And being here without you,
It's like I'm waking up to
Only half a blue sky
Kinda there but not quite.
I'm walking round with just one shoe,
I'm a half a heart without you!
I'm half the man, at best,
With half an arrow in my chest.
I miss everything we do,
I'm a half a heart without you!
- To co, po kolejeczce? Harry, ty tylko piwo, żeby nie było jak ostatnio. Idę zamówić! - Wykrzyknął podekscytowany Louis i pobiegł w stronę baru. Wszyscy razem siedzieliśmy w loży lekko odosobnionej od reszty bawiących się w tym klubie ludzi. Liam rozmawiał przez telefon, Zayn wpatrywał się tańczącą niedaleko blondynkę, Harry bawił się komórką, jakby nadal zdenerwowany, a Niall siedział smutny w rogu. Widząc to postanowiłam przysunąć się do Irlandczyka i z nim porozmawiać.
- Hej Nialler, co ty taki nachmurzony? - Zagadnęłam dowcipnie, jednak nie poprawiło to jego nastroju. Spojrzał na mnie przygnębiony i pokręcił głową.
- Julie, nie jestem w nastroju na pogawędki... - Mruknął ponuro. Zdziwiona uniosłam brwi do góry i przyjrzałam mu się uważniej. Niall nigdy się tak nie zachowywał.
- Czy coś się stało? - Musiałam dowiedzieć się, co takiego było powodem smutku tego wspaniałego blondyna. W końcu zawsze miałam z nim świetny kontakt i traktowałam go trochę jak brata.
- Nie chce mi się o tym gadać. To nie ma sensu. - Odparł i odsunął się kawałek ode mnie. Auć. Tak, zabolało.
- Powiedz mi o co chodzi. Czasem lepiej jest się wygadać. - Mimo, iż jego zachowanie wzbudziło we mnie przygnębienie, to postanowiłam się nie poddawać.
Horan westchnął ciężko i spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami, które wszystkie dziewczyny doprowadzały do palpitacji serca. Uśmiechnęłam się delikatnie - gdyby nie to, że całą sobą kochałam siedzącego zaraz obok Styles'a, to może i by mi się on spodobał. W końcu to Niall - najsłodszy i najmilszy człowiek jakiego dane mi było poznać.
- Po prostu z tego co wiem, to zaraz będzie tu Susane. - Powiedział i spuścił wzrok.
Wszystko jasne.
- Hm, to może to dobra okazja do tego, by z nią porozmawiać? - Niall spojrzał na mnie jakbym powiedziała, że tak naprawdę to jestem kotem w przebraniu człowieka. Dzięki chłopie, naprawdę dziękuję za to, jak mnie doceniasz.
- To najlepsze wyjście! Nialler, masz 20 lat w tyłku! Nie jesteś dzieckiem i chyba powinieneś podejść do sprawy poważnie. Bo chyba to co czujesz do Suse jest na poważnie. Mam rację? - Jego milczenie uznałam za odpowiedź. Zależało mu na Susane. Gdyby to wszystko wyznał mi przed wypadkiem to pewnie sama bym z nią ten temat poruszyła, wszystko byłoby łatwiejsze. Jednak sytuacja była teraz dużo bardziej skomplikowana. Chłopak musiał radzić sobie sam.
- Ale, ale ja się jej nawet nie podobam! - Wrzasnął załamany i w tym momencie przy stoliku stanął główny temat naszej dość skomplikowanej rozmowy- Suse. Wyglądała trochę lepiej niż ostatnio, jednak nadal jej ciało okryte było w całości czarnymi ubraniami, a twarz pozostawała nietypowo blada. Miałam ogromną ochotę wszystko jej wytłumaczyć, ze wszystkiego się zwierzyć. Tak bardzo chciałam powiedzieć, że wcale jej nie opuściłam.
Ale nie mogłam. Kuźwa!
- Komu się nie podobasz Horan? - Spytała z lekko ironicznym uśmiechem i spojrzała na mnie. Wpatrywałyśmy się w siebie w ciszy przez chwilę, po czym odwróciła wzrok. Niall wstał jak prawdziwy gentleman i przesunął się bardziej w moją stronę, aby brunetka mogła usiąść.
- Eeeee... Mamie! Nie podobam jej się w tych ciuchach, które dobrali mi na trasę. - Wytrzeszczyłam oczy słysząc te bzdury i prawie zachłysnęłam się powietrzem z wrażenia. Zawsze wiedziałam, że blondas to idiota, ale żeby aż taki?
Susane uniosła brwi do góry, ale nic nie powiedziała. Może to i dobrze? Słynęła z ciętego języka i braku cierpliwości do głupoty. Gdyby skomentowała tą nieskładną wypowiedź, Niall tylko bardziej by się zestresował.
- Susane, jesteś! - Wykrzyknął Louis, który właśnie przyszedł z tacą pełną William's Rainbow i jedną szklanką piwa. Ciemnowłosa posłała mu delikatny uśmiech i sięgnęła po jednego z drinków. Wszyscy w milczeniu poszli jej śladem i po chwili wznosiliśmy już pierwszy toast. W ten oto sposób rozpoczęliśmy skromne świętowanie naszego pierwszego wspólnego sukcesu.
Dwie godziny później - perspektywa Harry'ego
- Styles, ty już nie pijesz. - Powiedział stanowczo Louis, który sączył właśnie kolejnego kolorowego drinka. Zgromiłem go wzrokiem i wstałem od stołu. Wszyscy siedzący przy nim od razu spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Co ty robisz, Harry? - Spytał Zayn. Wywróciłem oczami i założyłem płaszcz. Nie miałem ochoty dłużej tu siedzieć. Nie pozwalali mi się upić i zapomnieć na trochę o wszystkim, remixy puszczane przez DJa wzmagały tylko moją irytację, w dodatku chciałem porozmawiać z Julie, ale nie było mi to dane. Musiałem wyjść i odetchnąć.
- Wychodzę, nie widać? - Mruknąłem i ruszyłem w stronę drzwi, w których stał potężnych rozmiarów ochroniarz. Widząc mnie od razu odsunął się na bok i dał mi wyjść. Przynajmniej on nie robił problemów.
Czując wokół siebie zimne, londyńskie powietrze od razu poczułem ulgę. Wreszcie sam. Wreszcie w ciszy i spokoju. Tego mi było trzeba.
Szurając butami leniwie ruszyłem przed siebie. W zasadzie nie wiedziałem, gdzie konkretnie zmierzałem. Maszerowałem w środku nocy ciemnymi uliczkami Londynu i starałem się nie myśleć o niczym. Choć na krótki moment pragnąłem odciąć się od życia sławnego Harry'ego Styles'a, który stracił sens życia w wypadku samochodowym, który sam spowodował.
Ale się nie dało.
Te myśli nigdy nie wyjdą z mojej podświadomości.
- Szlag by cię trafił Styles. - Mruknąłem i usłyszałem, jak ktoś za mną momentalnie wstrzymał oddech. Obróciłem się zwinnie na pięcie i ujrzałem młodą, rudą dziewczynę, która spoglądała na mnie ze zdziwieniem.
- Ha.. Harry Styles? To naprawdę ty? - Wyszeptała i jej błękitne oczy zrobiły się jeszcze większe, niż były przed chwilą. Jeśli to w ogóle możliwe.
- Tak. Tylko błagam, nie krzycz. Nie mam ochoty uciekać przed spędem fanek. - Warknąłem i widząc jej nagłe przygnębienie nabrałem chęci do strzelenia sobie w łeb. Co to ma być, Styles? Jak ty się zachowujesz?
Fanów się tak nie traktuje, o nie. Kiedyś obiecałem sobie, że zawsze będę uprzejmy dla osób, które trzymają za mnie kciuki i wspierają. Bez nich bylibyśmy niczym. Bez nich ja byłbym nikim.
- Przepraszam. Źle się czuję, to dlatego nie mam humoru. Chcesz jakieś zdjęcie, albo autograf? - Zwróciłem się do niej, co sprawiło, że od razu rozpromieniła się na nowo. Uśmiechnęła się i wyciągnęła telefon z kieszeni kurtki. Zbliżyłem się do niej i wyszczerzyłem w stronę mrygającego aparatu.
- Kurcze, taka okazja trafia się raz w życiu, a ja nie mam nawet kawałka papieru przy sobie! - Krzyknęła ewidentnie poirytowana i smutna. Wzruszyłem ramionami i zacząłem szukać po kieszeniach czegoś, na czym mógłbym się podpisać. W tym czasie nieznajoma wyjęła z torebki długopis.
- Niech to, ja chyba też nie... Ha, mam! - Wziąłem od niej pisaka i przyłożyłem do lekko wygniecionej karteczki, którą znalazłem w jeansach. Spojrzałem na nieznajomą pytająco.
- Dla kogo?
- Kelly. Dla Kelly. - Wymamrotała i zarumieniła się delikatnie. Wypisałem autograf i wręczyłem go rudej. Podziękowała, a ja pomachałem jej i ruszyłem przed siebie.
- Harry! Zaczekaj. - Zawołała, a ja posłusznie się odwróciłem. Kelly zmniejszyła dystans między nami i nieśmiało spojrzała mi prosto w oczy.
- Chciałam tylko powiedzieć ci, że widziałam ten dzisiejszy występ w Internecie. To co zrobiłeś, było genialne. I takie wzruszające. - Przymknąłem na chwilę powieki, nie chciałem o tym rozmyślać. Wyszedłem z tego cholernego klubu, by odreagować i na moment zapomnieć. - Wiem, że to drażliwy temat. - Wyszeptała i niespodziewanie zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Od razu otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
- Pamiętaj, że możesz na nas liczyć. Jesteśmy z tobą, my, directioners. Pamiętaj o tym. Nie jesteś sam. - Puściła mnie i zostawiła samego. Samego i zaszokowanego.
Przez ostatni czas, najgorszy czas jaki przeżywałem w ogóle nie myślałem o mojej drugiej rodzinie - fanach. Skupiałem się na swoim cierpieniu, na Alex, Julie... Co? Na Julie?
A zresztą, nieważne. Nie myślałem o tym, że wszyscy wierni fani się o mnie martwili. Zrobiło mi się strasznie głupio, ale też dzięki Kelly zrozumiałem, że mam dla kogo żyć, dla kogo poukładać sobie to pochrzanione życie i, że mam wspaniałych ludzi, dla których jestem ważny. O dziwo uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem w ciemność.
Nogi same zaniosły mnie do parku. Nie było tu nikogo prócz mnie. Nic dziwnego, była już północ.
Często przesiadywaliśmy tu z Alex. Kiedy o tym pomyślałem, zakuło mnie w sercu. Strasznie było maszerować dróżką, którą zawsze pokonywaliśmy razem, zazwyczaj pogrążeni w rozmowie. Sam byłem tu tylko w dniu pogrzebu, ani razu więcej. W końcu to ona pokazała mi to śliczne miejsce. Nie sądziłem, że pewnego dnia będę musiał przebywać w nim bez niej.
Zrezygnowany usiadłem na jednej z ławek i odchyliłem głowę do tyłu. Przymknąłem na chwilę oczy i próbowałem się wyłączyć. Marnie mi to jednak wychodziło. Co chwila przypominały mi się jakieś sytuacje związane z Alex.
- Nie kłóć się ze mną!- Krzyknąłem roześmiany i obróciłem ją w swoją stronę. Brunetka uśmiechnęła się szeroko, wyzywająco.
- Bo co? Nie boję się ciebie! - Wrzasnęła niczym małe dziecko i już jej nie było. Kiedy zorientowałem się, co się stało, ona była już jakieś 30 metrów dalej. Biegła i śmiała się w najlepsze.
- W takim razie zacznij! - Powiedziałem głośno i puściłem się biegiem. Ganialiśmy się tak parę minut, oczywiście dawałem jej na początku uciekać - oboje wiedzieliśmy, że gdybym tylko chciał dogoniłbym ją w paręnaście sekund. Cała ta zabawa bardzo mi się jednak podobała i nie chciałem jej tak szybko przerywać.
- No co jest Styles, nóżki cię bolą? - Odezwała się i puściła z daleka oczko. Uśmiechnąłem się przebiegle i już po chwili byłem tuż obok niej. Jednym zwinnym ruchem popchnąłem ją na zieloną trawę.
- Ej, zejdź ze mnie! Jesteś ciężki. - Stękała cicho, kiedy musiała znosić mój ciężar, a ja tylko się śmiałem. Ta dziewczyna była niesamowita.
Otworzyłem oczy i z powrotem znalazłem się w chłodnym, ciemnym i wyludnionym parku. Dopiero po chwili poczułem łzy, które spływały mi po policzkach, jedna po drugiej. Starłem je szybko i wstałem. Natychmiast stamtąd wyszedłem.
- Słucham pana. - Odezwał się starszy pan siedzący w sklepie nocnym. Stałem w ciszy i sam nie wiedziałem tak naprawdę, czemu tam przyszedłem. Mężczyzna patrzył się na mnie zdziwiony, jakby dopiero teraz mnie rozpoznał. Odchrząknąłem cicho i mruknąłem w jego stronę sam zaskoczony swoimi słowami.
- Black Devil'e poproszę.
Stałem na Tower Bridge i trułem się kolejnym czekoladowym papierosem. Nadal nie rozumiałem tego, co skłoniło mnie do kupna paczki pełnej trucizny. Może to przez Zayn'a? Zawsze powtarzał, że fajki pozwalały mu odreagować.
Spojrzałem na ramę, którą trzymałem w ręku i okazało się, że zbyt wiele mi nie zostało. Doszedłem także do wniosku, że gówno mi te szlugi pomogły. Wyrzuciłem paczkę do rzeki i przyłożyłem dłonie do nosa.
- Bleee! - Warknąłem sam do siebie czując smród. Jeszcze bardziej zdenerwowany ruszyłem przed siebie, znowu w nieznanym kierunku. Kręciło mi się w głowie, miałem wrażenie, że nie panuję nad własnymi nogami i w dodatku cały czas moje myśli zaprzątała Alex.
- Tęskniłeś za mną przez cały ten czas? - Spytała, kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie na jej łóżku. Odchyliłem głowę tak, by lepiej ją widzieć i uśmiechnąłem się lekko.
- Głupie pytanie. - Mruknąłem i wpiłem się w jej malinowe usta. Smakowała miętą, która odurzała mnie do granic możliwości. Widzieliśmy się pierwszy raz od dwóch miesięcy - niby to nie tak długi czas, ja jednak czułem się, jakbym był daleko od niej przez przynajmniej pięć lat.
- Kocham cię, kocham twoje piosenki, kocham twój głos.. - Powiedziała, kiedy oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Uniosłem znacząco brwi.
- Ale? - Westchnęła cicho i wplątała mi dłonie w loki.
- Ale nienawidzę tego, jak mnie zostawiasz.
Wciągnąłem głośniej powietrze i spojrzałem w niebo.
- A ja nienawidzę tego, że straciłem cię na zawsze. - Wyszeptałem w gwiazdy i nagle zawróciłem. Coś kazało mi wrócić do tego cholernego klubu, który był w tym momencie strasznie daleko. Nie mogłem się jednak oprzeć i pomimo bolących nóg ruszyłem w jego stronę. Droga zajęła mi dobrą godzinę, a kiedy dochodziłem już do budynku czułem, że strasznie mnie ta wędrówka wymęczyła.
Nie chodziło mi już nawet o moje biedne kończyny dolne, ale głównie o głowę i serce. Ten spacer miał oderwać mnie na chwilę od bólu i problemów - było odwrotnie niż chciałem. No cóż, nie zawsze wszystko musi być po naszej myśli...
Ochroniarz oczywiście wpuścił mnie bez żadnego problemu. Kiedy znów usłyszałem tą klubową muzykę skrzywiłem się, jednak coś kazało mi iść dalej, w głąb sali. Zacząłem rozglądać się za znajomymi, miałem nadzieję, że jeszcze sobie nie poszli. W przeciwnym razie moja obecność tu nie miałaby kompletnego sensu.
Kiedy znalazłem się na głównym parkiecie, ujrzałem Julie. Od razu ruszyłem w jej stronę, lecz to co było mi dane zobaczyć sprawiło, że wgniotło mnie w podłogę i totalnie zamurowało.
Perspektywa Julie
Kiedy zobaczyłam, że Harry wstał i poszedł do wyjścia miałam ochotę od razu za nim iść. Po głębszym zastanowieniu się uznałam, że to jednak zły pomysł. Nadal nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Gdybyśmy zostali sami, z pewnością poruszyłby ten temat...
- No, to za kogo teraz pijemy?! Hm.. Wiem. Julie, twoje zdrowie, ty nasza zdolniacho! - Wszyscy unieśli szklanki na znak toastu. Upiłam swojego drinka do końca i sięgnęłam po komórkę, którą miałam w kieszeni.
22:30. A działań Davida ani nie widać, ani nie słychać. No pięknie.
Wywróciłam wściekła oczami i wstałam od stolika. Poszłam do baru po coś znacznie mocniejszego niż poprzedni drink. Idiota miał mi pomóc, ale bezczelnie zrobił sobie żarty! A ja głupia myślałam, że on naprawdę mi się przyda...
- Szkocką z lodem, raz. - Powiedziałam w stronę barmanki, która stała za ladą. Podałam jej banknot, a ta zabrała się do pracy. Z pełną alkoholu szklanką wróciłam do znajomych, którzy wciąż siedzieli i sobie gawędzili. Rzuciłam Niallowi znaczące spojrzenie, bowiem siedział tuż obok Suse. Ten zaczerwienił się i ku mojej uldze poprosił dziewczynę do tańca. Kiedy siadałam, oni szli już w stronę parkietu.
- Hohoho, widzę koleżanka chce się dziś zabawić! - Rzucił Lou, a ja spojrzałam na niego spode łba.
- Nie każdy ma tak słabą głowę jak ty, kotku. - Uśmiechnęłam się słodko i upiłam łyk alkoholu. Prawie od razu poczułam gorąco rozchodzące się po mym ciele.
- Pff! Jak się upijesz, to ja cię nieść do domu nie będę. Nawet nie wiem gdzie mieszkasz. - Mruknął wyraźnie zraniony moimi słowami, przez co zachciało mi się śmiać.
- Taka jest prawda! Tylko Harry i Niall znają twój adres. Ciekawe dlaczego... - Puścił mi perskie oko, a ja zamarłam. Ten razem z Malikiem i Liamem wpadli w niezłą pompę, a mi ulżyło. Tomlinson po prostu był już porządnie wstawiony i gadał co mu ślina na język przyniosła.
- No, a tak serio Parker, to masz kogoś czy żelazna dziewica z ciebie? - Palnął Zayn, a ja wytrzeszczyłam oczy. I co tu powiedzieć?
- O, Julie, tu jesteś. Tyle cię szukałem, jejku... - Usłyszałam znajomy męski głos i od razu się odwróciłam. To samo zrobili chłopcy.
- Cześć... David. - Nie wierzyłam w to, co ujrzałam.
- Hej chłopaki, gratuluję genialnej piosenki. - Uśmiechnął się promiennie do 1D, co oni grzecznie odwzajemnili. Byli równie zaskoczeni, jak ja.
- Julie, nie przedstawisz mnie? - Mruknął lekko zawiedziony i rzucił mi dyskretne spojrzenie w stylu "ogarnij się dziewczyno", co trochę mnie otrzeźwiło.
- Emm, a więc poznajcie Davida. - Uścisnęli sobie dłonie, a Lou zaproponował, aby mój znajomy się do nas przyłączył. On oczywiście z miłą chęcią usiadł z nami przy stoliku i ku mojemu zdziwieniu objął mnie ramieniem.
Siedzieliśmy tak dobre pół godziny, a rozmowa średnio się kleiła. W końcu Malik przełamał się i spytał o to, co dręczyło jego, Payne'a i Louis'a odkąd tylko David się tu pojawił.
- Chodzisz z Julie czy tylko się przyjaźnicie? Nic nie wspominała o chłopaku. - Anioł uśmiechnął się do niego i od razu odparł, całkowicie na luzie.
- Spotykamy się. - Że co?! Mulat zachłysnął się drinkiem, którego właśnie pił. Chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Tak jak i ja. Chociaż, szczerze mówiąc nie rozumiałam jego reakcji. Nawet jeśli bym kogoś miała, to co w tym złego? T on śmiał się niedawno i sypał komentarze o żelaznych dziewicach. Sam się w sumie prosił.
- Ach tak. No no, to fajnie.
Dochodziła pierwsza w nocy. Powoli nudziło mi się ślęczenie w miejscu pełnym pijanych i napalonych ludzi.
- Zatańczymy? - David wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń. Zgodziłam się, ponieważ tylko na osobności mógł mi wszystko wyjaśnić.
Trzymając się za ręce doszliśmy do parkietu i zaczęliśmy bujać się rytm muzyki. Z początku nie szło nam zbyt dobrze, jednak po chwili się rozkręciliśmy.
- Co to za szopka? - Spytałam nagle, a ten uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tak właśnie będę ci pomagał. - Wypiął dumny pierś i okręcił mnie wokół własnej osi.
- I co to niby da? Harry pomyśli, że jestem zajęta i tym bardziej się mną nie zainteresuje! - Warknęłam i rzuciłam mu lodowate spojrzenie.
- Spokojnie, kobieto. Mówiłem ci, że mam plan i jest genialny, wyluzuj się. - Szybka piosenka się skończyła, DJ oznajmił, że teraz pora na coś romantycznego. Anioł objął mnie w talii i przyciągnął bliżej siebie. Czując od niego ludzkie ciepło i zapach perfum, wyraźnie się zdziwiłam.
- Jak to możliwe, że przybrałeś postać człowieka w 100%? - Spytałam. Ten przysunął się jeszcze bardziej i spojrzał mi prosto w oczy.
- A jak to możliwe, że zginęłaś i wróciłaś do świata żywych? - Stwierdziłam, że drążenie tego tematu to zły pomysł. Postanowiłam skupić się na tańcu.
Razem kołysaliśmy się i było nawet miło. Nie chciałam tego psuć, ale musiałam mu powiedzieć, co mnie dręczy.
- Mamy tak mało czasu... Boję się, David. - Wyszeptałam mu wprost do ucha. Ten westchnął i pogładził mnie dłonią po plecach.
- Będzie dobrze, młoda. Już moja w tym głowa. - Uśmiechnęłam się słabo. - Oo proszę, wreszcie możemy zacząć prawdziwe przedstawienie.
Nie wiedziałam kompletnie o co chodzi, dopóki anioł nie musnął swoimi wargami moich. Z początku stałam jak posąg, totalnie zaszokowana. Po chwili dopiero odwzajemniłam pocałunek.
Nie mogę powiedzieć, że było to nieprzyjemne. Po prostu czułam się jak maszyna. Dlaczego? Bo to nie te usta chciałabym czuć na swoich.
I w tym momencie GO zobaczyłam. Stał tuż za Davidem, parę metrów dalej. Patrzył prosto na nas, cały zszokowany i... Zazdrosny? Zdruzgotany? Trudno powiedzieć. Starał się ukryć swoje emocje, próbował nałożyć maskę. Jednak ja zdążyłam zauważyć, że najzwyczajniej w świecie ten widok mu się nie spodobał.
To dobry znak. Pierwszy taki od dawna.
- Ale, ale ja się jej nawet nie podobam! - Wrzasnął załamany i w tym momencie przy stoliku stanął główny temat naszej dość skomplikowanej rozmowy- Suse. Wyglądała trochę lepiej niż ostatnio, jednak nadal jej ciało okryte było w całości czarnymi ubraniami, a twarz pozostawała nietypowo blada. Miałam ogromną ochotę wszystko jej wytłumaczyć, ze wszystkiego się zwierzyć. Tak bardzo chciałam powiedzieć, że wcale jej nie opuściłam.
Ale nie mogłam. Kuźwa!
- Komu się nie podobasz Horan? - Spytała z lekko ironicznym uśmiechem i spojrzała na mnie. Wpatrywałyśmy się w siebie w ciszy przez chwilę, po czym odwróciła wzrok. Niall wstał jak prawdziwy gentleman i przesunął się bardziej w moją stronę, aby brunetka mogła usiąść.
- Eeeee... Mamie! Nie podobam jej się w tych ciuchach, które dobrali mi na trasę. - Wytrzeszczyłam oczy słysząc te bzdury i prawie zachłysnęłam się powietrzem z wrażenia. Zawsze wiedziałam, że blondas to idiota, ale żeby aż taki?
Susane uniosła brwi do góry, ale nic nie powiedziała. Może to i dobrze? Słynęła z ciętego języka i braku cierpliwości do głupoty. Gdyby skomentowała tą nieskładną wypowiedź, Niall tylko bardziej by się zestresował.
- Susane, jesteś! - Wykrzyknął Louis, który właśnie przyszedł z tacą pełną William's Rainbow i jedną szklanką piwa. Ciemnowłosa posłała mu delikatny uśmiech i sięgnęła po jednego z drinków. Wszyscy w milczeniu poszli jej śladem i po chwili wznosiliśmy już pierwszy toast. W ten oto sposób rozpoczęliśmy skromne świętowanie naszego pierwszego wspólnego sukcesu.
Dwie godziny później - perspektywa Harry'ego
- Styles, ty już nie pijesz. - Powiedział stanowczo Louis, który sączył właśnie kolejnego kolorowego drinka. Zgromiłem go wzrokiem i wstałem od stołu. Wszyscy siedzący przy nim od razu spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Co ty robisz, Harry? - Spytał Zayn. Wywróciłem oczami i założyłem płaszcz. Nie miałem ochoty dłużej tu siedzieć. Nie pozwalali mi się upić i zapomnieć na trochę o wszystkim, remixy puszczane przez DJa wzmagały tylko moją irytację, w dodatku chciałem porozmawiać z Julie, ale nie było mi to dane. Musiałem wyjść i odetchnąć.
- Wychodzę, nie widać? - Mruknąłem i ruszyłem w stronę drzwi, w których stał potężnych rozmiarów ochroniarz. Widząc mnie od razu odsunął się na bok i dał mi wyjść. Przynajmniej on nie robił problemów.
Czując wokół siebie zimne, londyńskie powietrze od razu poczułem ulgę. Wreszcie sam. Wreszcie w ciszy i spokoju. Tego mi było trzeba.
Szurając butami leniwie ruszyłem przed siebie. W zasadzie nie wiedziałem, gdzie konkretnie zmierzałem. Maszerowałem w środku nocy ciemnymi uliczkami Londynu i starałem się nie myśleć o niczym. Choć na krótki moment pragnąłem odciąć się od życia sławnego Harry'ego Styles'a, który stracił sens życia w wypadku samochodowym, który sam spowodował.
Ale się nie dało.
Te myśli nigdy nie wyjdą z mojej podświadomości.
- Szlag by cię trafił Styles. - Mruknąłem i usłyszałem, jak ktoś za mną momentalnie wstrzymał oddech. Obróciłem się zwinnie na pięcie i ujrzałem młodą, rudą dziewczynę, która spoglądała na mnie ze zdziwieniem.
- Ha.. Harry Styles? To naprawdę ty? - Wyszeptała i jej błękitne oczy zrobiły się jeszcze większe, niż były przed chwilą. Jeśli to w ogóle możliwe.
- Tak. Tylko błagam, nie krzycz. Nie mam ochoty uciekać przed spędem fanek. - Warknąłem i widząc jej nagłe przygnębienie nabrałem chęci do strzelenia sobie w łeb. Co to ma być, Styles? Jak ty się zachowujesz?
Fanów się tak nie traktuje, o nie. Kiedyś obiecałem sobie, że zawsze będę uprzejmy dla osób, które trzymają za mnie kciuki i wspierają. Bez nich bylibyśmy niczym. Bez nich ja byłbym nikim.
- Przepraszam. Źle się czuję, to dlatego nie mam humoru. Chcesz jakieś zdjęcie, albo autograf? - Zwróciłem się do niej, co sprawiło, że od razu rozpromieniła się na nowo. Uśmiechnęła się i wyciągnęła telefon z kieszeni kurtki. Zbliżyłem się do niej i wyszczerzyłem w stronę mrygającego aparatu.
- Kurcze, taka okazja trafia się raz w życiu, a ja nie mam nawet kawałka papieru przy sobie! - Krzyknęła ewidentnie poirytowana i smutna. Wzruszyłem ramionami i zacząłem szukać po kieszeniach czegoś, na czym mógłbym się podpisać. W tym czasie nieznajoma wyjęła z torebki długopis.
- Niech to, ja chyba też nie... Ha, mam! - Wziąłem od niej pisaka i przyłożyłem do lekko wygniecionej karteczki, którą znalazłem w jeansach. Spojrzałem na nieznajomą pytająco.
- Dla kogo?
- Kelly. Dla Kelly. - Wymamrotała i zarumieniła się delikatnie. Wypisałem autograf i wręczyłem go rudej. Podziękowała, a ja pomachałem jej i ruszyłem przed siebie.
- Harry! Zaczekaj. - Zawołała, a ja posłusznie się odwróciłem. Kelly zmniejszyła dystans między nami i nieśmiało spojrzała mi prosto w oczy.
- Chciałam tylko powiedzieć ci, że widziałam ten dzisiejszy występ w Internecie. To co zrobiłeś, było genialne. I takie wzruszające. - Przymknąłem na chwilę powieki, nie chciałem o tym rozmyślać. Wyszedłem z tego cholernego klubu, by odreagować i na moment zapomnieć. - Wiem, że to drażliwy temat. - Wyszeptała i niespodziewanie zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Od razu otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia.
- Pamiętaj, że możesz na nas liczyć. Jesteśmy z tobą, my, directioners. Pamiętaj o tym. Nie jesteś sam. - Puściła mnie i zostawiła samego. Samego i zaszokowanego.
Przez ostatni czas, najgorszy czas jaki przeżywałem w ogóle nie myślałem o mojej drugiej rodzinie - fanach. Skupiałem się na swoim cierpieniu, na Alex, Julie... Co? Na Julie?
A zresztą, nieważne. Nie myślałem o tym, że wszyscy wierni fani się o mnie martwili. Zrobiło mi się strasznie głupio, ale też dzięki Kelly zrozumiałem, że mam dla kogo żyć, dla kogo poukładać sobie to pochrzanione życie i, że mam wspaniałych ludzi, dla których jestem ważny. O dziwo uśmiechnąłem się sam do siebie i ruszyłem w ciemność.
Nogi same zaniosły mnie do parku. Nie było tu nikogo prócz mnie. Nic dziwnego, była już północ.
Często przesiadywaliśmy tu z Alex. Kiedy o tym pomyślałem, zakuło mnie w sercu. Strasznie było maszerować dróżką, którą zawsze pokonywaliśmy razem, zazwyczaj pogrążeni w rozmowie. Sam byłem tu tylko w dniu pogrzebu, ani razu więcej. W końcu to ona pokazała mi to śliczne miejsce. Nie sądziłem, że pewnego dnia będę musiał przebywać w nim bez niej.
Zrezygnowany usiadłem na jednej z ławek i odchyliłem głowę do tyłu. Przymknąłem na chwilę oczy i próbowałem się wyłączyć. Marnie mi to jednak wychodziło. Co chwila przypominały mi się jakieś sytuacje związane z Alex.
- Nie kłóć się ze mną!- Krzyknąłem roześmiany i obróciłem ją w swoją stronę. Brunetka uśmiechnęła się szeroko, wyzywająco.
- Bo co? Nie boję się ciebie! - Wrzasnęła niczym małe dziecko i już jej nie było. Kiedy zorientowałem się, co się stało, ona była już jakieś 30 metrów dalej. Biegła i śmiała się w najlepsze.
- W takim razie zacznij! - Powiedziałem głośno i puściłem się biegiem. Ganialiśmy się tak parę minut, oczywiście dawałem jej na początku uciekać - oboje wiedzieliśmy, że gdybym tylko chciał dogoniłbym ją w paręnaście sekund. Cała ta zabawa bardzo mi się jednak podobała i nie chciałem jej tak szybko przerywać.
- No co jest Styles, nóżki cię bolą? - Odezwała się i puściła z daleka oczko. Uśmiechnąłem się przebiegle i już po chwili byłem tuż obok niej. Jednym zwinnym ruchem popchnąłem ją na zieloną trawę.
- Ej, zejdź ze mnie! Jesteś ciężki. - Stękała cicho, kiedy musiała znosić mój ciężar, a ja tylko się śmiałem. Ta dziewczyna była niesamowita.
Otworzyłem oczy i z powrotem znalazłem się w chłodnym, ciemnym i wyludnionym parku. Dopiero po chwili poczułem łzy, które spływały mi po policzkach, jedna po drugiej. Starłem je szybko i wstałem. Natychmiast stamtąd wyszedłem.
- Słucham pana. - Odezwał się starszy pan siedzący w sklepie nocnym. Stałem w ciszy i sam nie wiedziałem tak naprawdę, czemu tam przyszedłem. Mężczyzna patrzył się na mnie zdziwiony, jakby dopiero teraz mnie rozpoznał. Odchrząknąłem cicho i mruknąłem w jego stronę sam zaskoczony swoimi słowami.
- Black Devil'e poproszę.
Stałem na Tower Bridge i trułem się kolejnym czekoladowym papierosem. Nadal nie rozumiałem tego, co skłoniło mnie do kupna paczki pełnej trucizny. Może to przez Zayn'a? Zawsze powtarzał, że fajki pozwalały mu odreagować.
Spojrzałem na ramę, którą trzymałem w ręku i okazało się, że zbyt wiele mi nie zostało. Doszedłem także do wniosku, że gówno mi te szlugi pomogły. Wyrzuciłem paczkę do rzeki i przyłożyłem dłonie do nosa.
- Bleee! - Warknąłem sam do siebie czując smród. Jeszcze bardziej zdenerwowany ruszyłem przed siebie, znowu w nieznanym kierunku. Kręciło mi się w głowie, miałem wrażenie, że nie panuję nad własnymi nogami i w dodatku cały czas moje myśli zaprzątała Alex.
- Tęskniłeś za mną przez cały ten czas? - Spytała, kiedy leżeliśmy wtuleni w siebie na jej łóżku. Odchyliłem głowę tak, by lepiej ją widzieć i uśmiechnąłem się lekko.
- Głupie pytanie. - Mruknąłem i wpiłem się w jej malinowe usta. Smakowała miętą, która odurzała mnie do granic możliwości. Widzieliśmy się pierwszy raz od dwóch miesięcy - niby to nie tak długi czas, ja jednak czułem się, jakbym był daleko od niej przez przynajmniej pięć lat.
- Kocham cię, kocham twoje piosenki, kocham twój głos.. - Powiedziała, kiedy oderwaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Uniosłem znacząco brwi.
- Ale? - Westchnęła cicho i wplątała mi dłonie w loki.
- Ale nienawidzę tego, jak mnie zostawiasz.
Wciągnąłem głośniej powietrze i spojrzałem w niebo.
- A ja nienawidzę tego, że straciłem cię na zawsze. - Wyszeptałem w gwiazdy i nagle zawróciłem. Coś kazało mi wrócić do tego cholernego klubu, który był w tym momencie strasznie daleko. Nie mogłem się jednak oprzeć i pomimo bolących nóg ruszyłem w jego stronę. Droga zajęła mi dobrą godzinę, a kiedy dochodziłem już do budynku czułem, że strasznie mnie ta wędrówka wymęczyła.
Nie chodziło mi już nawet o moje biedne kończyny dolne, ale głównie o głowę i serce. Ten spacer miał oderwać mnie na chwilę od bólu i problemów - było odwrotnie niż chciałem. No cóż, nie zawsze wszystko musi być po naszej myśli...
Ochroniarz oczywiście wpuścił mnie bez żadnego problemu. Kiedy znów usłyszałem tą klubową muzykę skrzywiłem się, jednak coś kazało mi iść dalej, w głąb sali. Zacząłem rozglądać się za znajomymi, miałem nadzieję, że jeszcze sobie nie poszli. W przeciwnym razie moja obecność tu nie miałaby kompletnego sensu.
Kiedy znalazłem się na głównym parkiecie, ujrzałem Julie. Od razu ruszyłem w jej stronę, lecz to co było mi dane zobaczyć sprawiło, że wgniotło mnie w podłogę i totalnie zamurowało.
Perspektywa Julie
Kiedy zobaczyłam, że Harry wstał i poszedł do wyjścia miałam ochotę od razu za nim iść. Po głębszym zastanowieniu się uznałam, że to jednak zły pomysł. Nadal nie wiedziałam, co mu powiedzieć. Gdybyśmy zostali sami, z pewnością poruszyłby ten temat...
- No, to za kogo teraz pijemy?! Hm.. Wiem. Julie, twoje zdrowie, ty nasza zdolniacho! - Wszyscy unieśli szklanki na znak toastu. Upiłam swojego drinka do końca i sięgnęłam po komórkę, którą miałam w kieszeni.
22:30. A działań Davida ani nie widać, ani nie słychać. No pięknie.
Wywróciłam wściekła oczami i wstałam od stolika. Poszłam do baru po coś znacznie mocniejszego niż poprzedni drink. Idiota miał mi pomóc, ale bezczelnie zrobił sobie żarty! A ja głupia myślałam, że on naprawdę mi się przyda...
- Szkocką z lodem, raz. - Powiedziałam w stronę barmanki, która stała za ladą. Podałam jej banknot, a ta zabrała się do pracy. Z pełną alkoholu szklanką wróciłam do znajomych, którzy wciąż siedzieli i sobie gawędzili. Rzuciłam Niallowi znaczące spojrzenie, bowiem siedział tuż obok Suse. Ten zaczerwienił się i ku mojej uldze poprosił dziewczynę do tańca. Kiedy siadałam, oni szli już w stronę parkietu.
- Hohoho, widzę koleżanka chce się dziś zabawić! - Rzucił Lou, a ja spojrzałam na niego spode łba.
- Nie każdy ma tak słabą głowę jak ty, kotku. - Uśmiechnęłam się słodko i upiłam łyk alkoholu. Prawie od razu poczułam gorąco rozchodzące się po mym ciele.
- Pff! Jak się upijesz, to ja cię nieść do domu nie będę. Nawet nie wiem gdzie mieszkasz. - Mruknął wyraźnie zraniony moimi słowami, przez co zachciało mi się śmiać.
- Taka jest prawda! Tylko Harry i Niall znają twój adres. Ciekawe dlaczego... - Puścił mi perskie oko, a ja zamarłam. Ten razem z Malikiem i Liamem wpadli w niezłą pompę, a mi ulżyło. Tomlinson po prostu był już porządnie wstawiony i gadał co mu ślina na język przyniosła.
- No, a tak serio Parker, to masz kogoś czy żelazna dziewica z ciebie? - Palnął Zayn, a ja wytrzeszczyłam oczy. I co tu powiedzieć?
- O, Julie, tu jesteś. Tyle cię szukałem, jejku... - Usłyszałam znajomy męski głos i od razu się odwróciłam. To samo zrobili chłopcy.
- Cześć... David. - Nie wierzyłam w to, co ujrzałam.
- Hej chłopaki, gratuluję genialnej piosenki. - Uśmiechnął się promiennie do 1D, co oni grzecznie odwzajemnili. Byli równie zaskoczeni, jak ja.
- Julie, nie przedstawisz mnie? - Mruknął lekko zawiedziony i rzucił mi dyskretne spojrzenie w stylu "ogarnij się dziewczyno", co trochę mnie otrzeźwiło.
- Emm, a więc poznajcie Davida. - Uścisnęli sobie dłonie, a Lou zaproponował, aby mój znajomy się do nas przyłączył. On oczywiście z miłą chęcią usiadł z nami przy stoliku i ku mojemu zdziwieniu objął mnie ramieniem.
Siedzieliśmy tak dobre pół godziny, a rozmowa średnio się kleiła. W końcu Malik przełamał się i spytał o to, co dręczyło jego, Payne'a i Louis'a odkąd tylko David się tu pojawił.
- Chodzisz z Julie czy tylko się przyjaźnicie? Nic nie wspominała o chłopaku. - Anioł uśmiechnął się do niego i od razu odparł, całkowicie na luzie.
- Spotykamy się. - Że co?! Mulat zachłysnął się drinkiem, którego właśnie pił. Chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Tak jak i ja. Chociaż, szczerze mówiąc nie rozumiałam jego reakcji. Nawet jeśli bym kogoś miała, to co w tym złego? T on śmiał się niedawno i sypał komentarze o żelaznych dziewicach. Sam się w sumie prosił.
- Ach tak. No no, to fajnie.
Dochodziła pierwsza w nocy. Powoli nudziło mi się ślęczenie w miejscu pełnym pijanych i napalonych ludzi.
- Zatańczymy? - David wstał i wyciągnął w moją stronę dłoń. Zgodziłam się, ponieważ tylko na osobności mógł mi wszystko wyjaśnić.
Trzymając się za ręce doszliśmy do parkietu i zaczęliśmy bujać się rytm muzyki. Z początku nie szło nam zbyt dobrze, jednak po chwili się rozkręciliśmy.
- Co to za szopka? - Spytałam nagle, a ten uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tak właśnie będę ci pomagał. - Wypiął dumny pierś i okręcił mnie wokół własnej osi.
- I co to niby da? Harry pomyśli, że jestem zajęta i tym bardziej się mną nie zainteresuje! - Warknęłam i rzuciłam mu lodowate spojrzenie.
- Spokojnie, kobieto. Mówiłem ci, że mam plan i jest genialny, wyluzuj się. - Szybka piosenka się skończyła, DJ oznajmił, że teraz pora na coś romantycznego. Anioł objął mnie w talii i przyciągnął bliżej siebie. Czując od niego ludzkie ciepło i zapach perfum, wyraźnie się zdziwiłam.
- Jak to możliwe, że przybrałeś postać człowieka w 100%? - Spytałam. Ten przysunął się jeszcze bardziej i spojrzał mi prosto w oczy.
- A jak to możliwe, że zginęłaś i wróciłaś do świata żywych? - Stwierdziłam, że drążenie tego tematu to zły pomysł. Postanowiłam skupić się na tańcu.
Razem kołysaliśmy się i było nawet miło. Nie chciałam tego psuć, ale musiałam mu powiedzieć, co mnie dręczy.
- Mamy tak mało czasu... Boję się, David. - Wyszeptałam mu wprost do ucha. Ten westchnął i pogładził mnie dłonią po plecach.
- Będzie dobrze, młoda. Już moja w tym głowa. - Uśmiechnęłam się słabo. - Oo proszę, wreszcie możemy zacząć prawdziwe przedstawienie.
Nie wiedziałam kompletnie o co chodzi, dopóki anioł nie musnął swoimi wargami moich. Z początku stałam jak posąg, totalnie zaszokowana. Po chwili dopiero odwzajemniłam pocałunek.
Nie mogę powiedzieć, że było to nieprzyjemne. Po prostu czułam się jak maszyna. Dlaczego? Bo to nie te usta chciałabym czuć na swoich.
I w tym momencie GO zobaczyłam. Stał tuż za Davidem, parę metrów dalej. Patrzył prosto na nas, cały zszokowany i... Zazdrosny? Zdruzgotany? Trudno powiedzieć. Starał się ukryć swoje emocje, próbował nałożyć maskę. Jednak ja zdążyłam zauważyć, że najzwyczajniej w świecie ten widok mu się nie spodobał.
To dobry znak. Pierwszy taki od dawna.
__________
Widzę masę błędów dot. mieszania czasów, mam z tym problem, pewnie to zauważyliście. Wybaczcie, nie mam siły tego wszystkiego teraz poprawiać. Jest późno/ baaaardzo wcześnie, a ja w dodatku jestem chora. :c
80 obserwatorów, wow! ♥
Mam małą prośbę. Jeśli już piszecie, że jestem coraz gorsza w pisaniu i, że rozdział przydałoby się podrasować, to trochę to rozwijajcie. ;)
Jak mam się poprawić, jeśli nie wiem w czym konkretnie zawaliłam?
Jak mam na drugi raz napisać lepiej rozdział, skoro nie wiem co Wam się nie podoba?
Nie myślcie tylko sobie, że nie umiem przyjąć krytyki. Ja po prostu chciałabym dostać konstruktywną. Tylko taka może mi pomóc się poprawić, nie sądzicie?
Napisać, że się nic nie podoba i, że nic mi ostatnio nie wychodzi jest najłatwiej, jednak niczego to nie wnosi. Może oprócz kryzysu, który szczerze mówiąc mnie trochę dopadł. W każdym razie, na pewno nie pomaga mi to wyeliminować pewnych błędów, bo nie wiem gdzie ich szukać i co tak bardzo Was boli.
enjoy x
I to jest ten genialny plan Davida?! No ciekawe jak mu wyjdzie..
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, pełen emocji jak zawsze :*
Czekam na nn :*
Zdrowiej kochana :*
Weny
Buziaki:*
A.
+ PIERWSZA!!! :D :* <3
UsuńWiem, ze tak naprawde to ten plan jest denny i bez sensu :D ale ja wiem tez, co on ma na celu, wiem jak to sie wszystko skonczy. :P
UsuńDziekuje :*
naprawdę dobry rozdzial, bardzo lubię to opowiadanie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.Jestem mega ciekawa jak to wyjdzie z tym wszystkim. Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to te plany Davida coraz bardziej mnie przerażają :D. Ciekawe co wymyśli dalej?
OdpowiedzUsuńA ty, kochana, nie przejmuj się tymi komentarzami typu "Nic mi się nie podoba". Piszesz świetnie. Nawet powiedziałabym ,że coraz lepiej. To ,że dodajesz albo częściej albo później - nie ma to tu nic do gadania. Wiadomo. Jesteśmy tylko ludźmi a nie maszynami. A wena to już w ogóle samo stworzenie diabła. Przychodzi wtedy kiedy jej nie chcemy i na odwrót :D. Więc ty pisz dalej i nie zważaj na takie puste komentarze bo wg mnie piszesz świetnie, i tego się trzymajmy ;).
Czekam na nn i weny ;)
Black Star
czego-oczy-nie-widza.blogspot.com <---- Już dzisiaj pojawi się rozdział 7! Opowiadanie fantasty!
czarna-otchlan-pustki.blogspot.com
Rozdział naprawdę boski. Plan David'a po prostu świetny. Perspektywa Harrego smutna, ale mi się bardzo podobało.
OdpowiedzUsuńWidzę, że się rozkręca i zaczyna się coś dziać pomiędzy Julie i Davidem. :D
Nie przejmuj się krytyką i tymi beznadziejnymi komentarzami, bo Ci ludzie na prawdę nie mają racji. Sami nie potrafią napisać opowiadania i nie wiedzą jak trudno jest się za takie coś zabrać.
Ten rozdział podobał mi się w 100%.
Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny.
Nika
Świetny rozdział;) no to David pojechał po bandzie haha :D to ciekawe czy to pomoże ;) czekam na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuńKocham Davida!
OdpowiedzUsuńA Hazz mógłby się w końcu ogarnąć!
Sorry, że tak krótko, ale za bardzo nie mam czasu się rozpisywać.
Mi tam w rozdziale wszystko pasuje i wcale nie wydaje mi się żeby coś ci szło nie dobrze.
Pozdrawiam i błagam o nexta, bo chyba wybuchnę z niecierpliwości ;/
i-am-taken.blogspot.com
Super!!!!
OdpowiedzUsuńNareszcie! Rozdział prawie idealny :D
OdpowiedzUsuńStajesz się coraz lepsza w tym co robisz, przyznam, że ostatni rozdział mi się nie spodobał. Ten jest naprawdę świetny i trzymaj się takiego stylu pisania. Bardzo Cię proszę o to abyś nie rezygnowała z bloga, bo masz wielu fanów a jak skończysz to wszystko zepsujesz :(
Jednym z minusów tego bloga jest taki, że tak rzadko dodajesz rozdziały rozumiem, że masz dużo zajęć ale jednak przez tak to tracisz fanów a to zasługuje na tych najlepszych :D
Tak więc rób to co robisz i bądź w tym jeszcze lepsza a może za kilka lat po jakiś studiach wrócisz do bloga podrasujesz wszystkie TE rozdziały i wydasz książkę :D Życzę Ci jak najlepiej :*
Nigdy nie czytałam.takiego opowiadania..! Jest ono najlepsze ze wszystkich jakie czytałam.! Płaczę na dosłownie każdym rodziale.! Kocham to opowiadanie..! <3
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie! Nie mogę się doczekać aż Harry odkryje że Julie to Alex Ale równa się to z końcem opowiadania :c
OdpowiedzUsuńNie zastanawiałaś się nad drugą częścią? Nie wiem jakimiś problemami z Davidem Harry wątpi w to wszystko, złe duchy chcą zakończyć związek Huliet?
Niestety nie ma prawa byc 2 czesci, gdyz wszystko jest tak, a nie inaczej zaplanowane i rozpisane. Kiedy dodam juz ostatnie rozdzialy, na pewno mnie zrozumiesz. :D Teraz nie moge za bardzo Ci tlumaczyc,.bo bylby meeega spoiler, a na to pozwolic sobie nie moge. :P
Usuńdziekuje za mile slowa! : ) pozdrawiam.
Świetny rozdział, jak każdy inny ♥ W ogóle nie zauważam tych błędów :D Pisz dalej!!! Czekam na więcej ♥♥♥ w jeden wieczór przeczytałam całego twojego bloga i teraz codziennie sprawdzam, czy jest nowy rozdział :3 jak skończysz to opowiadanie, to pisz następne, proszę!! *-*
OdpowiedzUsuńps. przepraszam, że tak z anonima... :P
Ładnie poleciałaś :P NIe spodziewałam się takiego obrotu sprawy :D CHCĘ WIĘCEJ <3
OdpowiedzUsuńjak dla mnie nic nie musisz zmieniać, jest spoko ;)
i podpisuję się pod komentarz wyżej - nie przerywaj pisania :D
buźka ;*
Boze kobieto. Jak ty to robisz ? *.*
OdpowiedzUsuńRozdzial zajebisty. Jak dla mnie noc nie musisz zmieniac :)
Nic *
UsuńGlupi telefon ;-;
Ale super ! Nie przejmuj się takimi głupimi komentarzami bo właściwie to tylko ty wiesz jak ma wyglądać to opowiadanie i nikt ci tu nie będzie rządził hahaha czekam oczywiście na next ! Jak chyba wszyscy czutelnicy xD
OdpowiedzUsuńjest genialnie :**** czekam na nn :***
OdpowiedzUsuńhmm ciekawi mnie plan Davida :D
Wiem, wiem. Zawaliłam. Porażka! Piszę ten komentarz dopiero teraz! Ale w końcu się "ogarnęłam" i kiedy zobaczyłam, że dodałaś już kolejny, to po prostu od razu wzięłam się za czytanie. Przepraszam... ech. Ostatnio cały czas nawalam, Co do rozdziału to jest fantastyczny. Tekst Zayn'a był boski! Geniusz jest jeszcze bardziej geniuszem, kiedy się upije ;p i czyżby był zazdrosny? hm... No i Harry! Mam nadzieję, że to oznaczało ZAZDROŚĆ! David ty przebiegły idioto, to ma zadziałać!! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.