Ostatni już raz sprawiłem, że jej oczy płaczą.
Pośród mych natchnień, Twoje łzy słone..
Błagam, napraw mnie!
Licznik: 19 dni
Faceci są do dupy.
Wiedziałam o tym od zawsze, dlatego nigdy z żadnym nie wiązałam się na poważnie. Dopóki nie pojawił się on. Ten, który miał być inny. Ten, który wydał mi się doskonały.
Wczoraj dotarło do mnie, że ideały nie istnieją. Nawet on nie potrafi nim być. Udowodnił to w klubie.
Ta scena znów stanęła mi przed oczami. Momentalnie się wzdrygnęłam, kolejne łzy zalały moje czerwone od płaczu policzki. Jego usta zetknięte z ustami tej dziwki. Ich przyspieszone oddechy. Ich płonące z pożądania ciała. Całe wspomnienie wróciło, jak jakiś okropny sen.
- Nie mam siły. Do cholery, nie mam już siły! - Krzyknęłam sama do siebie i walnęłam pięścią w białą ścianę w przedpokoju.
Zsunęłam się po niej i usiadłam na podłodze. Odrzuciłam do tyłu blond włosy i schowałam twarz w dłoniach, które już po chwili były całkowicie mokre.
- Czemu się mazgaisz jak dziecko? - Pisnęłam wystraszona i aż podskoczyłam. Obok mnie siedział sobie David i przyglądał mi się badawczym wzrokiem. Na początku widziałam w jego oczach znaną mi już ironię, jednak po chwili zmieniła się ona w zakłopotanie, a po chwili we... Współczucie? A jednak anioły mają uczucia. Przebywając z nimi w niebie zaczynałam już powoli w to wątpić.
- Młoda, wiedziałaś na co się porywasz. Droga, którą wybrałaś jest najtrudniejsza. Najbardziej bolesna i najbardziej popieprzona ze wszystkich. Ale też najbardziej opłacalna. Przynajmniej w niektórych przypadkach. - Powiedział i uniósł lekko kąciki ust ku górze. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Automatycznie przysunęłam się jeszcze bliżej i schowałam głowę w jego bluzę. Pachniał jakimiś ładnymi perfumami, które od razu mi się spodobały. Zamknęłam zapłakane oczy i zaciągnęłam się tą przyjemną wonią. Chociaż w tym momencie czułam, że ktoś przy mnie był, że nie zostawiono mnie całkowicie na pastwę losu.
- Dziękuję. - Wyszeptałam i uniosłam głowę, by móc spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Ten zaskoczony odwzajemnił spojrzenie i odparł.
- Za co? - Uśmiechnęłam się przez łzy i wytarłam pozostałości słonego płynu z policzków.
- Za to, że mi pomagasz, że jesteś. Bez ciebie całkowicie bym tu zbzikowała. - Zaśmiał się słysząc ostatnie słowo i poczochrał moje długie włosy, które i bez jego gestu były ułożone w cztery strony świata. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że cały czas się do niego przytulałam. Poczułam, że oblałam się rumieńcem pokazującym moje zawstydzenie i odsunęłam się trochę. Anioł chciał już to skomentować, ale ja byłam szybsza i zaczęłam inny temat.
- Dlaczego możesz mnie dotykać? Zmieniłeś się w człowieka? - David spojrzał na mnie spode łba i uśmiechnął się ponownie, tym razem ze znaną mi już kpiną.
- Uwierz, chciałbym. Ale nigdy nie będzie mi to dane. Po prostu kiedy jestem w tym świecie mogę sprawić, by moje ciało stało się materialne. Lecz nigdy nie będę mógł zrobić tego na stałe. - Przez to, co powiedział grobowa atmosfera powróciła. Zrobiło mi się głupio.
- Ja... Przykro mi. - Odparłam i spuściłam głowę. Kątem oka widziałam, że chłopak pokręcił tylko głową, jakby mnie nie rozumiał.
- Nie masz na to wpływu, nie musisz czuć się dziwnie, niepotrzebnie mi współczujesz. - Chciałam coś mu na to odpowiedzieć, ale zatkał mi usta palcem i kontynuował. - To dlatego tak bardzo byłem za tym, byś mogła tu wrócić. Jesteś żywa, jesteś człowiekiem. To, że urodziłaś się na Ziemi było dla ciebie największym darem, ogólnie życie jest największym prezentem jaki możemy dostać. Tobie zabrano je zbyt wcześnie. Chciałem, abyś mogła się nim jeszcze trochę nacieszyć. Ja nie mogę, ale mogę patrzeć na to jak próbujesz swój nowy prezent jakoś ułożyć. Mogę ci pomagać. To sprawia, że trochę zapominam o tym, że sam nigdy nie będę mógł doświadczyć tego na swojej skórze. - Autentycznie mnie zatkało. Nie byłam w stanie uwierzyć w to, że on powiedział coś takiego. Złapałam go za rękę i ścisnęłam ją lekko, chcąc tym dodać mu otuchy - tak jak on mi przed chwilą.
- Dobra, trochę zboczyliśmy z tematu. Młoda.. - Wcięłam mu się momentalnie w słowo.
- Nie nazywaj mnie tak. - Nienawidziłam tego typu przezwisk. Sprawiały, że moja cierpliwość kończyła się momentalnie.
- Okej, no to blondi. Lepiej? - Spojrzałam na niego spode łba, ale nie zmartwił się tym zbytnio i mówił dalej. - A więc tak. Rozumiem, że cholernie boli cię to, co stało się wczoraj. Masz prawo być wściekła. Ale nie możesz tego okazywać. Nie przy Harry'm. Gdybyś była Alex, mogłabyś zrobić mu awanturę za to obściskiwanie się z przypadkową laską. Jednak musisz pamiętać, że teraz jesteś Julie. Masz trochę mniej do powiedzenia niż wcześniej, bo jak na razie nie chodzisz z nim.
- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić... - Mruknęłam i utkwiłam wzrok w padającym za oknem śniegu. Białe płatki sprawiały, że trochę się uspokoiłam.
- Posłuchaj mnie. Jak już będziecie szczęśliwą parką to mu to wypomnisz, nakrzyczysz na niego i dasz karę, zrobisz co ci się zamarzy. Ale mówię ci, że teraz strzelanie na niego focha nie ma sensu! Zacznę od tego, że wybadałem sytuację i wiem, że on nic nie pamięta. Jedno wielkie nic! A zakończę na tym, że masz coraz mniej czasu, chcesz go zmarnować na obrażanie się? Zastanów się nad tym. Pamiętaj, że niedługo wkraczam do akcji, no chyba, że coś się między wami nagle ruszy. - Wyszczerzył się jak głupi i zniknął. Westchnęłam cicho i w duchu przyznałam mu rację. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon, który najprawdopodobniej leżał na stole w przestronnej kuchni. Niechętnie podniosłam się z podłogi i pomaszerowałam odebrać.
- Halo?
- Julie? Słuchaj, wiem, że już prawie 10:00, ale czy nie moglibyśmy zacząć próby o jakiejś 13:00? Nie wyszłaś jeszcze do studia, prawda? Powiedz, że nie! - Oczywiście, że nie, miałam w ogóle nie przychodzić, tylko zadzwonić i powiedzieć, że mam grypę, ale straciłam poczucie czasu. - Jesteśmy całkowicie niewyspani po tej imprezie...
- Masz szczęście, że jeszcze nie wyruszyłam z domu. Widzimy się później, Nialler. - Już chciałam kończyć, ale Irlandczyk musiał jeszcze coś powiedzieć.
- Czekaj! Julie, czy już z tobą lepiej? Wybiegłaś cała zapłakana, Harry za tobą, nikt nie wie co się stało, on nic nie pamięta... - Skrzywiłam się i na biegu spróbowałam wymyślić jakieś kłamstwo.
- Aj tam, nie ma o czym mówić. Trochę się podpiłam, a spotkałam tam byłego chłopaka z jakąś nową laską. Jak przedobrzę z drinkami to płaczę przez byle co. - W sumie aż tak bardzo go nie okłamałam. Pominęłam tylko parę drobnych szczegółów, od których mógłby zwariować i uznać mnie za idiotkę.
- A, rozumiem. W takim razie ulżyło mi, myślałem, że ktoś ci coś zrobił! Okej, to ja idę odespać. Do zobaczenia! - I się rozłączył. Odłożyłam telefon na stół i poszłam do sypialni, gdzie rzuciłam się na łóżko. Nie spałam praktycznie wcale, byłam równie padnięta jak zespół. Dlatego już po kilku minutach odpłynęłam w świat Morfeusza.
Perspektywa Harry'ego
Obudził mnie dźwięk telefonu, który miałem ochotę wywalić za okno. Niechętnie otworzyłem oczy i uniosłem się na łóżku do pozycji siedzącej. Od razu poczułem bardzo silny ból, który przeszywał całą czaszkę. Zacząłem zastanawiać się nad tym, co wydarzyło się w nocy w klubie i ile wypiłem, ale nic nie mogłem sobie przypomnieć... Jęknąłem cicho i zgarnąłem komórkę z szafki nocnej.
Wiedziałam o tym od zawsze, dlatego nigdy z żadnym nie wiązałam się na poważnie. Dopóki nie pojawił się on. Ten, który miał być inny. Ten, który wydał mi się doskonały.
Wczoraj dotarło do mnie, że ideały nie istnieją. Nawet on nie potrafi nim być. Udowodnił to w klubie.
Ta scena znów stanęła mi przed oczami. Momentalnie się wzdrygnęłam, kolejne łzy zalały moje czerwone od płaczu policzki. Jego usta zetknięte z ustami tej dziwki. Ich przyspieszone oddechy. Ich płonące z pożądania ciała. Całe wspomnienie wróciło, jak jakiś okropny sen.
- Nie mam siły. Do cholery, nie mam już siły! - Krzyknęłam sama do siebie i walnęłam pięścią w białą ścianę w przedpokoju.
Zsunęłam się po niej i usiadłam na podłodze. Odrzuciłam do tyłu blond włosy i schowałam twarz w dłoniach, które już po chwili były całkowicie mokre.
- Czemu się mazgaisz jak dziecko? - Pisnęłam wystraszona i aż podskoczyłam. Obok mnie siedział sobie David i przyglądał mi się badawczym wzrokiem. Na początku widziałam w jego oczach znaną mi już ironię, jednak po chwili zmieniła się ona w zakłopotanie, a po chwili we... Współczucie? A jednak anioły mają uczucia. Przebywając z nimi w niebie zaczynałam już powoli w to wątpić.
- Młoda, wiedziałaś na co się porywasz. Droga, którą wybrałaś jest najtrudniejsza. Najbardziej bolesna i najbardziej popieprzona ze wszystkich. Ale też najbardziej opłacalna. Przynajmniej w niektórych przypadkach. - Powiedział i uniósł lekko kąciki ust ku górze. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Automatycznie przysunęłam się jeszcze bliżej i schowałam głowę w jego bluzę. Pachniał jakimiś ładnymi perfumami, które od razu mi się spodobały. Zamknęłam zapłakane oczy i zaciągnęłam się tą przyjemną wonią. Chociaż w tym momencie czułam, że ktoś przy mnie był, że nie zostawiono mnie całkowicie na pastwę losu.
- Dziękuję. - Wyszeptałam i uniosłam głowę, by móc spojrzeć w jego czekoladowe oczy. Ten zaskoczony odwzajemnił spojrzenie i odparł.
- Za co? - Uśmiechnęłam się przez łzy i wytarłam pozostałości słonego płynu z policzków.
- Za to, że mi pomagasz, że jesteś. Bez ciebie całkowicie bym tu zbzikowała. - Zaśmiał się słysząc ostatnie słowo i poczochrał moje długie włosy, które i bez jego gestu były ułożone w cztery strony świata. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że cały czas się do niego przytulałam. Poczułam, że oblałam się rumieńcem pokazującym moje zawstydzenie i odsunęłam się trochę. Anioł chciał już to skomentować, ale ja byłam szybsza i zaczęłam inny temat.
- Dlaczego możesz mnie dotykać? Zmieniłeś się w człowieka? - David spojrzał na mnie spode łba i uśmiechnął się ponownie, tym razem ze znaną mi już kpiną.
- Uwierz, chciałbym. Ale nigdy nie będzie mi to dane. Po prostu kiedy jestem w tym świecie mogę sprawić, by moje ciało stało się materialne. Lecz nigdy nie będę mógł zrobić tego na stałe. - Przez to, co powiedział grobowa atmosfera powróciła. Zrobiło mi się głupio.
- Ja... Przykro mi. - Odparłam i spuściłam głowę. Kątem oka widziałam, że chłopak pokręcił tylko głową, jakby mnie nie rozumiał.
- Nie masz na to wpływu, nie musisz czuć się dziwnie, niepotrzebnie mi współczujesz. - Chciałam coś mu na to odpowiedzieć, ale zatkał mi usta palcem i kontynuował. - To dlatego tak bardzo byłem za tym, byś mogła tu wrócić. Jesteś żywa, jesteś człowiekiem. To, że urodziłaś się na Ziemi było dla ciebie największym darem, ogólnie życie jest największym prezentem jaki możemy dostać. Tobie zabrano je zbyt wcześnie. Chciałem, abyś mogła się nim jeszcze trochę nacieszyć. Ja nie mogę, ale mogę patrzeć na to jak próbujesz swój nowy prezent jakoś ułożyć. Mogę ci pomagać. To sprawia, że trochę zapominam o tym, że sam nigdy nie będę mógł doświadczyć tego na swojej skórze. - Autentycznie mnie zatkało. Nie byłam w stanie uwierzyć w to, że on powiedział coś takiego. Złapałam go za rękę i ścisnęłam ją lekko, chcąc tym dodać mu otuchy - tak jak on mi przed chwilą.
- Dobra, trochę zboczyliśmy z tematu. Młoda.. - Wcięłam mu się momentalnie w słowo.
- Nie nazywaj mnie tak. - Nienawidziłam tego typu przezwisk. Sprawiały, że moja cierpliwość kończyła się momentalnie.
- Okej, no to blondi. Lepiej? - Spojrzałam na niego spode łba, ale nie zmartwił się tym zbytnio i mówił dalej. - A więc tak. Rozumiem, że cholernie boli cię to, co stało się wczoraj. Masz prawo być wściekła. Ale nie możesz tego okazywać. Nie przy Harry'm. Gdybyś była Alex, mogłabyś zrobić mu awanturę za to obściskiwanie się z przypadkową laską. Jednak musisz pamiętać, że teraz jesteś Julie. Masz trochę mniej do powiedzenia niż wcześniej, bo jak na razie nie chodzisz z nim.
- Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić... - Mruknęłam i utkwiłam wzrok w padającym za oknem śniegu. Białe płatki sprawiały, że trochę się uspokoiłam.
- Posłuchaj mnie. Jak już będziecie szczęśliwą parką to mu to wypomnisz, nakrzyczysz na niego i dasz karę, zrobisz co ci się zamarzy. Ale mówię ci, że teraz strzelanie na niego focha nie ma sensu! Zacznę od tego, że wybadałem sytuację i wiem, że on nic nie pamięta. Jedno wielkie nic! A zakończę na tym, że masz coraz mniej czasu, chcesz go zmarnować na obrażanie się? Zastanów się nad tym. Pamiętaj, że niedługo wkraczam do akcji, no chyba, że coś się między wami nagle ruszy. - Wyszczerzył się jak głupi i zniknął. Westchnęłam cicho i w duchu przyznałam mu rację. Nagle usłyszałam dzwoniący telefon, który najprawdopodobniej leżał na stole w przestronnej kuchni. Niechętnie podniosłam się z podłogi i pomaszerowałam odebrać.
- Halo?
- Julie? Słuchaj, wiem, że już prawie 10:00, ale czy nie moglibyśmy zacząć próby o jakiejś 13:00? Nie wyszłaś jeszcze do studia, prawda? Powiedz, że nie! - Oczywiście, że nie, miałam w ogóle nie przychodzić, tylko zadzwonić i powiedzieć, że mam grypę, ale straciłam poczucie czasu. - Jesteśmy całkowicie niewyspani po tej imprezie...
- Masz szczęście, że jeszcze nie wyruszyłam z domu. Widzimy się później, Nialler. - Już chciałam kończyć, ale Irlandczyk musiał jeszcze coś powiedzieć.
- Czekaj! Julie, czy już z tobą lepiej? Wybiegłaś cała zapłakana, Harry za tobą, nikt nie wie co się stało, on nic nie pamięta... - Skrzywiłam się i na biegu spróbowałam wymyślić jakieś kłamstwo.
- Aj tam, nie ma o czym mówić. Trochę się podpiłam, a spotkałam tam byłego chłopaka z jakąś nową laską. Jak przedobrzę z drinkami to płaczę przez byle co. - W sumie aż tak bardzo go nie okłamałam. Pominęłam tylko parę drobnych szczegółów, od których mógłby zwariować i uznać mnie za idiotkę.
- A, rozumiem. W takim razie ulżyło mi, myślałem, że ktoś ci coś zrobił! Okej, to ja idę odespać. Do zobaczenia! - I się rozłączył. Odłożyłam telefon na stół i poszłam do sypialni, gdzie rzuciłam się na łóżko. Nie spałam praktycznie wcale, byłam równie padnięta jak zespół. Dlatego już po kilku minutach odpłynęłam w świat Morfeusza.
Perspektywa Harry'ego
Obudził mnie dźwięk telefonu, który miałem ochotę wywalić za okno. Niechętnie otworzyłem oczy i uniosłem się na łóżku do pozycji siedzącej. Od razu poczułem bardzo silny ból, który przeszywał całą czaszkę. Zacząłem zastanawiać się nad tym, co wydarzyło się w nocy w klubie i ile wypiłem, ale nic nie mogłem sobie przypomnieć... Jęknąłem cicho i zgarnąłem komórkę z szafki nocnej.
"Widzimy się w studiu dopiero o 13:00. N. xx"
Odetchnąłem z ulgą i położyłem się z powrotem. Owinąłem się szczelniej ciepłą kołdrą i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Siedziałem w miejscu, w którym po raz ostatni powiedziałem Alex o swoich uczuciach. Zasmucony opierałem się o kamień, na którym nadal stały wypalone już świeczki. Spojrzałem w niebo i ujrzałem gwiazdy, świeciły równie pięknie jak tego pamiętnego wieczora. Wszystko zdawało się być takie samo. Z jednym wyjątkiem. Nie było już Jej. Dziewczyny, która przewróciła moje życie do góry nogami i sprawiła, że zobaczyłem co to znaczy kochać.
Kiedy o niej pomyślałem, z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy tęsknoty. Przy znajomych starałem się nie pokazywać swojego cierpienia, chciałem aby myśleli, że daję sobie radę. Dopiero w samotności mogłem dać upust emocjom.
- Harry? - Usłyszałem damski, znajomy głos i aż podskoczyłem ze strachu. Spojrzałem w bok i ujrzałem... Nieeee, to niemożliwe. To nie mogła być ona. Potrząsnąłem głową i zamrugałem kilkakrotnie. Mimo to nadal stała przy mnie. Jej długie, ciemne włosy okalały bladą i wychudzoną twarz. Niebieskie jak ocean oczy spoglądały na mnie smutno. A ja nadal nie wierzyłem w to, co się dzieje.
- Alex? Jak, jak to możliwe? - Wyszeptałem i wstałem z ziemi. Chciałem podejść bliżej i jej dotknąć, sprawdzić czy to nie zwidy, ale dziewczyna wyciągnęła rękę przed siebie i odparła.
- Nie zbliżaj się i zamilcz. Pomóż mi, Harry, proszę... Pomóż mi. - Otworzyłem szerzej oczy całkowicie zdezorientowany.
- W czym mam ci pomóc, Alex? Powiedz, błagam. Tak strasznie za tobą tęsknię. - Brunetka uśmiechnęła się delikatnie, ledwo zauważalnie. To sprawiło, że serce zaczęło mi szybciej łomotać.
- Nie mogę ci powiedzieć. Musisz sam wszystko zrozumieć... Wiedz Harry, że masz bardzo mało czasu. Coraz mniej... - Jej postać zaczęła nagle znikać, a ja bałem się, że to ostatni raz kiedy ją zobaczyłem. Chciałem zrobić krok do przodu, ale powstrzymałem się widząc, że niska brunetka nagle przybrała postać wysokiej, szczupłej blondynki. Spojrzałem na jej twarz i wstrzymałem oddech. Julie?
- Coraz mniej... - Szepnęła i zamieniła się w szkielet, który zaczął się do mnie zbliżać. Automatycznie zrobiłem krok w tył, ale to coś nadal za mną szło.
- Zostaw mnie! - Krzyknąłem i pobiegłem w las. Zdawało mi się, że udało mi się uciec, jednak po chwili coś złapało mnie od tyłu i powaliło na trawę.
- NIEEEE! - Jak oparzony wyskoczyłem z łóżka i wziąłem parę głębokich wdechów. Pot lał się po mojej twarzy jakbym przebiegł maraton. Przeczesałem z nerwów kręcone włosy i poszedłem do kuchni. W drodze cały czas w myślach mówiłem sobie "spokojnie Styles, to tylko głupi sen", jednak nic to nie dawało. Będąc już we właściwym pomieszczeniu złapałem za butelkę wody i jej zawartość wypiłem w niespełna 3 minuty. Kiedy skończyłem, odstawiłem puste opakowanie po napoju na stolik i usiadłem na krześle nadal zdenerwowany...
- Ogarnij się chłopie, to był koszmar. Nic więcej. - Nie wytrzymałem i powiedziałem to głośno. Myślałem, że trochę mnie to uspokoi, ale średnio wyszło. Cały czas trochę trzęsły mi się ręce.
Przymknąłem na chwilę oczy, miałem nadzieję, że chociaż to okaże się pomocne. Jednak od razu ujrzałem twarz Alex, zmieniającą się w Julie. Dlaczego do cholery w nią? Co one mają ze sobą wspólnego?
Zacząłem głębiej analizować ten cholerny sen. Alex prosiła o pomoc... Mówiła, że mam mało czasu. To raczej zła wiadomość. Po chwili pokazała się znajoma Julie, która również podkreśliła, że się on kończy. I ten kościotrup. Na samo jego wspomnienie wzdrygnąłem się lekko i otworzyłem oczy.
- O co w tym wszystkim chodzi... - Mruknąłem i schowałem twarz w dłoniach. Nie mogłem tego tak zostawić, musiałem z kimś porozmawiać. Najlepszą osobą wydała mi się blondynka, w końcu to ona pojawiła się we śnie. Postanowiłem po pracy zająć jej chwilę. Naszły mnie myśli, że mogłaby mnie wziąć za wariata i dać numer do psychiatry, ale nie miałem wyjścia. Czułem, że ten sen nie był spowodowany moim bzikowaniem z powodu śmierci dziewczyny, byłem niemal pewien, że to jakiś znak.
________
Kolejny, spontanicznie napisany rozdział. Krótki, bo nie miałam zbyt wiele czasu, ale jest. :)
Taki mój prezent na gwiazdkę. Może i Wy mi jakiś zrobicie? Byłabym naprawdę szczęśliwa widząc wiele komentarzy. Widzę, że czytacie nadal mojego bloga, co prawda liczba wyświetleń spadła w stosunku do września/października, ale wciąż jest wysoka. :)
Z okazji świąt chciałabym Wam kochani życzyć wszystkiego, co najlepsze. Wiele radości, uśmiechu na twarzy i spełnienia marzeń.
Każdej Directionerce czytającej to opowiadanie życzę również koncertu 1D w naszym pięknym kraju - mam nadzieję, że wszystkie się na nim spotkamy. ;)
I tak cudny! ;)
OdpowiedzUsuńUhu! Ale mi zrobiłaś niespodziankę !! Nie dość że fani Little Mix (czyli również ja ;) ) Jesteśmy na 1 miejscu w polskich tenadach to jeszcze twój rozdział :) Krótki ale nie zwykle tajemniczy. Czyżby Harry domyśli się że Julie to Alex? Wydaje mi się że sen Hazzy to sprawka Davida... ale to jak zwykle to tylko moja bardzo buja wyobraźnia, która płatka często mi różne figle ;) Och, dziewczyno jak ty piszesz, wydaje mi się że po prostu ja jestem Alex/ Juile i przeżywam to co ona... Jak ty to robisz?!
OdpowiedzUsuńEh, ale się rozpisałam, myślę że się nie obrazisz ,,, hah.
Życzę Ci wesołych świat, wesołego sylwka i dduuzooo miłości... ;)
A no i dużej weny do pisania i żebyś dalej nas tak zaskakiwała, :)
Czekam z niecierpliwością na następny, Oliwia
Świetny <3 Uwielbiam! Zapewne tez sen spowodował David xD Mam nadzieję że następny rozdział pojawi się szybko <3 Jejku! Taka jestem uchachana C; /Natka
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego! :)
OdpowiedzUsuńWOW to dopiero coś
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co dalej
pisz szybko
czekam z niecierpliwieniem na nn :****
życzę weny
wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku 2014 :D
oej, strasznie krótki faktyczniew, ale mam nadzieję, że wprowadzi w jakąś żwawszą akcję ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Buziaki
Aluszru ;*
Nie moge sie doczekac mometu kiedy Hazz i Jul beda razem! Sen to sprawka Davida, prawda? Heh. Kocham twojego bloga kochana <3 / Panda
OdpowiedzUsuńten sen boski. <<33333333333333
OdpowiedzUsuńPiękne i coraz bardziej wciągające
OdpowiedzUsuńNie mogę sie doczekac kolejnego :D
Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam
http://someday-ff.blogspot.com/
Super będę czytać
OdpowiedzUsuńNiesamowite
OdpowiedzUsuńNext :*
OdpowiedzUsuńNie moge sie doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńNie ma lepszego
OdpowiedzUsuńJak suuuper, że dodałaś tak szybko kolejny rozdział! Jak zwykle świetny! Jakże mogłoby być inaczej? Biedna Julie/Alex licznik bije, a Harry jak nic tak nic. Tylko teraz ten sen... no, ciekawie się zapowiada. Aż nie mogę się doczekać! Tylko jeszcze, gdyby się tak nie upił i nie całował z jakimś wrednym babskiem... ech, te błędy młodości. W każdym razie ja mu wybaczam i Julie mam nadzieję też ;) Już trochę za późno na życzenia świąteczne, ale przynajmniej jest jeszcze Nowy Rok! Zatem udanego Sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku! Niech przyniesie Ci wiele dobrego, oby także koncert One Direction :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
kocham uwielbiam <3 Nie moge sie doczekac nowej
OdpowiedzUsuńKocham <3 niech Harry domyśli się, że Julie to Alex... PLISS XD
OdpowiedzUsuńKocham <3 Cudowny<3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Alice
:DDDD
OdpowiedzUsuńxoxo
rozdział jest genialny, mam nadzieję, że ten sen skłoni Harry'ego do działania
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to ja od początku myślałam, czemu anioł nie ułatwi Julie zadania i nie zrobi czegoś żeby Harry'emu przyśniło się coś co naprowadziłoby go na prawdę i w końcu o tym napisałaś (ku mojej wielkiej uciesze) xD czekam na next bo piszesz ZA-WO-DO-WO !!! :*
OdpowiedzUsuńGenialny blog nie moge przestać czytać i nie moge sie doczekać następnego,a i jak by ci sie nudziło zajżyj na mojego bloga :
OdpowiedzUsuńhttp://przeszlosci.blogspot.com/
PS.Bardzo podoba mi sie tło na twoim blogu też bym takie chciała ale nie umiem robić czegoś takiego,szkoda