli, w pomieszczeniu został tylko Styles. Podeszłam do niego niepewnym krokiem i omiotłam spojrzeniem. Zdawał się w ogóle nie kontaktować.
- Harry? - Szepnęłam i złapałam go za ramię. Nie odwrócił się. Kątem oka zauważyłam spływającą po jego bladym policzku łzę.
Ten widok sprawił, że serce zaczęło mnie autentycznie boleć. Wiedziałam, że znowu przeżywał chwilę podłamania, spowodowała to prawdopodobnie piosenka. Harry zawsze mocno wczuwał się w to, co śpiewał, zawsze dogłębnie analizował słowa. W tym momencie przypomniał mi się dzień, kiedy to zrobiłam podział wersów. Już wtedy czułam, że te, które dostał szatyn będą strasznie go ranić. To był ogromny błąd.
Nie wiedząc, co robić, po prostu zostawiłam go samego.
Godzinę później...
- Jesteście gotowi? - Spytałam stojących w rządku chłopaków. Uśmiechnęli się i powędrowali na tak zwaną rzeź. Został tylko Harry.
- W porządku? - Podeszłam do niego bliżej, a ten spojrzał na mnie smutno. Mimo wszystko pokiwał głową na tak.
- Przecież widzę, że nie. Trochę cię już znam. Nie musisz kłamać. - Odparłam, na co lekko się uśmiechnął.
- Możesz... Możesz mnie po prostu przytulić? - Spytał nagle cicho, a ja wybałuszyłam oczy. Natychmiast zetknęłam się z nim w szczelnym uścisku. Czując jego ciepło i zapach poczułam się jak kiedyś, było mi naprawdę przyjemnie. Mogłabym trwać tak długo, jednak mieliśmy misję do wykonania i musieliśmy dołączyć do chłopaków.
- Chodź. - Posłałam mu szeroki uśmiech i pierwsza wyszłam na mini scenę. Zasiadłam przy pianinie i omiotłam wzrokiem całe pomieszczenie. Tuż przed nami siedziała masa dziennikarzy z mikrofonami i kamerami. Zaraz za nimi stało skromne grono fanek, które "wygrały życie" i dostały się na tę konferencję. Kątem oka spostrzegłam, że Styles wyszedł i usiadł obok Zayn'a. Autentycznie mi ulżyło.
- Witam państwa na naszej, przyznam szczerze spontanicznej konferencji i serdecznie dziękuję za przybycie. Wraz z One Direction mamy do przedstawienia wam wszystkim najnowszą piosenkę, która być może stanie się nawet singlem promującym najnowszą płytę tej utalentowanej piątki! - Nawijał jak nakręcony John. Dziennikarze uśmiechali się szeroko, wiedzieli bowiem, że to co właśnie nagrywają będzie jedną z sensacji dnia.
- Zapraszamy na wysłuchanie, myślę, że później będziemy mieć czas na kilka pytań. - John kiwnął głową w moją stronę na znak, że zaczynamy. Już chciałam uderzyć palcami o klawisze, kiedy zatrzymał mnie głos nikogo innego, jak Harry'ego. Siedział przy statywie z mikrofonem, przez który przemawiał. Każdy spoglądał na niego jak zaczarowany.
- Jeśli mi pozwolicie, chciałbym "Moments" zadedykować jednej osobie. - Urwał na chwilę, a ja siedziałam i czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. - Alex. Wiem, że cały czas jesteś gdzieś tutaj i się mną opiekujesz. Jesteś jak wiatr. Nie widzę cię, ale czuję... I nigdy o tobie nie zapomnę. Chłopaki, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko i razem ze mną zaśpiewacie to dla niej. - Każdy z nich wyszczerzył się w stronę szatyna na znak, że się zgodzili. Ten uśmiechnął się smutno i spuścił na chwilę głowę. Zaraz ją podniósł, bowiem usłyszał oklaski. Zdziwiona spojrzałam na publiczność i okazało się, że wszyscy stoją i biją brawo. Nawet te najgorsze dziennikarskie szuje, które wiele razy oczerniały zespół okazały serce i klaskały.
- Dobrze, zacznijmy. Mruknęłam cicho i odwróciłam się w stronę pianina. Widząc na klawiszach przezroczyste krople uświadomiłam sobie, że popłakałam się ze wzruszenia. To, co zrobił było niesamowite. On naprawdę mnie kochał. Przekonywałam się o tym na każdym kroku, jednak dopiero teraz w to uwierzyłam. Boże, gdyby wiedział...
Włącz! :)
- Chłopaki, do roboty. - Powiedziałam, a oni jak na komendę podeszli do swoich krzeseł i zgarnęli z nich mikrofony. Wykonaliśmy prowizoryczną próbę dźwięku, po której zasiadłam przy fortepianie o barwie kości słoniowej. Wzięłam parę głębokich oddechów, aby choć trochę uspokoić bijące w szalonym tempie serce. Bezskutecznie. Spojrzałam na piątkę wariatów, po których w ogóle nie było widać stresu. Oczywiście, oni byli przyzwyczajeni, występ dla dwóch osób to pikuś w porównaniu z ich doświadczeniami.
- Raz, dwa, trzy... - W tej chwili po sali rozniosły się pierwsze dźwięki piosenki. Słysząc tę znaną melodię odrobinę się uspokoiłam. Miałam wrażenie, że dam sobie radę - zwłaszcza, że przed sobą miałam na wszelki wypadek ułożone nuty. Najważniejsze to skupić się na muzyce.
- Liam. - Wyszeptałam i w tym momencie chłopak wyśpiewał bezbłędnie swoją zwrotkę. Po minach mężczyzn siedzących w fotelach wywnioskowałam, że zrobił na nich wrażenie. Uśmiechnęłam się pod nosem zadowolona - w końcu najważniejsze jest pierwsze wrażenie, a to było dobre, a nawet więcej niż dobre.
Payne skończył, dlatego zagrałam króciutką wstawkę pomiędzy strofą, a solówką Harry'ego, po której miał następować wspólny refren. Gdy kończyłam swoje małe przedstawienie, rzuciłam Styles'owi wymowne spojrzenie, które miało mu przypomnieć o "jego momencie". Szatyn pokiwał szybko głową tak, że jego loczki zabawnie podskoczyły, co odebrało mu nieco lat. Przez chwilę wyglądał jak piętnastoletni chłopczyk z mikrofonem, tyle, że nienaturalnie wysoki i smutny.
- Iii.. teraz! - Jego głęboki głos idealnie zgrał się z dźwiękami wydawanymi przez fortepian. Oprócz tej szlachetnej barwy i charakterystycznej dla chłopaka chrypki, wyraźnie słychać było ogromny ból, z każdym kolejnym wyśpiewywanym słowem jego ilość się zwiększała. To wszystko zaczęło boleć także mnie. On on tym nie wiedział, ale w tym momencie czułam to samo.
Aż cieszyłam się, kiedy dołączyli się do niego chłopcy. Razem synchronicznie zaśpiewali refren, wykonali to tak ładnie, że miałam ochotę ich wyściskać. Kątem oka widziałam, że nawet przez twarz Cowell'a przemknął uśmiech. To wróżyło naprawdę wiele dobrego!
Następny w kolejce był Niall. On również nienagannie wypadł, o Lou także nie można powiedzieć złego słowa. Mimo iż wiedziałam, że mam do czynienia ze zdolniachami, to nie spodziewałam się, że aż z takimi!
- No dobrze, dobrze, starczy! - Wykrzyknął John i wstał z fotela. Serce mi stanęło. Chłopcy również nie wiedzieli o co chodzi. Niepewnie wstałam z krzesła i stanęłam obok nich. Razem czekaliśmy na dalszy rozwój tej dziwnej sytuacji.
- A więc tak. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie skończyliście prezentować tego, co przygotowaliście... - Odezwał się Simon, znany powszechnie z tego, że uwielbia wprowadzać dużą dawkę dramaturgii w swe wypowiedzi.
- Ta piosenka będzie hitem!!! - Wydarł się nagle podekscytowany dyrektor, a mi szczerze ulżyło! Spojrzałam na chłopaków, każdy z nich z ulgą wypuścił powietrze z płuc.
- Dlatego właśnie pokażecie ją światu jeszcze dziś! Zwołuję konferencję, za godzinę widzimy się w dużej sali! - Wybiegli oboje, a my staliśmy i chyba nie dowierzaliśmy w to wszystko. Kiedy drzwi się zamknęli, cała piątka rzuciła się na mnie i zrobiła ogromnego hug'a.
- Powietrze, potrzebuję powietrza! - Krzyczałam, a oni śmiejąc się nadal tulili mnie jak debile. Kiedy powiedziałam, że jestem bliska omdlenia opamiętali się i mnie puścili. Dopiero wtedy zobaczyłam, że Harry już od jakiegoś czasu nie stał z nami i nie dzielił się radością. Wyglądał przez okno, jakby nieobecny.
- Dobra chłopaki! Macie pół godzinki przerwy, idźcie coś zjeść i przygotować się na pytania od tych dziennikarskich żmij. - Zaśmiali się i wyszli, w pomieszczeniu został tylko Styles. Podeszłam do niego niepewnym krokiem i omiotłam spojrzeniem. Zdawał się w ogóle nie kontaktować.
- Harry? - Szepnęłam i złapałam go za ramię. Nie odwrócił się. Kątem oka zauważyłam spływającą po jego bladym policzku łzę.
Ten widok sprawił, że serce zaczęło mnie autentycznie boleć. Wiedziałam, że znowu przeżywał chwilę podłamania, spowodowała to prawdopodobnie piosenka. Harry zawsze mocno wczuwał się w to, co śpiewał, zawsze dogłębnie analizował słowa. W tym momencie przypomniał mi się dzień, kiedy to zrobiłam podział wersów. Już wtedy czułam, że te, które dostał szatyn będą strasznie go ranić. To był ogromny błąd.
Nie wiedząc, co robić, po prostu zostawiłam go samego.
Godzinę później...
- Jesteście gotowi? - Spytałam stojących w rządku chłopaków. Uśmiechnęli się i powędrowali na tak zwaną rzeź. Został tylko Harry.
- W porządku? - Podeszłam do niego bliżej, a ten spojrzał na mnie smutno. Mimo wszystko pokiwał głową na tak.
- Przecież widzę, że nie. Trochę cię już znam. Nie musisz kłamać. - Odparłam, na co lekko się uśmiechnął.
- Możesz... Możesz mnie po prostu przytulić? - Spytał nagle cicho, a ja wybałuszyłam oczy. Natychmiast zetknęłam się z nim w szczelnym uścisku. Czując jego ciepło i zapach poczułam się jak kiedyś, było mi naprawdę przyjemnie. Mogłabym trwać tak długo, jednak mieliśmy misję do wykonania i musieliśmy dołączyć do chłopaków.
- Chodź. - Posłałam mu szeroki uśmiech i pierwsza wyszłam na mini scenę. Zasiadłam przy pianinie i omiotłam wzrokiem całe pomieszczenie. Tuż przed nami siedziała masa dziennikarzy z mikrofonami i kamerami. Zaraz za nimi stało skromne grono fanek, które "wygrały życie" i dostały się na tę konferencję. Kątem oka spostrzegłam, że Styles wyszedł i usiadł obok Zayn'a. Autentycznie mi ulżyło.
- Witam państwa na naszej, przyznam szczerze spontanicznej konferencji i serdecznie dziękuję za przybycie. Wraz z One Direction mamy do przedstawienia wam wszystkim najnowszą piosenkę, która być może stanie się nawet singlem promującym najnowszą płytę tej utalentowanej piątki! - Nawijał jak nakręcony John. Dziennikarze uśmiechali się szeroko, wiedzieli bowiem, że to co właśnie nagrywają będzie jedną z sensacji dnia.
- Zapraszamy na wysłuchanie, myślę, że później będziemy mieć czas na kilka pytań. - John kiwnął głową w moją stronę na znak, że zaczynamy. Już chciałam uderzyć palcami o klawisze, kiedy zatrzymał mnie głos nikogo innego, jak Harry'ego. Siedział przy statywie z mikrofonem, przez który przemawiał. Każdy spoglądał na niego jak zaczarowany.
- Jeśli mi pozwolicie, chciałbym "Moments" zadedykować jednej osobie. - Urwał na chwilę, a ja siedziałam i czułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. - Alex. Wiem, że cały czas jesteś gdzieś tutaj i się mną opiekujesz. Jesteś jak wiatr. Nie widzę cię, ale czuję... I nigdy o tobie nie zapomnę. Chłopaki, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko i razem ze mną zaśpiewacie to dla niej. - Każdy z nich wyszczerzył się w stronę szatyna na znak, że się zgodzili. Ten uśmiechnął się smutno i spuścił na chwilę głowę. Zaraz ją podniósł, bowiem usłyszał oklaski. Zdziwiona spojrzałam na publiczność i okazało się, że wszyscy stoją i biją brawo. Nawet te najgorsze dziennikarskie szuje, które wiele razy oczerniały zespół okazały serce i klaskały.
- Dobrze, zacznijmy. Mruknęłam cicho i odwróciłam się w stronę pianina. Widząc na klawiszach przezroczyste krople uświadomiłam sobie, że popłakałam się ze wzruszenia. To, co zrobił było niesamowite. On naprawdę mnie kochał. Przekonywałam się o tym na każdym kroku, jednak dopiero teraz w to uwierzyłam. Boże, gdyby wiedział...
Włącz! :)
- Shut the door
Turn the light off
I wanna be with you
I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try
Heart beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face.
- Łzy cały czas ciekły po moich policzkach, ale grałam dalej. Nie mogłam niczego zepsuć. Nie mogłam im tego zrobić.
- If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time!
- Kątem oka widziałam, że tym razem nie było widać już po szatynie tak ogromnego smutku, gdy wyśpiewywał te słowa. Skupiał się na tym, by zaśpiewać to do.. Mnie. To śmieszne, ale taka jest prawda. Udało mu się nawet uśmiechnąć, co podniosło mnie trochę na duchu.
- You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today!
- Każdy z chłopaków, bez wyjątku, bardzo wczuł się w słowa, które wypływały z ich ust. Było to widać, słychać i przede wszystkim czuć. Każdy z nich wiedział, że to dla Harry'ego ważne, a ponieważ się przyjaźnili, to pragnęli, aby wyszło to idealnie. Kolejny raz dzisiaj byłam z nich dumna!
- Close the door
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky...
- Spojrzałam na blondyna, który właśnie zakończył swoją solówkę i przez chwilę nawiązałam z nim kontakt wzrokowy. Widziałam w jego niebieskich oczach słone łzy, próbował powstrzymywać je przed wypłynięciem na rumiane policzki. Uśmiechnął się słabo i odwrócił, widocznie nie chciał abym patrzyła na jego emocje, których po prostu nie potrafił ukrywać.
- Hands are silent
Voice is numb
Try to scream out my lungs
But it makes this harder
And the tears stream down my face.
- Louis również bardzo przeżywał to, co się działo. Być może był to najsmutniejszy i najdojrzalszy zarazem występ w ich karierze. Przeczesał palcami idealnie ułożone włosy i przygryzł wargę. Teraz kolej Hazzy. Znowu.
- If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time!
- Ostatnie słowa niemal wykrzyczał. Publiczność siedziała i słuchała oczarowana tym występem. Po chwili chłopcy weszli na przedostatni już refren. Ja natomiast starałam się patrzeć w nuty i nie myśleć o Harry'm, jednak łzy, które cały czas stały mi w oczach nie pomagały. Bałam się, że któryś z dziennikarzy zauważy mój wybuch emocji i później to skomentuje, jednak nikt się na mnie nie patrzył. Każdy skupiał się na One Direction.
- Flashing lights in my mind
Going back to the time
Playing games in the street
Kicking balls with my feet
Dancing on with my toes
Standing close to the edge
There's a part of my clothes
At the end of your bed
As I feel myself fall
Make a joke of it all.
- Pojedyncze osoby otworzyły tylko szerzej usta. Malik zaśpiewał swoje solo z takim przekonaniem, że najtwardszego krytyka zwaliłoby to z nóg. Zauważyłam, że kiedy było się z chłopakami na próbie, czy gdzieś indziej to zachowywali się jak dzieci mimo swojego wieku. Teraz jednak wiedziałam, że nie tylko Harry w głębi duszy jest dojrzały, tą cechę spokojnie można przypisać każdemu z nich. Wiedząc, że zbliża się ostatni refren zaczęłam grać nieco głośniej i jeśli można to tak nazwać, agresywniej.
- You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say...
- Czwórka chłopaków w tym momencie zamilkła, w sali roznosił się już tylko donośny i przepełniony uczuciem głos Styles'a.
- Before you leave me today!
- Zagrałam jeszcze krótkie zakończenie. Przez chwilę panowała cisza, którą przerwały fanki swoim piskiem i brawami. Wszyscy znowu zaczęli klaskać. Chłopcy wstali i się ukłonili, co wywołało kolejną falę owacji. Ja w tym czasie wytarłam policzki i spróbowałam doprowadzić się do jakiegoś normalnego stanu.
- Dziękujemy wszystkim za wysłuchanie, myślimy, że piosenka zarówno managementowi jak i wam przypadła do gustu. Teraz 10 minut na pytania. - Powiedział John do mikrofonu i usiadł w fotelu, a obok niego chłopcy. Dziennikarze od razu zaczęli wykrzykiwać i podnosić ręce, mało brakowało, a chyba byliby w stanie się pobić.
- Pana wysłuchamy na początek. - Dyrektor wskazał palcem na młodego mężczyznę z mikrofonem w ręku. Ten uśmiechnął się i spytał.
- Kiedy konkretnie rozpocznie się trasa Where We Are i jakie rejony świata będzie obejmować?
- Tour rozpocznie się pod koniec kwietnia. - Powiedział Zayn.
- Odwiedzimy różne rejony Europy, Ameryki Północnej i Południowej, Australię i Nową Zelandię, a także Japonię. - Dokończył Liam. Tym podobnych pytań nie było końca, każdy chciał wiedzieć jak najwięcej, mimo iż wszyscy wiedzieli, że pewne szczegóły są objęte ścisłą tajemnicą.
- No dobrze, to chyba koniec na dzisiaj... - Odezwał się nagle John i już chciał wstać, kiedy jedna kobieta krzyknęła.
- Mam jeszcze jedno pytanie, do pana Styles'a! - Harry podniósł na nią wzrok i zmarszczył brwi. Niechętnie, ale się zgodził. - Czy poniesie pan jakąkolwiek odpowiedzialność karną za spowodowanie śmiertelnego wypadku, w którym zginęła Alex Evans? - W tym momencie wszyscy zamilkli. Widziałam, że Harry zbladł i jestem pewna, że gdyby nie siedział to nogi by się pod nim ugięły. John poczerwieniał na twarz i odburknął za niego, że to pytanie nie dotyczy ani "Moments" ani trasy, więc to koniec konferencji. Podziękował dziennikarzom i razem z chłopakami wyszedł. Ja pobiegłam tuż za nimi.
- Julie? - Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam osobę, do której żywiłam niesamowicie wielkie uczucia. Harry nadal blady stał z kamienną twarzą i po prostu się na mnie patrzył.
- To co zrobiłeś, było piękne. Naprawdę. - Uśmiechnęłam się, lecz on tego nie odwzajemnił.
- Ale gdybym tego nie zrobił, to może tamta kobieta nie zadałaby mi takiego pytania. Jestem idiotą, gdybym siedział cicho to może daliby mi wreszcie święty spokój. - Schował twarz w dłoniach i pokręcił mocno głową. Nie umiałam się oprzeć, przyciągnęłam go do siebie i mocno przytuliłam.
- To było niesamowite i jestem pewna, że Alex jest z ciebie dumna. - Wyszeptałam mu we włosy i uroniłam jedną łzę.
- Hm, dziękuję. - Odsunął się lekko i spojrzał mi w oczy. - Myślałaś o tym, co ci wczoraj powiedziałem? - Nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego miałam ochotę wyściskać Lou, który właśnie wpadł do salki, w której byliśmy.
- Idziemy skromnie oblać nasz sukces. Harry, idziesz z nami, ale będziemy cię pilnować. Julie, nasza wspaniała kompozytorko, ty również nam potowarzyszysz! - Wykrzyknął i złapał nas oboje za ręce. W duchu cieszyłam się z tego obrotu sprawy, jednak czując na sobie przenikliwe spojrzenie szatyna o zielonych oczach wiedziałam, że on mojej radości raczej nie podziela.
_______
Poprosiłam Was o komentarze i nigdy więcej tego nie zrobię. 3/4 napisało, żebym się nie dziwiła, że nikt nie komentuje, bo:
- rozdziały są dodawane rzadko
- nic się w nich teraz nie dzieje.
Okej, przyjmuję krytykę i za nią dziękuję. Jednak chciałabym coś wyjaśnić.
- Kochani, ja nie żyję bloggerem. Wchodzę na niego kiedy tylko mam czas, ale jest go mało. Mówiłam już, że mam dużo zajęć. Nie chcę także zaniedbywać szkoły, bo Wy żądacie częstszych rozdziałów. Podjęłam decyzję, nie będę Was zmuszać do komentowania - pisze ten, kto chce.
- Mam do Was pytanie. Czy w każdej przeczytanej przez Was książce na każdej jej kartce coś się działo? Czy każdy rozdział był pełen emocji i dramaturgii? Jestem pewna, że nie.
Owszem, nic ciekawego się teraz u mnie na blogu nie dzieje, ale te nudne wg Was rozdziały mają za zadanie wprowadzić w końcową akcję tego opowiadania. Teraz się pewnie zdziwicie, że napisałam coś o końcu. Otóż, stwierdziłam, że nie będę na siłę przedłużać, wszystko co chcę umieścić w tym opowiadaniu mam już rozpisane na kartce i zostały mi maksymalnie 4 rozdziały z epilogiem włącznie.
I od razu mówię, że nie będę ich pisać na siłę szybko, tylko wtedy, kiedy pojawi się wena. Inaczej to nie ma sensu, już się o tym nieraz przekonałam.
Tyle ode mnie, pewnie znowu posypią się hejty, ale cóż - takie życie bloggera.
Dziękuję Sandrze za nominację do Liebster Award, w wolnym czasie zrobię zakładkę ''nominacje" na blogu i tam wszystko napiszę. :)
Popłakałam się jak to czytałam. Cierpliwie czekam na więcej. Rozdział bardzo mi się podobał, świetnie opisujesz przeżycia. Pozdrawiam i życzę weny. Asiaxx (Dawno nie komentowałam,przepraszam)
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Dosłownie płakałam. Na moje nieszczęście czytałam ten rozdział w szkole przez co musiałam się ukryć w kącie ,żeby nikt nie zobaczył moich łez. Nie wiem jak to zrobiłaś ale podbiłaś moje serce tym rozdziałem.
OdpowiedzUsuńOczywiście rozumiem ,że każdy ma własne życie. Własne zajęcia o wiele lepsze niż siedzenie przed komputerem. Ja to rozumiem i pewnie inni też. Taka jest natura człowieka ,że lubi sobie ponarzekać i tyle ;).
Chciałabym Ci napisać najpiękniejszy komentarz jaki kiedykolwiek przeczytasz ale no cóż... Może pisanie komentarzy nie jest moją dobrą stroną :). Chciałabym Ci tylko powiedzieć ,że tym rozdziałem po prostu zabrałaś mnie z dala od wszystkiego co mnie otacza i dziękuję ci za to sekundowe szczęście :).
czarna-otchlan-pustki.blogspot.com
Boże ty zła kobieto!!! Przez ciebie prawie się rozpłakałam.
OdpowiedzUsuńTO JEDEN Z NAJLEPSZYCH ROZDZIAŁÒW!!!
Mam nadzieję że kolejny pojawi się szybko bo nie mogę się go doczekać.
Życzę weny i mnóstwa pomysłów. :*
《》Kłamczucha 《》
Hahaha
OdpowiedzUsuńJestem cholerną wróżką!
Wczoraj myślałam o tym blogu i o tym jak bardzo chciałabym przeczytać nowy rozdział, ale stwierdziłam, że na pewno będzie następnego dnia kiedy muszę się uczyć. Dzisiaj patrzę, a tu co? Nowa notka!
I choć wiem, że właśnie powinnam uczyć się na angola to i tak musiałam przeczytać ten rozdział juz teraz, bo inaczej nie będę w stanie się skupić.
Ja nie mam pojęcia jak ktokolwiek mógł powiedzieć, że nic się tutaj nie dzieje. Każdy rozdział czytam z wielkim przejęciem i napięciem, bo wiem, że czas nieubłaganie leci, a ten idiota Harry nie potrafi dodać dwóch do dwóch! Czasami mam ochotę wejść do tego opowiadania i walnąć go w łeb ;) Chociaż w dzisiejszym rozdziale widzę jego małą zmianę, zdecydowanie na lepsze.
Choć przez ostatni czas bardzo często płakałam przy różnych opowiadaniach i filmach to jakimś dziwnym trafem uodporniłam się, ale w momencie kiedy chłopacy występowali byłam na prawdę bliska rozpłakania się.
Mam jeszcze wiele ci do przekazania, ale na prawdę muszę się uczyć ;/ Dlatego powiem ci jeszcze, że moja ulubioną sceną jest to kiedy Hazza śpiewa, ale spogląda na Julie, wtedy mam jeszcze nadzieje, że pokapuje się o co w tym wszystkim chodzi :D
PS: Wierz mi niektórzy o wiele rzadziej dodają rozdziały ;)
i-am-taken.blogspot.com
Jezu,to jest cudowne ! <3
OdpowiedzUsuńKochana,nie przejmuj się. Wiem,że dasz radę. Szkoła jest ważniejsza niż internet czy hejterzy. Trzymam kciuki oczywiscie za wenę !
Dziewczyno ty mi tu nawet się nie odzywaj jak chcesz mówić takie rzeczy! W każdym rozdziale jest tyle emocji! Uwierz mi,że na niektóre rozdziały na innych bloga trzeba czekać po 2 miesiące. Ja ogółem słuchałam smutnych piosenek jak to czytałam i płakałam jak małe dziecko. Jak sobie wyobraziłam chłopaków z jaką pasją to śpiewają, a Julie/Alex płaczę jak gra... dobrze że mnie nie widziałaś.
OdpowiedzUsuńSzczerze to jak jak starlight wczoraj myślałam o tym opowiadaniu. Czy główna bohaterka będzie chciała udusić naszego kochanego Davidka ;)) No i co z Harrym. Wchodzę na bloggera, patrze rozdział i jak na zawołanie klikłam, zaczęłam czytać i oderwać wzroku od monitora oderwać nie umiałam.
Piszesz tak fajnie i płynnie.Bardzo lubię twoje opowiadanie i jest na mojej liście ulubionych :) Wiesz czasem mam ochotę tak podejść do Harrego potrząsnąć nim żeby się opamiętał. No ale jaki człowiek uwierzył by w takie coś...ale wiem,że coś tu zaplanowałaś,a ja zachodzę w głowę co mogłabyś tu wymyślić :)
Nie przejmuj się hejtami. Przecież każdy ma życie prywatne, a dobrze cię rozumiem, nauki jest strasznie dużo... Ja w przyszłym tyg, każdego dnia mam jakiś sprawdzian, kartkówkę, pytanie... to już chyba jest lekka przesada.
Trochę szkoda,że już tak mało zostało rozdziałów, bo bardzo... ale to bardzo pokochałam to opowiadanie. Jest takie jedno w swoim rodzaju :) Będę je długo pamiętać :)) Mam nadzieję,że potem znajdziesz jakiś czas i będziesz jeszcze coś pisała, bo piszesz świetnie <3
Trzymaj się cieplutko, żeby ta wena bardzo często do ciebie wpadała :)
Buziaki, Oliwia ;**
Bardzo uczuciowy rozdział, bardzo smutny, wprowadził mnei w dosć melancholijny natsrój, ale to chyba dobrze ;) właśnie czegoś takiego dzisiaj potrzebowałam. Zaczyna mi być naprawdę szkoda July/Alex. Musi się czuć bardzo zagubiona i podziwiam cię za tak dobre wykreowanie jej postaci. Za każdym razem widać, ze jest kompletnie zakochana w Harrym i nie wie jak się zachowywać, gdy wspomina o niej samej z przeszłości.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać planu anioła! Powodzenia w pisaniu następnego rozdziału
Buziaki
Aluszru
JA CODZIENNIE SPRAWDZA CZY SĄ ROZDZIAŁY ! :d
OdpowiedzUsuńWreszcie! Rozdział extra.
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się ludzmi, którzy tak piszą. BOŻE LUDZIE NIE PODOBA SIĘ NIE CZYTAJ, A NIE HEJTUJESZ!
Rozdziały jak dla mnie zawsze są ciekawe, nigdy nie odczułam, że są nudne. Naprawdę, się nie przejmuj hejterami( bo jak hejtują, to oznacza, że najzwyczajniej w świecie Ci zazdroszą, że tak świetnie piszesz) ;)
jak zawszę czekam na next ;)
Trzymaj się ciepło, życzę weny ;*
Buziaki ;*
A.
Oh, nie przejmuj się. Oczywiście, że czekam na Twoje rozdziały, ale ja również nie jestm uzależniona od bloggera i rozumiem co to brak weny ;3
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału:
To chyba najbardziej emocjonujący (pomijając rozdziały pierwsze, przy których ryczałam jak dziecko), który czytałam. Do tego tekst piosenki i ten podkład. Nie lubię czytać z muzyką w tle, ale to się idealnie wpasowało i nie żałuje. Szkoda, że zostały już tylko cztery rozdziały. Mimo wszystko muszę się z tym pogodzić. Ekh, jakie to wszystko niesprawiedliwe! Związałam się z Twoim opowiadaniem i nie chcę kończyć go czytać. Mam nadzieje, że napiszesz kolejne cudo z chłopakami w roli głównej!
Fiddy xo (dawna Nicka, jeśli pamiętasz =D)
Niech Hazz się wreszcie domyśli, bo serio już nie mogę. Alex to Julie, Julie to Alex, takie trudne? XD
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się hejtami, mają zbyt dużo czasu wolnego chyba i się nie uczą, tylko w internetach siedzą, jeśli nie rozumieją co to znaczy uczyć się...
Czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością, ponieważ blog jest per-fect, ale na prawdę, mogę poczekać, bo jest na co :D
Weny! ;*
rozdział świetny, a odpowiadając na twoje pyt w każdym rozdziale można znaleźć coś interesującego. może i w twoich rozdziałach na razie nic się nie dzieje ale i tak zawsze można znaleźć coś śmiesznego, coś ciekawego, coś romantycznego :D
OdpowiedzUsuńżyczę weny <333
(przepraszam miałam skomentować wcześniej ale no wiesz-brak czasu)
OdpowiedzUsuńRozdział nawet spoko ale przydało by się go trochę podrasować. Nie wiem jak ale robisz się w pisaniu coraz gorsza i widać, że trochę brakuje Ci pomysłów ale nie jest źle (co ja się tam znam). Przepraszam za zjechanie Cię ale no, trzeba napisać prawdę:D
Srodek nocy a ja rycze. Przez kogo ? Przez ciebie ! Ale badz z siebie dumna, bo mnie ciezka to placzu doprowadzic . Wg mnie duzo sie dzieje, ale ja - to ja. Ja jestem dziwna. Lecz pamietaj ! Sandra aka panda aka Rose zawsze bedzie cie kochac ! <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za opóźnienie w komentowaniu!
OdpowiedzUsuńBardzo żałuję, że przeczytałam ten rozdział dopiero teraz, bo jest on cudowny! Po prostu niesamowity! Każde słowo do siebie pasuje, wszystko jest idealnie wkomponowane w akcję. Jesteś geniuszem, moja droga! Uwielbiam to opowiadanie,
uwielbiam bohaterów, których sama wykreowałaś, wszystko tutaj jest piękne. Nie rozumiem, jak ktoś mógł napisać, że nic się nie dzieje! To chyba muszą być osoby o bardzo małym doświadczeniu w czytaniu. W takich rozdziałach, trzeba się
dopatrywać każdego szczegółu, bo są one ważne i tworzą to opowiadanie. Nie mogę również pojąć, jak można nie skomentować twojego wysiłku, pracy i zaangażowania, bo tym są właśnie rozdziały dla nas, "małych pisarzy"! To jest niepojęte!
To że nie dodajesz tu postów zbyt często, nie znaczy, że cała masa "zadeklarowanych" czytelników ma ignorować Twoje prośby o napisanie chociaż kilku słów! Tak mnie to denerwuje, bo zresztą u mnie sytuacja taka także jest na porządku dziennym.
Co do samej treści rozdziału. Nie mam absolutnie nic do zarzucenia. Julie/Alex jest wspaniała i naprawdę ją podziwiam, że jeszcze się nie załamała całą to sytuacją. Mieć swoją ukochaną osobę tak blisko siebie, a zarówno tak oddaloną.
To musi być straszne. Także nasz Harry nie ma łatwo. Ale wierzę, że im się w końcu uda! Musi się udać! To co mnie zaskoczyło, to to, że napisałaś, że zostało ci może 4 rozdziały do końca i epilog! To żart?! Jak ja będę żyć be tego opowiadania!
Nie wyobrażam sobie tego, że koniec tej historii ma nadejść tak niedługo... :( Cóż... życzę Ci weny i żebyś miała więcej czasu na pisanie oraz p r a w d z i w y c h czytelników, którzy wiedzą, że potrzeba motywacji od ich strony, aby powstało coś wspaniałego :)
Pozdrawiam
A.
Zaczela go ne dawno czytac ijest cudowny *-* juz sie nie moge doczekac kolejnego rozdzialu ;))
OdpowiedzUsuńNeeeeeeeeexttttt !!! Proooszę... ja już nie mogę no.. :(
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Wzruszyłam się. Ale liczę, że w kolejnym rozdziale pojawi się David ^^. Odnośnie tego, że ludzie są wściekli, ponieważ rozdziały dodajesz z dużym odstępem - Masz rację, ludzie myślą, że żyjesz tylko bloggerem, jakby nie mieli pojęcia o tym, że masz szkołę i życie towarzyskie. Ja rozumiem Cię w 100%.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Nika
dopiero teraz skończyłam czytać ten rozdział, bo też nie mam czasu tak wiele...
OdpowiedzUsuńrozdział był tak piękny, że miałam łzy w oczach, serio... zresztą ta piosenka wywołuje takie emocje... w każdym razie dziękuję Ci za ten rozdział... i za to, że o mnie wspomniałaś, ale fajnie :D
biorę się za kolejny rozdział ;*
29 years old Speech Pathologist Stacee Josey, hailing from Sainte-Genevieve enjoys watching movies like Topsy-Turvy and Sand art. Took a trip to Harar Jugol and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spider. jej wyjasnienie
OdpowiedzUsuń